To on przez 24 lata więził, gwałcił własną córkę i płodził z nią dzieci. Teraz mówi, że ma jedno marzenie: by wyjść z więzienia i wrócić do swojej żony i do swojej gnębionej córki.
Pierwszy wywiad potwora
Josef Fritzl zgodził się na udzielenie wywiadu dziennikarzom niemieckiej bulwarówki "Bild".
- Nadal ją kocham - tak mówi o swojej córce Elisabeth Fritzl, który półtora roku temu został skazany przez austriacki sąd na dożywocie.
Dziennikarzy najbardziej zdziwiła nieprzejednana, niereformowalna - jak to określili - postawa tego człowieka, który wyraża na przykład zdziwienie z tego powodu, że gnębiona przez niego córka ani razu nie odwiedziła go za kratami. "Bild" przypomina, że Elisabeth, jak to podliczono, została zgwałcona przez swojego ojca ok. 3 tys. razy.
Napisałem do córki osiem listów. Nie odpisała mi, ale i tak wiem, że mnie kocha - mówi Fritzl
Dziennikarze opisują 75-letniego w tej chwili Fritzla jako pewnego siebie mężczyznę, którego nie złamało życie za kratami. W kwietniu ubiegłego roku Fritzla skazano na dożywocie. Była to kara za więzienie córki i spłodzonych z nią wnuków. A trzymał ich wszystkich Fritz w piwnicy, którą zamienił w swoje prywatne więzienie. O tym tajemnym schowku miała nie wiedzieć nawet jego żona Rosemary.
Fritzl spłodził siódemkę dzieci z córką, jedno zmarło zaraz po narodzinach, Troje z nich, Lisa, Monika i Alexander, miało to szczęście, że wychowywało się z żoną Fritzla na piętrze domu. Ale pozostałe, czyli Kerstin, Stefan i Felix, wraz ze swoją matką Elisabeth żyli przez cały czas w niewoli, w piwnicy bez okien.
W więzieniu Fritzl zapuścił włosy. Powiedział dziennikarzom, że zrobił tak, bo nienawidzi fryzjerów, podobnie zresztą jak dentystów. W rozmowie podkreślał, że jest jednym z najsłynniejszych ludzi na świecie. - Ściskacie ręce takiego właśnie człowieka - chwalił się Josef Fritzl.
Uchylił się od odpowiedzi na pytanie, czy czegoś w swoim postępowaniu żałuje. - Nie chcę o tym mówić - skwitował krótko. Gdy pytano go o przykuwanie córki do łóżka i gwałcenie jej odpowiadał niezmiennie, że ją kocha. I dodaje, że ma do niej żal. - Napisałem do niej już osiem listów, nie odpowiedziała mi ani razu - żali się. Ale wiem, że nadal mnie kocha.
Chce wrócić do żony
Żona Fritzla Rosemary tuż po skazaniu Fritzla na dożywocie rozeszła się z nim. On jednak nie zamierza o niej zapominać. - Marzę cały czas o tej chwili, kiedy wyjdę z więzienia, chciałbym opiekować się moją żoną, ona tak długo była lojalna wobec mnie - wyznaje Fritzl.
* Ofiara pedofila gwiazdą telewizji
* Natascha Kampusch opowiada o piekle życia w domu porywacza
W czasie pobytu w więzieniu Fritzl pasjami ogląda amerykańska komedię "Two and a Half Men", bo - jak mówi - jeden z bohaterów przypomina mu jego syna.
Do tej pory ani jedno jego dziecko nie odwiedziło go w więzieniu w Stein. To silnie strzeżony zakład karny, w którym osadzono 900 więźniów. 90 - jak twierdzi dyrekcja placówki - jest niereformowalnych, nie zmienią się nigdy, i do tej grupy zaliczono też Fritzla.
On sam obwinia władze, iż nie dopuszczają do niego dzieci. Niewielka cela z widokiem na winnice, w celi Fritzl może uprawiać pomidory i przeskakiwać pilotem po jednym z 38 programów kolorowego telewizora. I najczęściej zatrzymuje się na swojej ulubionej amerykańskiej komedii z Charliem Sheenem pod tytułem "Two and a Half Men".
Tylko raz się złamał
Ten wielki twardziel, na jakiego teraz pozuje, przyznaje się do jednej chwili słabości. A było to wówczas, gdy poznał na sali sądowej swoją córkę Elisabeth. I tak to nim ruszyło, że przyznał się do wszystkich stawianych mu zarzutów, choć wcześniej zaprzeczał, jakoby miał więzić i gwałcić swoją córkę.
Dzień Fritzla zaczyna się o godz. 5.30. Bierze wtedy prysznic. Przez następne pół godziny gimnastykuje się, potem jest czas na pracę, czyli na mycie korytarza więziennego. O godz. 9 ma w planach ćwiczenia na rowerze, a jeździ mniej więcej przez godzinę, by utrzymać formę. Następnie szykuje sobie posiłek, a po południu wychodzi w towarzystwie dwóch strażników na spacer. Po godzinie wraca do celi.
Godzina z Fritzlem
Dziennikarze niemieckiej gazety, którzy spędzili z Josefem Fritzlem w sumie 70 minut, mówili potem, że jest on niereformowalny, że nadal śle listy do córki, której zafundował piekło i prosi ją o pieniądze. I mówi, że ją kocha, ona jego też.
Fritzl wpadł przez przypadek. Gdy zachorowała jego najstarsza córka Kerstin, pozwolił, by pojechała do szpitala. I tam lekarze zwrócili uwagę na dziwnie zachowującą się kobietę. Początkowo nie chciała ona powiedzieć, gdzie mieszka i co robi. Z czasem jednak wyznała najpierw lekarzom, a potem policjantom straszną prawdę. Kiedy policjanci przyjechali do domu Fritzla i otworzyli piwnicę, tajemnica Amstetten wyszła na jaw.
Kazimierz Sikorski
* Ofiara pedofila gwiazdą telewizji
* Natascha Kampusch opowiada o piekle życia w domu porywacza