Śląsk Wrocław zwycięstwem nad aktualnym mistrzem Polski umocnił swoją pozycję w środku stawki w PKO Ekstraklasie. Walczący o utrzymanie wrocławianie złapali oddech, jaki daje im sześciopunktowa przewaga nad strefą spadkową. Wciąż nie jest to dużo, ale najwyraźniej trener uznał, że to dobry moment, by powiedzieć kilka mocniejszych słów.
– Oglądam programy, czytam media, staram się być na bieżąco. Muszę powiedzieć, że obecna atmosfera wokół klubu, cała ta otoczka, jest niesamowicie negatywna. Dziennikarze powinni pisać prawdę, a nikt nie mówi o naszej sytuacji kadrowej. Mam wrażenie, że to 11. miejsce w tabeli i ćwierćfinał Pucharu Polski traktowane są jak tragedia, a przy naszej kadrze to ogromny sukces – powiedział nie gryząc się w język Serb.
Na potwierdzenie swoich słów przytoczył zmiany, jakich musiał dokonywać w trakcie spotkania. Kiedy drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę zobaczył Víctor García, na lewe wahadło musiał wejść Piotr Samiec-Talar, nominalnie napastnik, w ostatnich miesiącach przemianowany na skrzydłowego. Nieobecność Hiszpana w kolejnym spotkaniu to spory problem, ponieważ jest on jedynym nominalnym lewym obrońcą/wahadłowym w kadrze WKS-u. Wprawdzie jest jeszcze 22-letni Olivier Wypart, który od kilku lat znajduje się w kadrze pierwszego zespołu, ale nigdy nie zadebiutował na poziomie ekstraklasy.
– Wciąż nie wiem, kim zastąpimy Garcíę. Mamy sporo czasu na podjęcie tej decyzji i będziemy się nad tym poważnie zastanawiać – odpowiedział wymijająco Djurdjević.
W najbliższą środę Śląsk Wrocław zagra na wyjeździe z drugoligowym KKS-em Kalisz w ćwierćfinałowym meczu Fortuna Pucharu Polski. Tam García będzie mógł zagrać, choć trzeba pamiętać, że wedle przepisów na boisku musi znajdować się aż dwóch młodzieżowców. W niedzielę 5 marca wrocławianie zmierzą się z Cracovią przy ul. Kałuży w stolicy Małopolski. Wówczas będą musieli radzić sobie bez hiszpańskiego wahadłowego, a także kontuzjowanych Petra Schwarza i Patryka Janasika.
