Przykry zapach na klatce schodowej, cotygodniowe mycie okien i zabrudzone parapety - tak przez kilka ostatnich lat wygląda życie mieszkańców jednego z bloków na osiedlu Wichrowe Wzgórze. A to tylko część problemów, jakie sprawia rodzeństwo zamieszkujące jeden z lokali.
- Są to ludzie nie do końca sprawni umysłowo. Na pewno potrzebują pomocy, ale życie z nimi w jednej klatce jest niemożliwe - skarży się Krystyna Lewandowska. Jej zdanie podzielają także inni sąsiedzi.
W mieszkaniu, które zajmuje rodzeństwo od dłuższego czasu nie ma prądu i gazu. - Został odcięty przez zadłużenie - mówi Teresa Szczepaniak, również mieszkanka bloku.
Balkon lokalu jest kompletnie zagracony, przesiaduje na nim stado gołębi zanieczyszczających pozostałe parapety i balkony. W oknach wiszą stare rolety, w donicach są dawno uschnięte kwiaty, a na sfatygowanych drzwiach wejściowych do mieszkania znajdują się naklejone przez prokuratora oznaczenia z… 2014 roku.
- Sąsiedzi regularnie nas zalewają, a że nie mają ubezpieczenia, za wszystko musimy płacić z własnej kieszeni - tłumaczy Krystyna Lewandowska wskazując na zacieki i zagrzybienie na suficie. - Teraz i tak jest nieźle, bo niedawno remontowaliśmy mieszkanie - dodaje.
Dorosłe rodzeństwo zostało w mieszkaniu po śmierci matki, a wcześniej ojca. Nie jest w stanie samodzielnie żyć.
- Co tydzień muszę myć okna, ponieważ wylewają z balkonu mocz. Właściwie nie wychodzą z mieszkania, nie reagują także, kiedy puka się do ich drzwi - tłumaczy Lewandowska.
- Była tu już policja, straż pożarna, przedstawiciel spółdzielni i opieki społecznej. Nikomu nie udało się wejść - zaznacza Walentyna Budzyńska, również mieszkanka bloku.
Sąsiedzi szukali pomocy w spółdzielni. Ta twierdzi, że trudno rozwiązać tę sprawę, ponieważ nie pozwalają jej na to przepisy. - W prokuraturze toczy się sprawa o przymusowe ubezwłasnowolnienie. Tu jest problem pod każdym względem. Nie mamy możliwości innego oddziaływania, ale próbujemy na wszelkie sposoby. Ci ludzie potrzebują pomocy - tłumaczy Jan Marciniak, prezes spółdzielni mieszkaniowej Winogrady.
Pomóc może rodzeństwu opieka społeczna. - To są ludzie ze swoją historią. Mieszkająca tam kobieta ma córkę, która nie mieszka w Poznaniu. Z nikim jednak nie utrzymują kontaktu, nawet z nami. MOPR przygotował wniosek o umieszczenie tych państwa w domu pomocy społecznej bez ich zgody. Teraz wystąpiliśmy o zabezpieczenie ich na czas postępowania - tłumaczy Lidia Leońska z MOPR.
Według niej rodzeństwo może mieć zaburzenia psychiczne.
Sprawa może się więc rozwiązać w każdej chwili. Mieszkańcy bloku na Wichrowym Wzgórzu walczą jednak o to od lat.
- To jest gehenna - podsumowują zgodnie.