„Dobry Rosjanin” Nawalny. Szansa dla Niemiec, zagrożenie dla Polski i Ukrainy

Grzegorz Kuczyński
Grzegorz Kuczyński
Rodzina Nawalnego wystąpiła podczas gali oscarowej
Rodzina Nawalnego wystąpiła podczas gali oscarowej Chris Pizzello/Invision/East News
Coraz więcej wskazuje na to, że kreowany na lidera rosyjskiej opozycji, najsławniejszy więzień kolonii karnej nr 6 obwodu włodzimierskiego od dawna gra rolę napisaną mu przez część rosyjskiej elity rządzącej, przez pewne środowiska w służbach specjalnych. To taki wariant awaryjny na wypadek krachu obecnego reżimu. Tym bardziej niebezpieczny, że z automatu dostałby poparcie większości Zachodu, z Niemcami na czele.

Spis treści

Sierpień 2022 roku. Podczas gdy na Ukrainie toczą się krwawe boje, a reżim w Rosji dokręca śrubę krytykom wojny i Putina, z Mielichowa, miejscowości w obwodzie włodzimierskim w centralnej Rosji, z kolonii karnej nr 6, przychodzi wiadomość, że więziony tam Aleksiej Nawalny, więzień nr 1 putinowskiego reżimu… założył związek zawodowy więźniów wykonujących za drutami różnego rodzaju prace. Absurd? Cóż, w całej karierze Nawalnego pełno jest zadziwiających zwrotów sytuacji i tajemniczych zdarzeń.

Nawalny: kameleon polityczny

Przypomina to trochę otwieranie matrioszki. Każda kolejna figurka różni się od poprzedniej. Nawalny-liberał. Nawalny-nacjonalista. Nawalny-bloger antykorupcyjny. Nawalny-lider opozycji. Nawalny-więzień Putina. Co znajdziemy w samym środku? Tego może nie wiedzieć nawet sam Nawalny. Nie wiadomo dokładnie, kto kieruje jego polityczną drogą, ale trzeba przyznać, że to legendowanie już wygląda imponująco.

Gdy Nawalny trafił za kraty, wydawało się, że to koniec. Rok, dwa lata, i świat, a przede wszystkim Rosjanie o nim zapomną. Tymczasem Rosja napadła na Ukrainę 24 lutego 2022. I oto o Nawalnym znów zrobiło się głośno. Można by rzec, przeszedł do kontrofensywy. Póki co informacyjnej. Warto zwrócić w tym kontekście uwagę na ogłoszony przez niego program polityczny, ale też Oscara dla filmu dokumentalnego o nim. Cała ta operacja prowadzi do jednego celu: gdy w Rosji dojdzie do wewnętrznego kryzysu, to Nawalny ma być dla świata jedyną alternatywą dla obecnego reżimu. Nikt inny. Tylko on.

Nawalny: Lenin 2.0?

Oczywiście Nawalny od początku był przeciwko inwazji Rosji na Ukrainę. Ale miesiącami bardziej skupiał się na podkreślaniu, że to „wojna Putina, a nie Rosjan”, niż na krzywdach Ukraińców. Tym bardziej godne uwagi jest to, co opublikował tuż przed rocznicą inwazji. Jego „15 punktów obywatela Rosji” może się bowiem stać w przyszłości tym, czym było 10 tzw. tez kwietniowych ogłoszonych przez Lenina zaraz po przyjeździe do Piotrogrodu w 1917 roku.

Skąd to porównanie? Choćby z tego, że jak wiadomo, wodza bolszewików do Rosji przywieziono za sprawą Berlina. Podobnie jak Nawalnego wiele lat później – po leczeniu w berlińskiej klinice Charite. I nie ma też wątpliwości, że to Niemcy wiążą z Nawalnym wielkie nadzieje. Tak, jak kiedyś wiązali z Leninem. Zresztą, nawet język w „platformie” Nawalnego jest podobny.

Nawalny: to wojna Putina, nie Rosjan

„Co było, a co mamy teraz” – tak Nawalny tytułuje pierwszą część swego programu. To próba przekonania, że inwazja na Ukrainę to tak naprawdę osobista krucjata Putina, a z Rosjan „niemal nikt nie chce uczestniczyć”. Dowód zdaniem Nawalnego? Werbunek więźniów i „przymusowa” mobilizacja. No cóż, mobilizacja w kraju, gdzie jest obowiązek służby wojskowej nie może być inna niż „przymusowa”. Ale to nie przeszkadza Nawalnemu w wysiłkach, by przekonać, że Rosjanie nie chcą tej wojny, że są do niej zmuszeni przez Putina. Nawalny przekonuje zresztą w kolejnych punktach, że do wojny doszło tylko i wyłącznie z powodu osobistych ambicji i popełnionych błędów Putina.

„Co robić?” – pyta w drugiej części swej „platformy” Nawalny. Pisze, że Rosja uznała granice Ukrainy z 1991 roku i należy ich przestrzegać. Choć też dodaje punkt, który sugeruje, że niekoniecznie są to granice sprawiedliwe. Ale jego zdaniem lepiej dla Rosji ich nie naruszać, dla jej własnego interesu. Nawalny wzywa do wycofania wojsk z Ukrainy, ale można odnieść wrażenie, że nie dlatego, iż uznaje tę wojnę za niesprawiedliwą, ale dlatego, że jest ona już, jego zdaniem, przegrana. Jest mowa o rekompensatach dla Ukrainy, ale Nawalny wskazuje od razu, że powinny one pochodzić z części zysków Rosji z eksportu ropy i gazu. A to oznacza zdjęcie zachodnich sankcji.

„Dlaczego w interesie Rosji leży powstrzymanie agresji Putina?” – można by rzec, że trzecia część programu Nawalnego to pytanie z tezą. „Agresji Putina” – i wszystko jasne. Nawalny przekonuje, że w istocie mniejszość Rosjan jest z natury imperialistami. „Należy dokonać demontażu reżimu Putina i jego dyktatury, najlepiej poprzez powszechne wolne wybory i zwołanie Zgromadzenia Konstytucyjnego” - apeluje Nawalny w pkt. 13. „Musimy być częścią Europy i podążać europejską drogą rozwoju. Nie mamy i nie potrzebujemy innej” – podkreśla Nawalny. To musi bardzo odpowiadać Niemcom czy Francji, chcącym od wielu lat budować „wspólny dom europejski” z Rosją. Dla Polski i Europy Środkowej i Wschodniej może zaś to oznaczać powrót do czasów, gdy byliśmy swego rodzaju polityczno-ekonomicznym kondominium Berlina i Moskwy (czasy resetu Obamy i panowania Merkel).

Nawalny: budowanie legendy

Nawalny potępił napaść Rosji na Ukrainę. Ale nie dlatego, że widzi jej niesprawiedliwość, a dlatego, że widzi, iż osłabia ona Rosję. Nawalny różni się od liberalnych i demokratycznych opozycjonistów – doskonale wie, że jeśli chce kiedyś rządzić Rosją, musi mówić i robić to, co akceptuje miażdżąca większość jego rodaków. A ci po dwóch dekadach rządów Putina, przy tradycyjnych skłonnościach Rosjan, są antyzachodni, ksenofobiczni, nacjonalistyczni.

Wydaje się, że Nawalny początkowo był tylko politycznym projektem części środowisk politycznych i biznesowych w Rosji. Ale szybko dostrzegły w nim szansę Niemcy – po 2014 roku szukające opcji awaryjnej dla popadającego w imperialne szaleństwo Putina. Nie da się nie zauważyć bardzo dużego zaangażowania Niemiec w jego sprawę, choćby zaraz po próbie otrucia. Był wszak leczony w Niemczech, potem wrócił do ojczyzny, by zacząć grać rolę męczennika. Zarówno on, jak i niemieccy przyjaciele, wiedzieli doskonale, że wyląduje w łagrze. Konieczna ofiara, by budować legendę.

Nawalny: przedmiot gry operacyjnej

Zacznijmy od tego, że historia Nawalnego to historia rywalizacji różnych grup wpływów w rosyjskim reżimie. Podczas gdy jedni chcieli się go pozbyć, inni uznali, że należy trzymać go przy życiu, bo może się w przyszłości przydać.

Latem Nawalny ledwo przeżył próbę otrucia nowiczokiem. To był atak jego przeciwników. A mimo to władze zgodziły się na jego przewiezienie do Niemiec na dalsze leczenie. Za tym stali zapewne jego obrońcy. Przekonali być może twardogłowych, że na emigracji straci znaczenie. Jak Chodorkowski, Kasparow i inni. Tyle że po leczeniu w Charite Niemcy nie stawiali przeszkód, by Nawalny wrócił w styczniu 2021 do kraju. Choć wszyscy wiedzieli, że to oznacza więzienie.

Protektorzy Nawalnego z kręgów rosyjskich, jak też stawiający na niego politycy i biznesmeni z Zachodu doskonale wiedzą, że nie ma sensu inwestować w demokratów i liberałów. Choćby takiego Kara-Murzę, którego też truto (dwa razy). Zapewne dlatego wymyślono trybuna ludowego, bohaterów social mediów, który uderzał antykorupcyjnym orężem, korzystając z informacji od kogoś z władz i służb. Jakim cudem krytyk reżimu trafił do rady nadzorczej Aerofłotu, co dało mu wgląd do wszystkich papierów tej firmy i jej współpracy z innymi?

Nawalny: liberał, nacjonalista, demokrata

Już w 2017 roku „New York Times” pisał, że Nawalny ma wodzowskie zapędy, że nie potrafi współpracować. Nawalny nie kryje, że jest „nowoczesnym nacjonalistą”. Rozumie przez to kierowanie się na pierwszym miejscu dobrem jego narodu, czyli Rosjan.

Pochodzący z dobrze sytuowanej rodziny Nawalny trafił najpierw do liberalnego Jabłoka – naturalna droga polityczna dla takiego młodego człowieka. Ale dość szybko z liberała stał się nacjonalistą. Od 2006 roku był jedną z głównych postaci tzw. Ruskich Marszów 4 listopada, czyli w dniu upamiętniającym wygnanie Polaków z Kremla na początku XVII w. To Nawalny założył Nacjonalistyczny Rosyjski Ruch Wyzwolenia. Zarzucał imigrantom wysoką przestępczość, a mieszkańców Kaukazu nazwał „karaluchami”. W 2008 r. poparł wojnę z Gruzją. Proponował uznać Abchazję i Osetię Południową, zapewnić im wsparcie, zerwać stosunki z Tbilisi i wyrzucić jej obywateli z Rosji.

Po pięciu latach nacjonalistycznej przygody Nawalny wskoczył na wyższy poziom. Kluczowe były masowe protesty uliczne zimą 2011/2012. To wtedy Nawalny nazwał rządzących „partią żulików i złodziei”. To trafiło do wszystkich przeciwników reżimu i pozwoliło Nawalnemu stać się jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci w szeroko pojętym obozie krytyków reżimu. To wtedy zauważył go Zachód. Wyciąganie kolejnych spraw korupcyjnych ludziom reżimu wzmocniły wizerunek Nawalnego. Mało kto zastanawiał się nad kolejnością ujawnianych spraw, majątkami prześwietlanymi przez ludzi Nawalnego, wreszcie nad tym, że wielu z tych informacji nie dałoby się uzyskać bez współpracy z częścią aparatu bezpieczeństwa.

Nawalny: nowoczesny nacjonalista

Problem w tym, że Nawalny niezwykle łatwo zmienia poglądy. Kiedyś był wielkoruskim rasistą, dziś mówi o europejskiej Rosji. Kiedyś mówił, że Krym pozostanie rosyjski, dziś mówi, że należy zwrócić go Ukrainie. Pewne elementy w jego wypowiedziach, także w opublikowanej niedawno „platformie politycznej” (ciekawe, że czekał z nią aż rok, dopiero gdy jest pewny, że Rosja nie wygra wojny z Ukrainą, opowiada się za zwrotem wszystkich zajętych ziem, rekompensatami i osądzeniem zbrodni), wskazują jednak, że jest zwolennikiem mocarstwowej Rosji. Acz w innym rozumieniu niż Putin.

Nawalny uważa, że Rosja na zewnętrzne „awantury” traci za dużo czasu i środków, które powinno się wykorzystać na wzmocnienie wewnętrzne państwa. Ale uważa, że Rosja jest predestynowana do odgrywania kluczowej roli na międzynarodowej arenie. Czym władza powinna się kierować w polityce zagranicznej? Dobrem obywateli i celami wewnętrznymi. Dlatego Nawalny jest przeciwnikiem sojuszy z takimi państwami jak Wenezuela, Syria czy Iran. Nie z powodów politycznych czy odrazy do współpracy z krwawymi reżimami, ale dlatego, że Rosja traci tam bezsensownie pieniądze. Nawalny uważa, że Rosja ma prawo mieszać się w wewnętrzne sprawy byłych republik sowieckich i uważa, że Moskwa jest naturalnym centrum integracji w ramach byłego Sojuza. Opowiada się jednak za używaniem instrumentów „soft power”.

Nawalny o krymskiej kanapce

Gdy Putin zajął Krym, Nawalny to potępił i wezwał Zachód do nałożenia sankcji. W połowie października 2014 zmienił zdanie. Oświadczył, że gdyby doszedł do władzy, nie zmieniłby decyzji w sprawie aneksji: „Krym teraz jest częścią Federacji Rosyjskiej. I przestańmy się oszukiwać. I Ukraińcom także mocno radzę się nie oszukiwać. On pozostanie częścią Rosji i w przewidywalnej przyszłości nie będzie częścią Ukrainy”. Później znów zmodyfikował stanowisko, przyznając, że aneksja była naruszeniem prawa międzynarodowego. Ale nie zamierzał zakończyć okupacji, tylko zaproponował nowe referendum…

- Nie oszukujmy się. I radzę Ukraińcom, żeby też się nie oszukiwali. Pozostanie on częścią Rosji i nigdy nie stanie się częścią Ukrainy w przewidywalnej przyszłości - powiedział w 2014 roku w wywiadzie z Aleksiejem Wenediktowem, redaktorem naczelnym Echo Moskwy, niezależnej rosyjskiej stacji radiowej.

- Nie powinniśmy fascynować się Aleksiejem Nawalnym z punktu widzenia interesów Ukrainy. Jestem przekonany, że kanapkę trzeba będzie oddać, nienadgryzioną i świeżą, w dobrym stanie - powiedział Dmytro Kułeba, odnosząc się do wypowiedzi dotyczącej Krymu. Nawalny powiedział: „Czy Krym to jest kanapka z kiełbasą, żeby ją w tę i we w tę przekazywać?”.

Nawalny, Oscar i reset

Wpływowe środowiska na Zachodzie pogodziły się z tym, że nie ma powrotu do współpracy z Rosją putinowską. Jednocześnie nie chcą kompletnej klęski Rosji i nawet rozpadu tego państwa. Zależy im na stabilnym transferze władzy i pokojowym powrocie do dialogu z Moskwą. Więc należy szukać planu alternatywnego dla Putina. Jedną z opcji jest Nawalny. Choć to wersja soft. Obecnie wciąż bardziej realne jest wystawienie przez rządzącą kleptokrację kogoś z zaplecza Kremla.

Oscarowa impreza i wystąpienie rodziny Nawalnego (Zełenskiemu odmówiono udziału online) wpisuje się w strategię opozycjonisty. Co było najgłośniejsze? Nawalny siedzi, bo bronił demokracji (obrona demokracji – na Zachodzie to uwielbiają). Wojna z Ukrainą to wojna Putina, nie Rosjan – z kolei cieszyło uszy zwolenników jak najszybszego powrotu do business as usual z Moskwą. W filmie głównie mówi się o „dobrych Rosjanach”, temat agresji przeciwko Ukrainie jest marginalizowany. Film o Nawalnym nie mógł wygrać. Już wcześniej dostawał nagrody wszędzie, gdzie się dało. Stoją za nim wpływowi producenci.

Stosunkowo młody, nowoczesny, uczciwy, ofiara nowiczoka, więzień łagru. Zachód zapewne by się nim zachłysnął, jak kiedyś Gorbaczowem. Pytanie, dla kogo by to było korzystne? Wypowiedzi i wpisy na mediach społecznościowych Nawalnego i jego ludzi na temat wojny są bliższe optyce Niemiec i Francji niż USA, Ukrainy, Polski. Więcej jest krytyki działań wojennych Rosji jako „bezsensownych”, putinowskich i finansowo niekorzystnych, niż potępienia imperialnej polityki państwa rosyjskiego. Obóz Nawalnego, podobnie jak Berlin czy Paryż, nie wzywa do pokonania reżimu Putina, ale apeluje o deeskalację, porozumienie, uniknięcie konfrontacji Moskwy z NATO.

Nawalny: Nemezis Putina, nie imperialnej Rosji

Dla Nawalnego największymi ofiarami reżimu Putina są Rosjanie, nie Ukraińcy, czy wcześniej Gruzini. Wołodymyr Wynnyczenko, czołowy działacz ukraińskiego ruchu niepodległościowego w latach 1917-1919, przewodniczący Sekretariatu Generalnego Ukraińskiej Centralnej Rady, pierwszy premier Ukraińskiej Republiki Ludowej i później przewodniczący Dyrektoriatu URL, zauważył celnie, że „rosyjska demokracja kończy się tam, gdzie zaczyna się kwestia Ukrainy”.

Dziś wydaje się, że Nawalnego czeka tylko jedno z dwojga: albo zginie w kolonii karnej, albo stanie się symbolem zmiany po upadku Putina. To, że wciąż żyje, świadczy o tym, że ludzie ze służb, którzy już kiedyś choćby karmili go wiedzą potrzebną do pisania kolejnych raportów i kręcenia kolejnych filmów obnażających korupcję elit, są silni. Być może nawet jest ich coraz więcej. Wszak wojna nie toczy się, jak zakładano, i nie można wykluczyć, że dojdzie do momentu, gdy trzeba będzie się układać z Zachodem.

Nawalny może wówczas stać się tratwą ratunkową dla Federacji Rosyjskiej, jak kiedyś miał nią być dla Związku Sowieckiego Michaił Gorbaczow. Oczywiście jest między tymi dwiema sytuacjami wiele różnic, ale trudno uwierzyć, by w Moskwie nie rozważano planów B czy C. Może nawet z udziałem czy za wiedzą Putina.

Wiemy, jak ważną rolę w przekonaniu Zachodu o szczerości reform Gorbaczowa odegrało kiedyś KGB i sowiecka agentura. Dziś rosyjskie służby mają dużo więcej narzędzi do prowadzenia takich operacji. Czy Oscar dla dokumentalnej hagiografii Nawalnego to wszystko? Cóż, poczekajmy do października. Wówczas zostanie ogłoszony laureat Pokojowej Nagrody Nobla. Wśród kandydatów jest Nawalny.

od 16 lat

lena

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na i.pl Portal i.pl