Michałowo. W pożarze zginęły dwie osoby. Syn małżeństwa nie wyklucza, że to podpalenie [17.09.2019]
Do tragedii doszło pod koniec maja tego roku. Spłonęły domek letniskowy i przyczepa kempingowa stojące na działce w miejscowości Budy (gmina Michałowo). Zgłoszenie od spacerującej obok kobiety, dotarło do służb 25 maja około godziny 6 nad ranem. Przybyli na miejsce strażacy praktycznie nie mieli już czego gasić. Pożar, który najprawdopodobniej wybuchł w nocy, zdążył strawić praktycznie wszystko. W zgliszczach znaleziono dwa częściowo zwęglone ciała. Potwierdzono, że ofiary to właściciele posesji; 66-letni mężczyzna i jego 62-letnia żona.
- Jak przyjechałem, okazało się, że dwa ciała były oddzielnie. Jedno było w przyczepie kempingowej, drugie - w domku letniskowym. Obiekty były oddalone od siebie co najmniej o około 10 metrów. Raczej niemożliwe, żeby żadne z rodziców się nie uratowało. Bardzo ciężko mi uwierzyć w to, że zginęli w tragicznym wypadku - mówi osierocony Krzysztof Olejniczak, syn zmarłych.
Michałowo. Dwie osoby nie żyją. Nikt nie usłyszał zarzutów
Wątpliwości ma sporo. Dlaczego nikt nie próbował uciekać? Dlaczego przed pójściem spać rodzice nie zamknęli samochodu, a na na ocalałym z pożaru stoliku były trzy nakrycia? Czy państwo Olejniczak mieli gościa przed śmiercią? Kim był? Ale to nie wszystko.
- Zdobyliśmy materiał filmowy, na którym widać pożar. Nie powstał od wybuchu butli gazowej. Butla wybuchła około 25 minut później - twierdzi 35-latek. Nie wierząc w organy ścigania, do wyjaśnienia tej sprawy zatrudnił detektywa Krzysztofa Rutkowskiego. W lipcu w Białymstoku zorganizowali wspólną konferencję prasową obiecując informowanie o swoich ustaleniach.
Od tego czasu o sprawie cisza. Tymczasem w prokuraturze toczyło się śledztwo pod roboczym artykułem "nieumyślnego spowodowania śmieci". Po oględzinach miejsca zdarzenia, przesłuchiwano świadków, powołano biegłych z zakresu medycyny sądowej oraz pożarnictwa. Trwało to trzy miesiące. Pod koniec sierpnia, prokurator zdecydował o umorzeniu postępowania z uwagi na brak dowodów przestępstwa.
- W oparciu o opinie biegłych, w tym kluczową opinię z zakresu pożarnictwa, prokurator stwierdził, że nie było udziału osób trzecich w tej tragedii - wyjaśnia Karol Radziwonowicz, szef Prokuratury Rejonowej w Białymstoku. - Zebrany w sprawie materiał dowodowy wskazał, iż najbardziej prawdopodobną przyczyną pożaru było nieostrożne obchodzenie się z otwartym ogniem. Był to więc nieszczęśliwy wypadek.
Według ustaleń śledczych, w pobliżu ściany domku letniskowego znajdowała się butla z gazem. Ściana zapaliła się od płomienia z palnika. Dlaczego gospodarze nie próbowali się ratować? Na te pytanie być może nigdy nie uzyskamy odpowiedzi. Fakt jest taki, że sekcja zwłok wykazała w ich organizmach znaczne ilości alkoholu: 1,3 praz 1,9 promila. Ze względu na poważne uszkodzenie szczątków, badania wykonano na postawie pobranego wycinka mięśnia udowego oraz moczu.
Postanowienie o umorzeniu śledztwa nie jest prawomocne. Bliskim ofiar wciąż przysługuje zażalenie do sądu.
