Niedawno widzowie oglądali cię w telewizyjnym programie Must be the Music, gdzie występowałaś ze swoim zespołem Levi, teraz zdecydowałaś się na udział w The Voice of Poland i przeszłaś do kolejnego etapu. Uważasz, że udział w show to jedyna dziś forma wybicia się?
Niestety dziś, dla młodych muzyków bez menadżera i znajomości, to jedyny sposób, żeby o sobie dać znać. Talent show dociera do Polaków, a rozpoznawalna twarz ułatwia artystom załatwianie koncertów.
Czujesz, że Twoja twarz jest teraz bardziej rozpoznawalna?
Zaczynam to odczuwać. Kilka dni temu na dworcu w Krakowie podeszła do mnie dziewczyna i pogratulowała występu. To było miłe.
W The Voice of Poland występujesz już bez zespołu. Levi odszedł w odstawkę? Chcesz działać samodzielnie?
Nic z tych rzeczy, nadal gramy wspólnie. Pierwszego października występujemy na Rawa Blues Festiwal, ale chcę równolegle rozwijać się samodzielnie, pracować na swoje imię i nazwisko. Udział w talent show to dla mnie próba zmierzenia się z samą sobą. Chciałam przekonać się, czy zdołam zainteresować swoim głosem innych muzyków. Z jury tylko Piasek nie odwrócił się, żeby zobaczyć, kim jest osoba, która tak śpiewa. Dla mnie to ważne doświadczenie i mobilizacja do pracy nad swoim pierwszym singlem, który powinien ukazać się pod koniec roku.
Blues to muzyka, którą masz we krwi?
Chyba tak. Najmocniej odczułam to w Chicago, gdzie poleciałam rok temu. Chciałam zobaczyć miejsce, w którym się urodziłam. Dwa miesiące spędziłam w klubach bluesowych. Coś niewyobrażalnego! Nigdzie w Polsce nie czułam się aż tak do szpiku przesiąknięta bluesem. Ta muzyka we mnie wirowała. Po tej podróży powstał utwór „Mama say”, który wykonaliśmy z Levi w Must be the Music.
Jury uznało, że to blues prosto z Ameryki.
I to stwierdzenie było dla mnie największym uznaniem.
To znaczy, że również Twój nowy syngiel będzie bluesowy?
Nie, bluesa gram tylko z Levi. A singiel będzie mój.
Miałaś okazję zaśpiewać w Chicago?
Zaśpiewałam w klubie Green Mill. Po koncercie było jam session, czyli moment, kiedy inni muzycy, siedzący na widowni, mogą się zaprezentować. Po moim występie jeden z nich poklepał mnie po ramieniu, mówiąc „good girl”, i zaproponował, wspólny występ na jego koncercie. Niestety musiałam już wracać, więc odmówiłam.
Nie myślałaś, żeby spróbować robić karierę w Stanach Zjednoczonych, skoro tam ludzie bardziej czują bluesa?
W Polsce też nie mogę narzekać na brak propozycji. Kiedy nagrywaliśmy z Levi naszą pierwszą płytę, poznałam Bobasa, czyli Jakuba Wilka. Zaproponował, żebyśmy stworzyli duet. Zgodziłam się, bo dla mnie każde doświadczenie muzyczne jest ciekawe i wiele potrafi nauczyć. Później ja wciągnęłam Bobasa do innego projektu, w którym udział z kolei zaproponowano mi, gdy byłam na warsztatach muzycznych dla wokalistów. Teraz koncertuję na Ukrainie wraz z zespołem ShockolaD.
Wiele się zatem dzieje w Twoim życiu i bez udziału w talent show. Czy te programy są ci naprawdę potrzebne?
Telewizja to rozpoznawalność, której nie jestem w stanie zdobyć tylko koncertując. Dziś za znaną twarzą idą pieniądze. Próbowałam mieć firmę, niestety zamknęłam działalność, gdy po 2 latach przyszło płacić wysoki ZUS. Nie byłam w stanie. Muzykę kocham tak bardzo, że mogłabym ją jeść, gdyby to tylko wystarczyło do życia. Utrzymuję się z tego, co zarobię na koncertach. Chciałabym móc godnie zarabiać. Dlatego to show.