Kino pokazało kiedyś świat Amiszów, świat chasydów Polakom zdaje się istnieć już tylko w filmie "Austeria" albo noblowskich dziełach I.B. Singera. Tymczasem Deborah Feldman w swojej książce pisze o nowojorskich Żydach, którzy przenieśli z przedwojennych sztetli wszystkie swoje obyczaje do USA. Dziewczyna nie ma prawa studiować, ba, nawet czytać książek. Aranżowane małżeństwo to podstawa, kiedy nie zostaje skonsumowane, zaczynają się schody. Wreszcie będzie upragniony przez rodzinę seks, a nawet ciąża i pierworodny. Ale poszukująca wewnętrznej wolności Deborah Feldman nie wytrzyma. Chociaż ogoli głowę, będzie nosiła perukę i chodziła do rytualnej łaźni, bo kiedy ma menstruację, jest nieczysta, a jej czystość sprawdzają tam kobiety po menopauzie. O koszernej żywności nawet nie warto wspominać, bo to oczywista oczywistość.
Takie rzeczy nie dzieją się w żydowskiej ziemi obiecanej, Izraelu, tylko w państwie, które uważa się za największe i najnowocześniejsze mocarstwo. W cieniu wieżowców Manhattanu żyją chasydzi, którzy wierzą, że w taki sposób zatrzymają wiarę dziadów. Tylko pozazdrościć. Nakazy i zakazy religijne dają im życiowe drogowskazy, zaś rytm dnia wyznacza modlitwa i studiowanie Tory. Bohaterka powieści zamiast żyć wśród chasydów, wybrała wolność nie licząc się z konsekwencjami. Jej odwaga i determinacja nie miały sobie równych. Zapomniała o twardych regułach i zakazach. Nie mogąc znieść opresyjnej rzeczywistości, porzuciła ją uciekając z synkiem od męża, rodziny i religii. Dostała wtedy drugie życie – bez ograniczeń i cierpienia.
"Niewątpliwie dziewczęta z Brooklynu kupują tę książkę, ukrywają ją pod materacami, czytają, kiedy zgasną światła i planują, może po raz pierwszy, własną ucieczkę" napisał „HuffingtonPost.com”. Jeśli ma rację, to pozostaje tylko dodać "God bless America".
Tysiące żydów przed Ścianą Płaczu. Obchody święta Paschy
Źródło: RUPTLY