Szymon Hołownia spędzi na Pomorzu Zachodnim dwa dni. Pierwszego (23 września), spotkał się z przedstawicielami ochrony zdrowia. Po rozmowie z nimi zorganizowano briefing prasowy przed budynkami Technoparku Pomerania przy ul. Niemierzyńskiej w Szczecinie. Głównym tematem konferencji był stan ochrony zdrowia w Polsce ze szczególnym uwzględnieniem ratownictwa medycznego. W konferencji wzięli udział także eksperci Instytutu Strategie 2050, m.in. Cezary Pakulski, współautor programu Stowarzyszenia dotyczącego Ochrony Zdrowia. Dokument ma prawie tysiąc stron.
- Poświęciliśmy tej tematyce dużo uwagi, bo nie ma nic ważniejszego od naszego zdrowia - podkreślił lider Stowarzyszenia 2050. - Dlatego powinien połączyć polityków ze wszystkich opcji. Bowiem chorować i umierać będziemy wszyscy. Od tego nie uciekniemy.
Zdaniem Hołowni, aby uzdrowić chory system należy przede wszystkim zadbać o ludzi, przedstawicieli zawodów medycznych, w tym, o traktowanych najbardziej po macoszemu ratowników medycznych.
- To oni są na pierwszym froncie. W bezpośrednim kontakcie z pacjentem - zauważył. - A za to są nie tylko źle opłacani. Nie mają też samorządu, nie mają szans na rozwój zawodowy (kształcić się muszą za własne pieniądze). Nie mają opieki prawnej ani wsparcia psychologicznego. A na dodatek są traktowani jako "inny zawód medyczny".
ZOBACZ RÓWNIEŻ:
Protest ratowników medycznych na Wałach Chrobrego w Szczecin...
Nic dziwnego, że odchodzą z pracy. Lider Stowarzyszenia 2050 zapytał więc rządzących, co zrobią, kiedy ich zabraknie? Przypomniał przy tym, że średnia wieku pielęgniarek przekroczyła 55 lat. Lekarze związani z ratownictwem są - średnio - jeszcze starsi.
- Za chwilę nie będzie ludzi w zawodzie - alarmował. - Na co nam się wtedy przyda nowoczesny sprzęt? Powtarzam, reformę systemu trzeba zacząć od ludzi!
Cezary Pakulski ocenił, że w Polsce brakuje już około 5-8 tys. ratowników.
Ale przedstawiciele zawodów medycznych nie tylko odchodzą z zawodu. Oni również protestują. Przedstawiciele Stowarzyszenia 2050 przypomnieli o Białym Miasteczku w Warszawie. Wspomnieli też niedawny incydent związany ze śmiercią zdesperowanego warszawiaka.
- Proszę sobie przypomnieć, kto udzielał pomocy temu panu - mówił Bartłomiej Zimoch, prezes Stowarzyszenia Ratowników Medycznych Pomorza Zachodniego. - To ratownicy byli przy nim jako pierwsi. Ratowali go, kiedy inni zdążyli się jedynie złapać za głowę.
Ale ratownicy protestują nie tylko w stolicy. Prof. Pakulski pokazał w czwartek tzw. mapę konfliktów. Widać na niej, że jest ich już w kraju kilkadziesiąt. W pierwszych dniach października w tych miejscach zespoły ratownicze nie wyjadą do pacjentów.
Ale, zdaniem Wojciecha Andrusiewicza, rzecznika prasowego Ministerstwa Zdrowia realizacja postulatów protestujących spowodowałyby „wzrost nakładów w ciągu kilku miesięcy o 104 miliardy złotych w tym 65 miliardów na sam wzrost wynagrodzeń”.
- Zawsze wzrost nakładów na ochronę zdrowia jest słuszny - podkreślił przedstawiciel resortu. - W tym roku mamy szacowane koszty roczne na poziomie 120 mld zł, które zapewne przekroczymy. W przyszłym roku planujemy kolejny wzrost. I pamiętajmy, że dążymy do 7 proc. PKB w roku 2027 co oznacza realnie wzrost nakładów na ochronę zdrowia w najbliższych latach o około 83-85 mld zł.
Andrusiewicz przyznał, że postulaty ratowników są obiektywnie słuszne, ale budżet państwa nie wytrzymałby ich realizacji.
- Nie jesteśmy w stanie ich zrealizować. Nie możemy w ciągu czterech miesięcy wyłożyć 104 mld zł – powiedział rzecznik Ministerstwa Zdrowia.
ZOBACZ TEŻ:
ZOBACZ TEŻ:
Bądź na bieżąco i obserwuj:
