News Channel "24"/x-news
- Rozebrano mnie do naga i doprowadzono siłą do sauny. 10 osób wyłamywało mi ręce i nogi. Obserwował to zastępca szefa - wspomina Mikoła Szweć, były więzień 25. kolonii karnej w Charkowie. - Później wsadzono mi w tyłek metrowy kij. Mówi to coś państwu?
- Aby dostać materac, trzeba było przebiec korytarzem, a po drodze biją cię kijem. To tak "na dobranoc". Bezprawie tam nie ma granic - skarży się Pawło Panicz, były więzień 25. kolonii w Charkowie.
Dotychczasowe skargi odniosły niewielki skutek - wicenaczelnik Popow został przeniesiony do innej kolonii. Byli więźniowie chcą jednak dla niego prawdziwej kary i dlatego przyszli grupowo zaprotestować pod budynkiem Zarządu Więziennictwa w Charkowie. Jednak w zarządzie więziennym twierdzą, że w kolonii nie wykryto żadnych naruszeń regulaminu.
- Będą panować nasze porządki! Tu będzie rządzić prawo, a nie wasze bandyckie gęby! Będzie rządzić prawo! - wykrzyczał do byłych więźniów Mikoła Ilczaj, szef nadzoru wykonywania wyroków w charkowskim zarządzie służby więziennej.
Popierający protest działacze społeczni liczą, że ludzi nie bojących się mówić o okrucieństwach za drutem kolczastym będzie więcej i zdołają w końcu złamać system. Mają nadzieję, że urząd się ugnie, a warunki w zakładach karnych się poprawią - choć trochę.