Jak zdradził portalowi i.pl jeden z aktywnych działaczy Konfederacji, najgorętszym nazwiskiem, które miało przysporzyć partii wyborczego zainteresowania, miał być znany wszystkim Polakom strongman, czyli Mariusz Pudzianowski. Według naszego informatora, rozmowy toczące się w sprawie jego miejsca na liście były dosyć zaawansowane. Ostatecznie jednak sportowiec miał poprosić o czas do namysłu, świadom tego, że jawne ogłoszenie jego startu w październikowych wyborach zamknie mu najprawdopodobniej wiele drzwi w rozwoju sportowej kariery w ciągu kilku nadchodzących miesięcy.
Management sportowca, z którym skontaktował się portal i.pl, do momentu publikacji artykułu nie potwierdził jednak ani tego, że start Mariusza Pudzianowskiego z list Konfederacji jest już ustalony ani faktu, że rozmowy takie rzeczywiście miały miejsce.
Inni członkowie Konfederacji, u których portal i.pl szukał potwierdzenia tych doniesień, nie chcieli komentować sprawy lub zasłaniali się niewiedzą. Od jednego z liderów ugrupowania udało się jednak wydobyć potwierdzenie tych doniesień:
- Rzeczywiście, słyszałem że takie rozmowy były prowadzone. Nie wiem jednak, jaki jest ich wynik. Temat chyba umarł
– powiedział jeden z członków Rady Liderów.
Nie chciał jednak zdradzić nic więcej na temat nazwisk, które pojawią się na listach. Podobnie powściągliwi byli inni członkowie Rady Liderów:
- Przewidujemy serię konferencji prasowych w okręgach, natomiast całe listy nie są jeszcze domknięte. To nie jest tak, że mamy pełne listy. Natomiast mamy czołówki list i je będziemy prezentować
– wyjaśnił szef sztabu Konfederacji, Witold Tumanowicz.
„Jedynki” na listach wyborczych Konfederacji w 21 okręgach, które przypisane zostały Nowej Nadziei, wchodzącej w skład Konfederacji, nie są tajemnicą. Zostały bowiem wyłonione w ramach prawyborów, które odbyły się na przełomie stycznia i lutego.
Sport to zdrowie – byle nie z Konfederacją
O tym, że kontakt ze środowiskami związanymi z Konfederacją niezdrową czkawką odbił się sędziemu piłkarskiemu Szymonowi Marciniakowi, usłyszeli wszyscy, gdy arbiter przepraszał zań w wyniku próby wykluczenia go z sędziowania podczas finałów Ligi Mistrzów UEFA. Poszło o udział Marciniaka w konferencji „Everest”, organizowanej przez współprzewodniczącego Konfederacji i prezesa Nowej Nadziei, Sławomira Mentzena. Pomimo iż „Everest” nie miał charakteru politycznego, a biznesowy, arbiter pokajał się publicznie. Wyznał, iż pojęcia nie miał, że bierze udział w wydarzeniu organizowanym przez „środowiska skrajnie prawicowe” i zapewnił, że całym sercem potępia wszelkie formy nienawiści, dyskryminacji lub nietolerancji, a jego udział w konferencji był przejawem błędu w ocenie sytuacji, z którego zamierza wyciągnąć wnioski.
Współpraca z Konfederacją nie opłaciła się też Paulinie Klimek – znanej prezenterce i dziennikarce specjalizującej się w przeprowadzaniu wywiadów z zawodnikami MMA, jak dowiedzieliśmy się ostatnio z informacji opublikowanych przez samą zainteresowaną. KSW, federacja walk MMA, której Klimek była twarzą, zawiesiła z nią współpracę. Na jak długo? „Do odwołania” – czytamy w oświadczeniu przesłanym przez KSW do portalu Wirtualne Media. Przyczyną było to, że Klimek pod koniec czerwca poprowadziła konwencję programową Konfederacji „Tak chcemy żyć!”. Oliwy do ognia dolał wywiad, który gazeta.pl przeprowadziła z nią kilka dni po wydarzeniu. Prezenterka zadeklarowała tam jasno, że światopoglądowo najbliżej jej do Konfederacji.
- Szkoda nam jej. To niesprawiedliwe
– słyszę głosy płynące z wnętrza ugrupowania. Jeden z ważnych działaczy Konfederacji mówi wprost:
- Mamy trochę coś na kształt wyrzutów sumienia, że to przez nas, przez Konfederację, straciła pracę
– mówi. Inny dodaje:
- Kobieta, a ma j*** większe niż wiadomo kto
– działacz Konfederacji nie kryje uznania.
Biorąc te wszystkie okoliczności pod uwagę, a także fakt bycia postacią rozpoznawaną i lubianą, Paulina Klimek miałaby duże szanse w znalezieniu się na listach wyborczych.
- Moim zdaniem, powinna startować
– mówi portalowi i.pl Janusz Korwin-Mikke, zastrzegając, że to musiałaby być jej własne decyzja.
Co na to sama zainteresowana? Niestety, pomimo kilku prób skontaktowania się z nią, była nieuchwytna.
Kobiety Konfederacji
W zakulisowych rozmowach członkowie Konfederacji często przyznawali, że problemem partii jest niewiele kobiet w ugrupowaniu, które mogłyby lub chciałyby powalczyć o miejsce w Sejmie w nadchodzących wyborach. Nie dlatego, że ich nie ma – wiele kobiet stoi na czele okręgów Konfederacji, ale jak wyjaśniają politycy, aktywna działalność w strukturach a codzienna praca parlamentarzysty to dwie różne pary kaloszy. Chociaż wiele spośród nich, jak Natalia Grażyna Kołc, prezes struktur Nowej Nadziei w Gdańsku (której obecność na listach Konfederacji to już pewnik), z sukcesem łączy wiele ról, niewiele jest chętnych, by robić karierę w parlamencie.
Nie wszystkie z pań gotowe byłyby połączyć te zadania z wychowywaniem dzieci – których licznej obecności na ostatniej konwencji nie dało się zresztą przeoczyć.
Spośród rozpoznawalnych kobiet, które mogłyby przyciągnąć zainteresowanie sympatyków ugrupowania, jest dziennikarka i publicystka, Ewa Zajączkowska-Hernik. To ona poprowadziła pierwszą, lutową konwencję Konfederacji pod hasłem „Oddamy wam Polskę”. Przed laty dała się poznać jako działaczka Kongresu Nowej Prawicy. O jej obecności na kształtujących się listach wyborczych z uznaniem wypowiadali się członkowie Rady Liderów zarówno ze strony Nowej Nadziei, jak i z Ruchu Narodowego. Podobnie jednak jak z Pauliną Klimek, decyzje te jeszcze nie zapadły. Co na to sama zainteresowana, zapytana o swoje ewentualne plany wyborcze?
- Zawsze byłam jakoś kojarzona z tym środowiskiem. Wiele osób mnie o to pyta. Na razie na tym mój komentarz się skończy
- odparła tajemniczo.
Kolejną z osób, której nazwisko przewijało się na giełdzie wyborczej w Konfederacji, jest Marta Markowska – dziennikarka z Pomorza, współpracująca z tygodnikiem „Najwyższy Czas!” oraz z emisjaTV. Znana z niezwykle wyrazistych i radykalnych poglądów na stosunki damsko – męskie i określająca się jako propagatorka ruchu red pill dziennikarka przyznała, że toczy rozmowy w sprawie startu w nadchodzących wyborach parlamentarnych:
- Aktualnie pracujemy z panem posłem Braunem nad tym, żeby umieścić mnie na liście w Gdyni z ramienia Korony
– przyznała w rozmowie z portalem i.pl. Dodała, że jej kandydatura nie jest jeszcze zatwierdzona, co wskazywałoby na start Markowskiej z pozycji dalszych niż pierwsze cztery miejsca na liście. Potencjalna kandydatka rzuciła jednak więcej światła na ustalenia dotyczące list:
- Najpierw dostałam propozycję startu od Nowej Nadziei. Chodziłam wtedy na spotkania dla kandydatów i tak dalej. Z czasem skończył się kontakt z ich strony. Od jednej z dziewczyn, którą spotkałam na którymś spotkaniu usłyszałam pytanie, który mam numer na liście? Ja nie wiedziałam o niczym, bo nie dostała żadnej informacji zwrotnej od Nowej Nadziei. Moja rozmówczyni powiedziała, że numery już są, więc jest to dziwne. Próbowałam dobijać się do prezesa okręgu lokalnych struktur Nowej Nadziei, ale słyszałam wymówki, że cały czas trwają ustalenia. Potem zostałam odesłana do posła Tyszki. Zapowiedział, że się odezwie. Nie odezwał się przez kilka tygodni. Skontaktowałam się zatem z panem posłem Braunem. Pan poseł Braun powiedział mi, że nie ma problemu i od razu skontaktował się z liderem lokalnych struktur Korony w Gdyni, z panem Konradem Niżnikiem. Rozmawiałam z nim w piątek i dostałam obietnice, że będzie rozmawiać zarówno z posłem Tyszką, jak i z posłem Urbaniakiem z Gdańska, żeby umieścić mnie na liście w którymś okręgów
– mówi Markowska, potwierdzając dodatkowo, że wstępne listy Konfederacji są już ustalone.
W przeciwieństwie do Pauliny Klimek czy Ewy Zajączkowskiej-Hernik, nie wszyscy członkowie Konfederacji przekonani byli co do dopuszczenia Markowskiej do startu w nadchodzących wyborach. Jako powód podawali młody wiek potencjalnej kandydatki i brak przekonania co do tego, że będzie stała w poglądach. Większość z moich rozmówców przyznała jednak, że według nich powinna w przyszłości próbować swoich sił w polityce, a Konfederacja się na nią nie zamyka.
Pechowcy za burtą
Szczęścia do miejsca na listach nie miała natomiast Justyna Socha, znana działaczka organizacji Stop NOP i przeciwniczka obowiązkowych szczepień. Jak wyjaśnił Janusz Korwin-Mikke w swoim tweecie, prezes organizacji Stop NOP straciła miejsce na liście w rezultacie ujawnienia swojej kandydatury przez 4 lipca, kiedy to prace Konfederacji nad zatwierdzeniem list były na ukończeniu.
Wielu zadawało sobie również pytanie, czy szansę na powrót do życia politycznego ma doradca Sławomira Mentzena i były parlamentarzysta, a dziś lobbysta – Przemysław Wipler. Jak mówi portalowi i.pl jeden z informatorów:
- On bardzo by chciał wrócić do polityki, ale Konfederacja mu tego nie ułatwi. Nie znajdzie się na listach i już został o tym poinformowany
– twierdzi nasz rozmówca. Zapytany o to, czy Wipler może w takim wypadku liczyć na miejsce na listach do Senatu, wyraził powątpiewanie:
- Skupiamy się na wyborach parlamentarnych, bo tu mamy najwięcej do ugrania. Senat jest o wiele trudniejszym polem manewru ze względu na jednomandatowe okręgi wyborcze
– tłumaczy nasz informator. Przeciwnego zdania jest jednak współprzewodniczący Konfederacji, Krzysztof Bosak, który stanowczo przyznaje, że Konfederacja nie odpuści wyborów do Senatu i że już pracuje nad listami kandydatów.
Po debacie na antenie Radia RMF FM pomiędzy współprzewodniczącym Konfederacji i liderem Nowej Nadziei, Sławomirem Mentzenem, a wychowankiem Leszka Balcerowicza i niegdysiejszym posłem i szefem Nowoczesnej, Ryszardem Petru, w partii zapanowały nieco kwaśne nastroje. Oficjalnie wszyscy przyznają, że debatę wygrał Ryszard Petru. Nieoficjalnie słychać jednak, że Konfederacja jest jednak zaskoczona:
- Spodziewaliśmy się porażki Petru, a tymczasem był remis
– mówi jeden z informatorów. Zapytany wprost, czy różnice w poglądach między dwójką ekonomistów są na tyle istotne, że zablokowałyby Petru powrót do polityki z list Konfederacji, odparł:
- Sławek nie przygotował się do debaty. Tymczasem Petru przejrzał wszystkie jego nagrania, wszystkie wypowiedzi, i przygotował się bardzo, bardzo dobrze. To nie byłby głupi pomysł, żeby go wciągnąć na listy. Będzie o tym rozmowa podczas Rady Krajowej Nowej Nadziei, która ma mieć miejsce tuż po sobotniej konwencji Konfederacji. To jest bardzo dobry, genialny ekonomista! Tym bardziej, że poróżniony jest z kierownictwem Nowoczesnej, a Katarzyna Lubnauer przyznała w Radiu Zet, że jego start nie będzie wspierany przez pakt senacki i Koalicję Obywatelską z przystawkami
– mówił informator portalu i.pl.
Dementuje to jednak Krzysztof Bosak, współprzewodniczący Konfederacji, który wiele mówił podczas czerwcowej konwencji o polityce Unii Europejskiej i o tym, jak szkodliwie ingeruje ona w życie Polaków:
- Ryszard Petru? W życiu! To byłby strzał w kolano. Poza tym przecież on nie pasuje do nas programowo. Jest zwolennikiem wprowadzenia w Polsce waluty euro, a nadto jest całkowicie usłużny Unii Europejskiej, co kłóci się z naszymi pomysłami
– mówi pełniący obowiązki prezesa Ruchu Narodowego polityk.
- Włos mi się jeży na głowie!
- wtóruje mu Janusz Korwin-Mikke, zapytany o tę kandydaturę.
Kolejną osobą, co do startu której w Konfederacji brak konsensusu, w związku z czym z pewnością nie znajdzie miejsca na listach, to Sebastian Pitoń. Wyrazisty architekt z Kościeliska i inicjator akcji „Góralskie Veto”, która miała miejsce w czasie pandemii i polegała na sprzeciwieniu się obostrzeniom sanitarnym oraz szczepieniom przeciwko COVID-19.
- Sebastian Pitoń napisał, że gdyby on sam był we władzach Konfederacji, to on sam siebie też by nie wystawił. Po prostu udziela czasem wypowiedzi bardzo skrajnych i troszkę… Troszkę przesadzał
– mówi portalowi i.pl jeden z ważnych polityków ugrupowania i członek Rady Liderów.
Pod znakiem zapytania stoi też start w nadchodzących wyborach Roberta Winnickiego, do niedawna prezesa Ruchu Narodowego. Rozpoznawalny i ceniony polityk zmuszony był zawiesić swoją działalność polityczną z powodu poważnych problemów zdrowotnych, o czym poinformował na Twitterze.
- Decyzja o starcie należy całkowicie do niego
– słychać w Konfederacji. O ewentualnym powrocie Winnicki ma poinformować podczas konferencji prasowej.
Jak układane są listy?
Każda partia na polskiej scenie politycznej ma inny klucz, wedle którego układa swoje listy. Przykładowo – w Prawie i Sprawiedliwości wiele do powiedzenia ma Krzysztof Sobolewski, sekretarz generalny partii rządzącej. W Platformie Obywatelskiej sugestie co do kształtów list mieli przygotować liderzy okręgów. Natomiast w Konfederacji pierwsze cztery pozycje na listach wyborczych zatwierdza Rada Liderów, a częściowa odpowiedzialność za nazwiska, które znajdą się na dalszych miejscach listy, przypisana jest „jedynkom”, które dzięki pracy w swoich okręgach sugerują kolejnych kandydatów.
