Pierwszy z przesłuchanych świadków towarzyszył Jackowi Hryciowi w klubie Impresja. Po wspólnie spędzonym wieczorze rozdzielili się jednak. Świadek odjechał taksówką, a Jacek Hryć z kolegą Arielem odeszli w drugą stronę. Według świadka jeden z siedzących na ławie oskarżonych już w klubie prowokował bójkę, jednak sytuacja się uspokoiła.
Ariel D. był przesłuchany przez sąd jako drugi świadek. Jego zeznania są kluczowe dla sprawy, bo widział atak na Jacka. Po spokojnie spędzonym wieczorze, kiedy spontanicznie do niego dosiadł się Jacek Hryć, wyszli razem z lokalu. W odległości ok. 20-30 metrów od wyjścia z lokalu Jacek Hryć miał odpowiedzieć na zaczepki z grupki osób „zamknij się smarkaczu” lub „zamknij się szczeniaku”. Ariel D. zeznał, że Jacek był w stanie upojenia alkoholowego. - Jacek był dla mnie zawsze taką energetyczną osobą, był zawsze wesoły, ciepły. Ktoś, kto nie znał Jacka nie mógłby ocenić, czy był pijany. Po odejściu z lokalu szliśmy drogą w stronę stacji BP i sklepu E.Leclerc. Prawie u szczytu tej ulicy powiedziałem Jackowi, że oni chyba za nami biegną – powiedział przed sądem główny świadek.
Powiedział, żeby przyśpieszyli i wyciągnął telefon, aby zadzwonić do kolegi. - To była pierwsza rzecz, która mi przyszła do głowy, że w dwójkę nie poradzimy sobie z szóstką, bo tyle mi się wydawało, że było tamtych osób. Nie dodzwoniłem się. Doszliśmy szybkim krokiem prawie do szczytu tej górki. Jacek odszedł w prawo, a ja w lewo. Tak wyszło, nie uzgadnialiśmy tej decyzji. W momencie, kiedy byłem atakowany, byłem na środku skrzyżowania na asfalcie. Zaatakował mnie oskarżony Łukasz K. Był to dziwny atak, bo był to nieudany wyskok. Chciał chyba powalić mnie na ziemię. Zrobiłem unik, a on zrobił fikołka na asfalcie – zeznał świadek.
Odbiegł ok. 30 metrów w dół ul. Solidarności. Jacka Hrycia z pola widzenia stracił już w momencie, kiedy się rozdzielili. Chciał zdystansować się przed ewentualnym kolejnym atakiem. Spojrzał za siebie i zauważył, że jego napastnik dobiegł do grupy czterech osób, która już kopała Jacka Hrycia. - Miałem Jacka na wysokości oczu, kiedy leżał na chodniku, na kostce brukowej. Widziałem czterech mężczyzn, którzy kopali Jacka, dwóch z jednej strony, dwóch z drugiej. Wszyscy kopali Jacka od pasa w górę. Nie zasłaniał się, ani nie krzyczał. Nie wykonywał żadnych ruchów. Wydaje mi się, że był nieprzytomny. Moją uwagę skupił chłopak w niebieskiej bluzie, czyli oskarżony Dawid K. bo miałem go przodem do siebie, a jego ciosy były zadawane piętą w twarz. Nie było tak, że skakał po głowie, tylko wyglądało to tak, jakby chciał wbić głowę Jacka w kostkę brukową – wyjaśnił ze szczegółami świadek, pokazując na polecenie sądu, jak wyglądało brutalne kopanie po twarzy.
Jastrzębie-Zdrój: Dramat rodziny skatowanego na śmierć Jacka...
Świadek zeznał, że oskarżony Łukasz K. dobiegł do Jacka Hrycia i kopnął go także kilka razy. W tym czasie świadek dzwonił już na numer alarmowy 112. Ariel D. podkreślił, że nie widział momentu pierwszego uderzenia Jacka i sprowadzenia go do parteru. Widoczność była dobra, bo już świtało. Według Ariela D. na rampie powyżej w tym czasie pojawiło się kilka osób, które musiały widzieć to samo co on. Nie było z ich strony jednak żadnej reakcji.
Kolejną rozprawę wyznaczono na drugą połowę marca.
CZYTAJ RÓWNIEŻ
Zabójstwo Jacka Hrycia: koniec śledztwa w sprawie, która wstrząsnęła Jastrzębiem
Bandyci skatowali 28-latka na śmierć w Jastrzębiu. "Nasz Jacuś został brutalnie zabity"
POLECAMY PAŃSTWA UWADZE: