Dlaczego Lech miałby wstydzić się wygranej z Interem?

Robert Korzeniowski
Polskapresse
Nie bardzo rozumiem, dlaczego wczorajszą prasę zalała fala konsternacji na z trudem wywalczony awans Lecha do kolejnej rundy eliminacji Ligi Mistrzów.

Zachowujemy się, jakbyśmy byli jakąś piłkarską potęga, a nasze zespoły ligowe niby-przypadkowo znalazły się we wstydliwej fazie kwalifikacji z najniższego szczebla drabinki. Strzelona w 84. minucie, zerująca stan rywalizacji, bramka Karlsonsa raz jeszcze pokazała, że w sporcie nikogo nie można nie doceniać, a już na pewno dodawać ujemnych punktów za rzekomo nietradycyjnie piłkarskie pochodzenie. Lech odpadał już bowiem z rywalizacji pucharowej nawet w starciu z taką potęga jak Terek Grozny.

"Tak się składa, że byłem niedawno w Baku. Widziałem ten bum gospodarczy. A piłka to gra, w której petroruble dają sukces"

Teraz zatem - po pierwsze - w końcu NASI wygrali i wszystko zaczyna się od nowa. Po drugie zaś (może narażę się poznaniakom i piłkarzom Lecha), Baku wcale nie jest Kopciuchem. To w końcu siedząca na ropie, bogata w historię i kulturę stolica niby-europejskiego kraju. Wcale się nie zdziwię, jeśli w niedalekiej przyszłości dzięki kaprysowi prezydenta Alijewa i związanych z nim naftowych oligarchów właśnie tam zrodzi się jakaś realna piłkarska regionalna potęga, z którą polskie zespoły będą mogły rywalizować bez poczucia fałszywej wyższości.

Tak się składa, że akurat Baku odwiedziłem przed trzema tygodniami. Rozmawiałem z Azerami, widziałem ich bum gospodarczy, a ponadto spotkałem się jako Polak z ogromnym szacunkiem. Jasne, że zgodnie z lokalną tradycją bliżej im do zapasów i podnoszenia ciężarów, ale piłka to gra, w której decydują wysokie budżety klubów, a petroeuro, czy petrorubli tam akurat nie brak.

Dlaczego zatem, skoro nasze zespoły - Legia Warszawa i Widzew Łódź - grały w Lidze Mistrzów w poprzednim stuleciu, uważamy, że wstydliwie wygrywamy w karnych bilet do kolejnej rundy? Trochę więcej pokory. Nawet gdy Lech, czego mu szczerze i gorąco (choć z tym gorącem nie ma co przesadzać) życzę, zakwalifikuje się do najbardziej prestiżowych rozgrywek klubowych świata i sprawi, że przestaniemy wciąż nawiązywać do historii przeżywającej dziś sportowy kryzys drużyny z Łazienkowskiej, to dla piłkarskiej Europy będziemy tak czy inaczej równie egzotyczni jak jeszcze niedawno temu Petržalka Artmedia z Bratysławy czy białoruski BATE Borysow.

By przyzwyczaić do siebie stałych bywalców salonów, trzeba będzie trochę pobrylować. Aby zasłużyć sobie na kojarzenie Lecha z piłkarską firmą, a nie prezydentami Wałęsą i Kaczyńskim, czy też marką lokalnego, skądinąd bardzo pożądanego w te upały, piwa.

Wróć na i.pl Portal i.pl