Świadczą o tym wyniki badań laboratoryjnych zabawek, które od 2016 roku były prowadzone w dwóch certyfikowanych laboratoriach Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów - w Łodzi i Lublinie. Właśnie zostały opublikowane.
W Łodzi przez ponad 3,5 roku zbadano 867 próbek różnych zabawek. Były to m.in. lalki, piłki, różne figurki, skakanki, puzzle, klocki, farby do malowania palcami oraz zabawki tekstylne. Aż 167 z nich, czyli 19,3 proc. zawierało niedopuszczalne substancje, które są groźne dla dzieci.
W tym samym czasie laboratorium w Lublinie przebadało 1070 próbek i uznało, że ponad połowa, czyli 551 nie spełnia norm.
W Łodzi nie było zastrzeżeń do zabawek pochodzących z Włoch, Unii Europejskiej, Węgier, Tajlandii, Izraela, Birmy czy Indonezji. Najgorzej wypadły dziecięce akcesoria z Chin oraz z... Polski. Szkodliwe substancje zawiera co piąta zabawka, która dotarła do Łodzi z Chin oraz blisko 7 proc. zabawek wyprodukowanych w naszym kraju, przy czym zbadanych zostało 679 akcesoriów dla dzieci z Chin oraz 87 powstałych w Polsce.
W łódzkich badaniach od lat najgorzej wypadają lalki. To właśnie one najczęściej zawierają niedozwolone substancje. Najwięcej odkryto ich w 2017 roku - 47 na 59 wszystkich groźnych zabawek. W ubiegłym roku takich lalek było 30 (na 44 zakwestionowane zabawki). Przez połowę roku w Łodzi doliczono się 19 groźnych zabawek, było wśród nich zarówno pięć lalek jak i pięć piłek.
- Najczęściej wykrywane substancje o ftalany oraz WWA, czyli wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne - zaznacza Anna Stokowska, naczelnik łódzkiego laboratorium. Ftalany były obecne w 163 ze 663 próbek, zaś węglowodory w dwóch z szesnastu próbek.
Pojedyncze próbki zawierały aminy, konserwanty, opóźniacze palenia. Tymczasem stosowane w nadmiarze ftalany czy wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne są bardzo groźne dla zdrowia a nawet życia. Mogą wywoływać astmę, alergie, mają działanie rakotwórcze, mogą też negatywnie wpływać na gospodarkę hormonalną organizmu.
W sprzedaży są także zabawki, które mogą skaleczyć lub mocniej zranić dziecko.
- W tym roku 6,1 proc. z 66 zabawek miało ostre krawędzie metalowe lub zadziory an krawędziach z tworzyw sztucznych - podkreśla Anna Kozak, naczelnik laboratorium w Lublinie. - W ubiegłym roku odsetek takich zabawek wyniósł 2 proc., a zbadaliśmy ich wówczas 50. W 2017 roku 4,1 proc. z 49 zabawek miało takie krawędzie, a w 2016 roku 12,5 proc. z 40.
Co trzeci zbadany w Lublinie wózek dla lalek nie był odpowiednio wytrzymały. To z kolei grozi skaleczeniem dziecka, a nawet zmiażdżeniem jego rączki, jeśli dojdzie do załamania się konstrukcji. Pod tym względem i tak nastąpiła poprawa, w ubiegłym roku tego testu nie zdała połowa zbadanych wózków.
Niedobrze wypadły także kontrole zabawek pociskowych z tzw. przyssawkami. Kontrolujący stwierdzili oddzielanie się przyssawek od pocisków, a także zaniżoną długość pocisków z przyssawkami.
- W przypadku powierzchni uderzeniowych w formie przyssawek miały miejsce wypadki śmiertelne, dlatego też ważne jest, aby przyssawki były albo duże albo mocno przymocowane i by długość tych pocisków była wystarczająca, aby ułatwić usunięcie przyssawki, jeżeli zablokuje drogi oddechowe dziecka - zaznacza Anna Kozak.
Tymczasem z badań wynika, że przyssawki oddzielały się od zabawki w niemal 70 proc. przypadków, zaś zbyt krótkie pociski dołączono do 15 proc. zabawek.
Okazuje się, że odsetek wyników negatywnych próbek od lat utrzymuje się na wysokim poziomie. W 2015 roku wyniósł 38 proc., by rok później wzrosnąć do 44 proc., a dwa lata później spaść do 33 proc. W ubiegłym roku jakość zabawek znów się pogorszyła, pracownicy laboratoriów w Łodzi oraz w Lublinie mieli zastrzeżenia do 40 proc. skontrolowanych próbek. Przez połowę tego roku podpadło im 37 zbadanych zabawek.
Specjaliści apelują do rodziców, dziadków i opiekunów o dokładne sprawdzenie zabawek przed ich zakupem, m.in. pod kątem tego, czy nie składają się ze byt małych części albo czy nie mają ostrych krawędzi.
