O zabiegach otoczenia lidera Platformy Obywatelskiej mających doprowadzić do organizacji spotkania z amerykańskim przywódcą pisze w poniedziałek Interia. Według serwisu, Amerykanie odmówili Donaldowi Tuskowi z powodu braku "demokratycznego mandatu".
Zamiast niego, wybrali rządzącego w Warszawie Rafała Trzaskowskiego.
Cytowany przez portal dyplomata "zaznajomiony z kulisami wizyty" podkreślił, że nie chodzi o samego Donalda Tuska.
– Po prostu amerykańska dyplomacja oraz prezydent unikają spotkań z politykami, którzy nie są urzędnikami państwowymi lub politykami rządu odwiedzanego państwa – wyjaśnił rozmówca Interii.
W tym kontekście znamienna zadaje się nieobecność Donalda Tuska na dziedzińcu Zamku Królewskiego, gdzie prezydent USA wygłosił swoje wystąpienie. Wiadomo bowiem, że jako były premier otrzymał zaproszenie. Czy poczuł się urażony, że Biden wolał się spotkać z Trzaskowskim? Jak podkreśla Interia, prawdziwy powód jego nieobecności trudno poznać, bo nie ma w tej sprawie spójności nawet w PO. Co ciekawe, odpowiedzi na pytanie nie udzielił serwisowi nawet rzecznik partii Jan Grabiec.
"Część naszych rozmówców twierdzi, że lider największego partii opozycyjnej wcale nie jest zazdrosny o Rafała Trzaskowskiego, a dawny konflikt o przywództwo z prezydentem Warszawy odszedł w niepamięć. Inni mówią wprost: 'Donald strzelił focha'" – czytamy. Z ustaleń serwisu wynika, że podczas przemówienia Bidena Tusk miał przebywać w Brukseli.
Interia
