Oczywiście z odpowiedziami bywa różnie: czasem ktoś ma atak arogancji i wzgardy odpowiadając niemal jednowyrazowo, czasem udaje, że nie zrozumiał pytania niewystarczająco precyzyjnie zadanego, czasem pouczy radnego, że zakres pytania wykracza poza interpelację, ale jakoś to się kula. Taka gra, w której wiesz, że strona zapytana wykorzysta każdą okazję do uniku, jeśli jej to umożliwisz i sfauluje, jeśli pozwolisz. Nikt się nie obraża i gra się toczy.
Niedawno, jeden z aktywniejszych radnych, reprezentujący Gdyński Dialog Ireneusz Trojanowicz, zaniepokojony informacją od mieszkańca, w interpelacji zapytał, czy to, że najemca lokalu w kaplicy cmentarza witomińskiego, sprzedający tam kwiaty mógł zgodnie z prawem dostać dwa kolejne przedłużenia umowy bezprzetargowo. Wygrał przetarg na dwa lata, a potem łaskawość zarządzających cmentarzem ochroniła go przed konkurencją, walką cenową i dyskomfortem. Dwie kolejne „przedłużki” spadły jak z nieba. Radny, chcąc mieć jasność, czy ta łaskawość jest zgodna z prawem i aprobowana przez prezydenta, złożył wiec interpelację.
Temat zdawał się prosty: albo ZCK mógł zrezygnować z przetargu albo nie, a jeśli mógł – to na jakiejś podstawie. Radny nie musi znać każdego przepisu w galaktyce, ale ten, kto robił przetargi i ich nie ponawiał, zapewne wie co może, a czego nie, zna zasady, regulaminy, uchwały go obowiązujące itd. Dzięki interpelacji wszystko powinno być jasne. To, że w Gdyni odpowiada się na interpelację, nawet w banalnych sprawach, na ostatni dzień, to już pewien rytuał i koloryt lokalny.
Musimy ci odpowiedzieć, fakt, ale sobie poczekasz – ten klimat znają gdyńscy radni i z koniem się nie kopią. Ale tym razem niespodzianka, bo przyszła odpowiedź, której sensem jest: potrzebujemy więcej czasu, by to wyjaśnić. To nie było pytanie o wykaz dokumentów z ostatnich 10 lat, albo zestawienie danych z różnych jednostek miejskich. Nie trzeba było wytworzyć żadnych opracowań, zestawień, wyszukać danych z różnych budżetów itd. To kwestia, na jakiej podstawie Zarząd Cmentarzy Komunalnej gospodaruje lokalami, które ma w zarządzie i na jakich zasadach może je udostępniać. Czyli pytanie o codzienność, o podstawy rutynowego, powtarzalnego i standardowego działania. A tu: masz babo placek! Popłoch. Gromadzenie dokumentów. Wyjaśnienia. Sprawdzanie.
Trzeba zrestartować rzeczywistość? Poznać przepisy? Zorientować się, czy oni w tym ZCK w ogóle jakieś stosują? Aż się boję myśleć, że trzeba jakieś dokumenty dopiero wytworzyć…
„I śmiech niekiedy może być nauką, jeśli się z przywar nie z ludzi natrząsa” napisał kiedyś Ignacy Krasicki i niegłupio to ujął. Żeby nie szydzić i nie biadolić, zamieszczam bezpłatną poradę dla pana prezydenta i jego akolitów: tam gdzie tylko można robić przetarg, róbcie przetarg czy konkurs ofert, nawet gdy nie trzeba. Nie będzie podejrzeń i niepokojów, ani interpelacji w takich sprawach, a urzędnicy nie będą wpadać w popłoch próbując dopasować kwity do rzeczywistości. A pani od kwiaciarni pewnie i tak sobie poradzi, tak jak radzą sobie setki innych, którzy w wyniku przetargów wynajmują lokale. I wiem, że w przypadku sprzedaży terenu na Przemyskiej przetarg był, a emocje i tak są – więc skoro umiecie zrobić przetarg bez krzywdy dla zainteresowanych, to tym bardziej go róbcie.
*A ponadto uważam, że Polanka Redłowska nie powinna być sprzedana i powinna być ogólnodostępna, a transparentność postepowania i decyzji to fundament samorządu.
ZYGMUNT ZMUDA - TRZEBIATOWSKI
CZYTAJ:Gdynia do przeglądu: "W moim mieście wyrąbali sady". Felieton Zygmunta Zmudy-Trzebiatowskiego
