Siedem zwycięstw Igi Świątek
Świątek i Gauff mierzyły się dotychczas ze sobą siedmiokrotnie, a Amerykanka miała pełne prawo nabawić się poważnych kompleksów - nie tylko bowiem nie wygrała żadnego pojedynku, ale nie była w stanie nawet uszczknąć choć jednego seta.
Faworytką sobotniego spotkania była Polka, urodzona w 2004 roku rywalka ostatnio zanotowała jednak największy sukces w karierze. Na początku sierpnia w Waszyngtonie po raz pierwszy udało jej się wygrać turniej rangi 500. Wcześniej co prawda okazywała się najlepsza w trzech innych tenisowych imprezach (Linz, Parma, Adelajda), były to jednak zawody niższej rangi (125 i 250).
Historyczny moment dla Coco Gauff
Od początku spotkania obydwie tenisistki starały się pilnować własnego podania. Imponowała zwłaszcza Gauff, która potrafiła dzięki dobremu serwisowi, po którym rywalka miała kłopoty z odegraniem, wygrać gema. Przy stanie 3-2 dla Igi nastąpiło jednak pierwsze przełamanie. Polka wykorzystała chwile słabości rywalki, która nie trafiała pierwszym serwisem i zyskała dwupunktową przewagę.
Jeśli ktoś sądził, iż był to kluczowy moment pojedynku, z pewnością był mocno zaskoczony dalszym przebiegiem seta. Oto łącznie cztery następujące po sobie gemy wygrywały zawodniczki returnujące. Szkoda zwłaszcza sytuacji przy stanie 5:3. Świątek serwowała, by zamknąć seta. Nie udało się, a chwilę później jej rywalka przełamała niemoc i doprowadziła do wyrównania. Polka miała jeszcze dwie okazje na triumf w pierwszej partii w dwunastym gemie - ostatecznie jednak zwyciężczynię wyłonił tie-break, w którym lepiej spisała się Gauff (2-7).
Iga Świątek odrobiła straty
Amerykanka po raz pierwszy w karierze wygrała seta z Igą, nie sama porażka jednak martwiła, ale słabsza postawa naszej tenisistki w końcowych fragmentach partii. Niepokój budziła zwłaszcza liczba popełnionych prostych i niewymuszonych błędów - łącznie w całym secie Polka zanotowała ich aż 21. Od tego, czy uda się ich uniknąć w dalszej części spotkania zależało, czy Świątek zdoła odwrócić losy pojedynku.
W drugą partię lepiej weszła nasza tenisistka, która szybko przełamała rywalkę (w trzecim gemie). Polka rzadziej się myliła i nie pozwoliła sobie także na dłuższą chwilę słabości nawet w sytuacji, gdy nie wykorzystała doskonałej okazji na kolejne przełamanie. Zaimponowała zwłaszcza przy stanie 5:3, gdy wygrała gema bez straty punktu, mimo że to Gauff serwowała.
Coco Gauff z awansem do finału
W decydującym secie do stanu 3:3 punktowały wyłącznie serwujące. Jasne wówczas stało się, iż tenisistka, która pierwsza zyska przewagę przełamania, najprawdopodobniej wygra całe spotkanie. W siódmym gemie udało się to Amerykance, która szansy nie wypuściła z rąk i ostatecznie po raz pierwszy w karierze pokonała Świątek.
W niedzielnym finale Gauff zmierzy się ze zwyciężczynią pojedynku pomiędzy Aryną Sabalenką i Karoliną Muchovą. Z kolei nasza tenisistka do gry powróci podczas wielkoszlemowego turnieju US Open, który rozpocznie się pod koniec sierpnia.
