Dramat mieszkaniowy w 13 aktach. Recenzja książki "13 pięter" Filipa Springera

Marek Majewski
Marek Majewski
"13 pięter" Filipa Springera, czyli dramat mieszkaniowy w 13 aktach.

Z 13. piętra biurowca przy ul. Puławskiej spogląda na Warszawę Zbigniew Jagiełło, prezes PKO BP, największego beneficjenta kredytów hipotecznych w Polsce. Na kartach najgłośniejszego reportażu Filipa Springera jest jednym z niewielu, którzy nie muszą martwić się o dach nad głową. Im niżej, tym gorzej.

Opowieści z innych pięter nie mają w sobie nic z sielanki, przypominają raczej podróż przez kolejne kręgi piekła. Nie ma tu jednak grzeszników. Są ludzie i ich zawiedzione marzenia, czasem nawet niekoniecznie o własnych czterech kątach. Springer przepytuje zresztą swoich bohaterów, co rozumieją przez słowo "dom". "Zapach", "łóżko", "cukiernica", "bliskie osoby", "ciepło", "strach", "czarny worek" - padają coraz bardziej dramatyczne odpowiedzi.

Oprócz dość dobrze opisanych już dziś brutalnych metod tzw. czyścicieli kamienic i sprawy Jolanty Brzeskiej (warszawska działaczka ruchu lokatorskiego, której spalone zwłoki znaleziono w 2011 r. w Lesie Kabackim; sprawcy morderstwa nie zostali wykryci, ale jej śmierć wiąże się obecnie z działalnością mafii reprywatyzacyjnej, zajmującej się przejmowaniem atrakcyjnych nieruchomości w stolicy - red.), najdonioślej wybrzmiewa tu jeszcze historia Bogdana z osiedla kontenerowego w Poznaniu. To krąg ostatni. Getto dla "uciążliwych lokatorów" ma swoje medialne pięć minut tylko za sprawą dobrodusznej pani Irenki, która własnymi siłami próbuje pomagać mieszkającym w fatalnych warunkach zesłańcom. Urzędnicy tłumaczą z rozbrajającą szczerością: "To tak jakby hospicjum budować i mieć nadzieję, że się pacjentów wyleczy. A my nie jesteśmy cudotwórcami" (Lidia Leońska z Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie - red.). "Osiedle kontenerowe to nie ma być alternatywa dla mieszkań socjalnych, ale nauczka" - dodaje szef poznańskiego Zarządu Komunalnych Zasobów Lokalowych Jarosław Pucek.

Niedostateczny rozwój budownictwa społecznego jest motywem przewodnim "13 pięter". Autor bowiem, zanim w ogóle zagłębi się w problemy współczesności, w obszernej części historycznej wraca do II RP, w międzywojniu szukając źródła obecnych patologii. Wspomnienia zamieszkujących pałace arystokratów przeplatają się z prasowymi wyimkami o samobójstwach z powodu eksmisji, o przeludnionych schroniskach i bezdomnych nędzarzach przemierzających ulice. Odrodzone z niebytu państwo nie radzi sobie z zaspokojeniem najbardziej elementarnej potrzeby swoich obywateli. Na wynajem mieszkania w cenach rynkowych w latach 30. może pozwolić sobie 2 proc. najbogatszych mieszkańców Warszawy. Klasa robotnicza w tym czasie zmaga się z ciasnotą i niewygodami. "W Perle Północy i Paryżu Wschodu na sto osób przypada tylko czterdzieści pięć łóżek, dwadzieścia jeden szaf, dwadzieścia sześć stołów i osiemdziesiąt krzeseł" - ironizuje Springer.

Nadzieją dla stołecznego proletariatu miało być Warszawska Spółdzielnia Mieszkaniowa. Socjaliści Stanisław Tołwiński, Stanisław Szwalbe i Teodor Toepliz nie wierzą, że problem może rozwiązać rynek. Biorą sprawy w swoje ręce, chcą budować tanie mieszkania dla najbardziej potrzebujących. Zmagają się z nieprzychylnością władz miejskich i państwowych - te wolą wspierać przedsiębiorców, szczytowym sukcesem lobby kamieniczników jest tzw. lex E. Wedel, ustawa zapewniająca liczne ulgi prywatnemu kapitałowi, a w konsekwencji zachęcająca do inwestowania w drogie apartamenty. WSM buduje, osiedla powstają na Żoliborzu, Rakowcu, Kole i Pradze, wokół nich - kolejne instytucje dbające o poprawę jakości życia nowych lokatorów, ale głód mieszkaniowy pozostaje niezaspokojony. Do 1939 roku tanie mieszkania dla robotników stanowią zaledwie 5 proc. wszystkich mieszkań wybudowanych w dwudziestoleciu międzywojennym.

W ambitnym projekcie WSM widzi Springer niezrealizowany sen polskich socjalistów o powszechnym dostępie do tanich mieszkań, odpowiedź na jedno z najważniejszych wyzwań społecznych. Po 1989 r. Polska znów stawia jednak na prywatny kapitał. Kolejne piętra reportażu Springera zamieszkują ludzie uwikłani w wieloletnie kredyty hipoteczne. Ci, którzy mieli pecha, na dobre ugrzęźli we frankowej pułapce, tracąc po drodze zdrowie i rodzinę. Inni nazbyt zaufali deweloperom, inwestując oszczędności życia w mieszkania, które już nigdy nie powstaną. Reszta po prostu cierpliwie spłaca swoje zobowiązania wobec banków, napawając się świadomością przyszłej własności. "Zostały nam jeszcze dwadzieścia dwa lata kredytu" - zamyśla się Jola, która trzy i pół roku po rozstaniu z narzeczonym, wciąż musi dzielić z nim dwupokojowe mieszkanie na przedmieściach Poznania. Tu kredyt łączy skuteczniej niż uczucie.

I tylko jedno fundamentalne pytanie: brać czy nie brać? Rozsądnej alternatywy przez blisko 30 lat wciąż stworzyć się nie udało.

***

Filip Springer, „13 pięter”, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2015
egzemplarz recenzencki dostarczył gandalf.com.pl

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl