EURO 2020. Włosi świętują mistrzostwo Europy. Nadchodzi nowa era dominacji Azzurrich?

Włosi w poniedziałek rano wylądowali z Puchar Henriego Delaunaya na rzymskim lotnisku Fiumicino. Kapitan Giorgio Chiellini, który po meczu spał z trofeum, przyleciał w adekwatnym nakryciu głowy, koronie. Podobnie jak po zdobyciu mistrzostwa świata w 2006 r., świętowali z kibicami przejeżdżając ulicami stolicy autobusem z odkrytym dachem. Po południu przyjąć ich mieli prezydent Sergio Mattarella i premier Mario Draghi. Gratulacje spłynęły m.in. od papieża Franciszka czy wielkiego kibica futbolu, byłego premiera Silvio Berlusconiego.

Piłkarscy eksperci chwalą Italię za ładną, zespołową grę, konsekwencję w dążeniu do celu i wiarę w zwycięstwo. Na Wembley podnieśli się, choć stracili gola już w drugiej minucie.

– Włochy zasłużyły na tytuł. Grały zespołowo, dominowały przez 120 minut. W finale, tak samo jak przez cały turniej, widziałem bardzo mocną drużynę. To dobry omen przed przyszłorocznym mundialem – skomentował w wywiadzie dla dziennika „La Presse” selekcjoner mistrzów świata z 2006 r. Marcelo Lippi.

– Mamy fenomenalny zespół. Ale to dopiero początek. Azzurri mogą rozpocząć własną erę, jak Hiszpanie czy Francuzi. Byliśmy wyraźnie lepsi od Anglików. Roberto Mancini wykonał znakomitą robotę – komplementował z kolei Dino Zoff, legendarny bramkarz drużyny, która zdobyła mistrzostwo Europy w 1968 r. i selekcjoner srebrnych medalistów EURO 2000, w rozmowie z UEFA.com.

Poniekąd już możemy mówić zresztą o dominacji. Włosi nie przegrali meczu od 10 września 2018 r.! 34 kolejne spotkania kończyli zwycięsko (29, w tym po dogrywce z Austrią oraz karnych z Hiszpanią i Anglią) albo remisowo (5).