Przesłuchanie Marcela C. trwało wczoraj do późnego popołudnia. Maturzysta przyznał się do winy. Opisał też przebieg zabójstwa. Prokuratura nie zdradza jednak szczegółów.
Wiadomo, że osiemnastolatek ukradł zamordowanym rodzicom 10 tysięcy złotych w różnych walutach, za które chciał wyjechać z kraju. Opowiedział też śledczym, że po zbrodni porozrzucał po domu sprzęty i zawartość szaf, by upozorować włamanie.
Przypomnijmy. Do zabójstwa doszło w nocy z niedzieli na poniedziałek przy ulicy Powstańców Warszawy w Ząbkowicach Śląskich. Marcel C. siekierą zamordował swojego 7-letniego brata oraz 48-letnich rodziców. Potem ukrył narzędzie zbrodni, spalił swoje zakrwawione ubrania i poinformował policję o włamaniu i zabójstwie. Na policjantów czekał na dachu. Przekonywał ich, że rodzinę zamordowali włamywacze. Szybko przyznał jednak, że to on sam dokonał zbrodni.
Zobacz także
Osiemnastolatek chodził do liceum, w maju miał przystąpić do matury. - Cichy i spokojny chłopak - mówią nam sąsiedzi. Rodzina miała dobrą opinię w okolicy. Zamordowany mężczyzna był współwłaścicielem dużej firmy zajmującej się handlem zbożem.
- To był zwyczajny chłopak. Nie wyróżniał się z tłumu. Uczył się przeciętnie - mówi portalowi GazetaWroclawska.pl Tomasz Błauciak, dyrektor szkoły w której uczył się osiemnastolatek.
W szkole prowadzone są zajęcia z psychologiem.
