Mamy wiele opcji militarnych dotyczących Syrii. Wkrótce wybiorę jedną z nich – powiedział mediom Donald Trump tuż po tym, jak w nocy z poniedziałku na wtorek rozmawiał telefonicznie z francuskim prezydentem Emmanuelem Macronem. To już ich druga rozmowa po ataku chemicznym w Dumie we Wschodniej Gucie w Syrii, o którym organizacja Syrian American Medical Society (SAMS) poinformowała w niedzielę.
Jak potwierdził we wtorek Pałac Elizejski, także Francja jest gotowa na odpowiedź w sprawie ataku na szpital, w którym zginęło od 42 do ponad 60 osób, w tym wiele dzieci. Ostateczna liczba ofiar i rannych wciąż nie jest znana, ratownicy mieli bowiem trudności z dostępem do piwnic, gdzie mogło schować się wiele rodzin. – Jeśli czerwona linia została przekroczona będzie na to odpowiedź – powiedział cytowany przez agencję AFP rzecznik francuskiego rządu Benjamin Griveaux . Dodał on również, że wywiady USA i Francji „praktycznie potwierdziły, że [w Dumie] doszło do użycia broni chemicznej”.
Według agencji Reuters, do militarnej odpowiedzi Amerykanów, która wymierzona będzie w syryjski reżim Baszara al-Assada, najprawdopodobniej dołączą właśnie Francuzi, ale także Brytyjczycy. Premier Theresa May nazwała wcześniej atak barbarzyńskim i zaapelowała do Zachodu o pociągnięcie sojuszników władz w Damaszku do odpowiedzialności.
– Stany Zjednoczone odpowiedzą na atak chemiczny niezależnie od tego, czy Rada Bezpieczeństwa zdecyduje się działać, czy też nie – mówiła jeszcze wcześniej, w poniedziałek, ambasadorka USA przy ONZ Nikki Haley na specjalnym posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa ONZ.
Członkowie Rady Bezpieczeństwa, którzy twierdzą, że doszło do użycia broni chemicznej i najprawdopodobniej odpowiada za niego reżim al-Assada (jak podkreślił bowiem wysłannik ONZ w Syrii Staffan de Mistura, gremium na razie nie ustaliło ostatecznie sprawcy),napotykają jednak opór Rosji, sojusznika Syrii. Jak powiedziała Haley, z racji popierania „potwora” Baszara al-Assada, Rosja również ma na rękach „krew syryjskich dzieci”. Jednak rosyjski ambasador przy ONZ Wasilij Nebenzia stwierdził, że atak chemiczny w Dumie wcale nie miał miejsca. W wystąpieniu, które BBC nazwało „gniewnym”, mówił, że rebelianci w Syrii ukartowali całe zdarzenie, tak aby czerpać z tego korzyści, a pomogło im w tym USA, które dąży do tego, aby „ugodzić Rosję całym arsenałem metod”.
Już wcześniej Kreml ogłosił, że jego eksperci „nie znaleźli w Dumie żadnych dowodów na to, że doszło do ataku chemicznego”. Na forum Rady Bezpieczeństwa ONZ, Wasilij Nebenzia zaproponował też, aby członkowie Organizacji ds. Zakazu Broni Chemicznej jak najszybciej, nawet we wtorek, przyjechali do Dumy. Zapewnił również, że eskortować będą ich syryjscy żołnierze.
Ambasador Rosji przy ONZ ostrzegł także USA, że jeśli odpowie na atak, „poniesie surowe konsekwencje”. Powiedział również, że obecna retoryka Waszyngtonu stosowana wobec Moskwy byłaby „niedopuszczalna nawet w okresie zimnej wojny”. Oba kraje są ostatnio w bardzo napiętych stosunkach, m.in. z powodu próby otrucia agenta Siergieja Skripala w Wielkiej Brytanii.
Jak podkreśla Reuters, niewykluczony jest nalot USA na jedną z syryjskich baz. Tak było w kwietniu 2017 r., kiedy amerykańskie wojsko zbombardowało syryjską bazę wojskową Shayrat, co było reakcją na atak chemiczny w kontrolowanym przez rebeliantów mieście Chan Szajchun.
Imigranci z Ameryki Środkowej protestują przeciwko D. Trumpowi w Meksyku
MX Azteca/x-news
POLECAMY: