SPIS TREŚCI
Wzmocnienie wojsk ma być pierwszym etapem reorganizacji sił amerykańskich w Japonii, zapowiedzianej jeszcze za czasów administracji Joe Bidena.
Hegseth na Dalekim Wschodzie
Jak powiedział Hegseth na zakończenie wizyty w Japonii, ma to poprawić zdolność USA do koordynowania operacji z japońskimi siłami samoobrony i „zasieje we wrogach niepewność” poprzez tworzenie strategicznych dylematów w regionie. Szef amerykańskiego resortu obrony podkreślił, że amerykańsko-japoński sojusz wojskowy pozostaje kamieniem węgielnym pokoju i bezpieczeństwa w regionie Azji i Pacyfiku.
- Prezydent Trump powiedział to bardzo jasno: na pierwszym miejscu postawimy Amerykę. Ale to nie znaczy, że będziemy sami. Amerykańscy żołnierze codziennie stają ramię w ramię z kolegami z japońskich Sił Samoobrony - zaznaczył. Podkreślił też, że zadaniem resortów obrony obu krajów jest zbudowanie tak silnego sojuszu, że jego realna i postrzegana moc odstraszania będzie tak duża, że „komunistyczne Chiny nie podejmą agresywnych działań”.
Japonia, pewny sojusznik USA
Według "FT" niedawne wypowiedzi Trumpa postawiły pod znakiem zapytania długotrwałe sojusze USA, co odbiło się echem także w Azji. W marcu Trump opisał porozumienie amerykańsko-japońskie o bezpieczeństwie jako „interesującą umowę (...), według której my mamy bronić Japonii, ale oni nie muszą bronić nas”.
Wywołało to obawy władz japońskich, że Hegseth wykorzysta swoją wizytę w tym kraju, by domagać się od rządu w Tokio zwiększenia wydatków na cele obronne, a w tym celu zastosuje jako środek nacisku groźbę wprowadzenia ceł na import samochodów z Japonii. Jednakże zarówno Hegseth, jak i minister obrony Japonii Gen Nakatani powiedzieli po rozmowach, że nie omawiali wydatków Japonii na obronność.
W bazach lotniczych i morskich w Japonii stacjonuje amerykański personel wojskowy liczący w sumie około 55 tys. osób.

Źródło: