Jak dobrze wrócić z wakacji

rozmawia Renata Bożek
123RF
Wreszcie mieliście czas tylko dla siebie. Nigdzie nie musieliście się śpieszyć i mogliści robić to, co lubicie. I co? Udało wam się wypocząć na wakacjach? Ależ skąd! Dlaczego tak często jesteśmy rozczarowani rodzinnymi wakacjami - mówi dr Krzysztof Korona w rozmowie z Renatą Bożek

Renata Bożek: Przed wyjazdem na wakacje przeglądałam opinie na temat hoteli i zauważyłam, że najwięcej określeń - "koszmar" i "horror" dotyczyło jedzenia. Wierzyć mi się nie chce, że w dobrym greckim hotelu jest aż tak beznadziejna kuchnia, ani w to, że wszyscy nasi rodacy to kulinarni koneserzy. Dlaczego jedzenie budzi na urlopie tak wiele emocji?

Krzysztof Korona: Być może, że większość z nas na co dzień je byle co i byle jak. Na śniadanie bułka w biegu, w pracy sałatka z cateringu, a wieczorem pierogi z mrożonki. Wyjeżdżają na wczasy i zachowują się jak bulimicy, którzy najpierw odmawiają sobie jedzenia, a potem rzucają się na stół i pochłaniają wszystko, co się da. Wiadomo, jak to się kończy: wymiotami, obrzydzeniem do siebie i do jedzenia. I zamiast koncentrować się na tym, że jest wspaniała plaża i widoki, miła obsługa, treścią urlopowego życia staje się śniadanie, obiad i kolacja. A one nie spełniają oczekiwań, bo te są nie do spełnienia. Nie chodzi bowiem o smak potraw, ale przede wszystkim o zaspokojenie potrzeby bycia "zaopiekowanym", zadbanym, potraktowanym jak król.

Przecież to normalne, że na urlopie chcemy nadrobić nie tylko zaległości kulinarne, ale też spędzać wreszcie więcej czasu z rodziną, prowadzić ciekawe rozmowy z żoną, uczyć dzieci gry w tenisa, zwiedzać zabytki. Bo wreszcie mamy na to czas.
Jeśli ktoś ma nadzieję, że w dwa tygodnie nadrobi to, na co nie miał czasu w ciągu roku, to życzę powodzenia. I założę się, że taki urlop najprawdopodobniej skończy się kłótnią z rodziną, która zbuntuje się: "co ty nas tutaj tak ustawiasz" lub frustracją: "Przecież my nie mamy o czym rozmawiać", "Myślałem, że moje dzieci są inne".

Nawet jeśli ktoś o tym wie, to i tak liczy, że wakacyjna atmosfera ożywi choćby życie we dwoje. Mój znajomy cieszył się, że na tydzień jadą z żoną sami, bo dzieci zostały u dzia-dków. Wszystko byłoby do-brze, gdyby nie sny erotyczne z jego pierwszą miłością, którą niedawno przypadkiem spotkał. Zamiast cieszyć się, że ma fajny seks z żoną, zastanawiał się, co z nim jest nie w porządku.

Fantazje erotyczne to normalna rzecz. Tamta kobieta była kiedyś dla niego ważna, więc nic dziwnego, że się pojawiły. To nie dramat, zwłaszcza jeśli jest zadowolony z seksu z żoną. Dramat byłby wtedy, gdyby facet za wszelką cenę starał się stłumić wszystkie wyobrażenia i podniecenia niezwiązane z małżonką. To prosta droga do stłumienia libido i zaburzeń erekcji.

Są też pary, które liczą, że wszystkie zaburzenia miną, gdy odpoczną podczas wakacji. I życie seksualne rozkwitnie.

Ci to dopiero mogą się rozczarować! Bo takie nastawienie niemal na pewno zamieni urlop w koszmar. Trzeba pamiętać o tym, że sam wyjazd na urlop niczego nie wyleczy. Przeciwnie, nasili problemy.
Moi pacjenci często radzą sobie z kłopotami w związku tak, że uciekają od nich. On trzaska drzwiami i wychodzi do knajpy z kolegą. Ona przestaje się odzywać i idzie spać do drugiego pokoju. W czasie wyjazdu ta metoda nie ma racji bytu, bo jest jeden pokój hotelowy, jedna plaża i poczucie, że przecież po to wyjechaliśmy we dwoje, by być razem. Wyjazd nie rozwiązuje problemów, a może je zwielokrotnić, bo one wciąż są.

Czy to znaczy, że jeśli nasz seks nawet na urlopie był taki sobie lub nie było go wcale, to pora pomyśleć o rozstaniu?

Raczej pora zastanowić się nad rozwiązaniem problemu. I następnym razem wyjechać z planem, jak to zrobić, by on np. mógł się wreszcie kochać. Jeśli przychodzi do mnie kobieta i mówi: "Kocham mojego męża, ale mam swoje potrzeby, a on kończy po 10 sekundach, to co ja mam zrobić? Znaleźć sobie kochanka, pogodzić się z tym, że moje życie seksualne nie istnieje?" W takiej sytuacji doradzam minimum siedmiodniowy wyjazd i niewychodzenie z łóżka. Bo jednym z najprostszych sposobów rozwiązania tego problemu jest nasilenie częstotliwości i intensywności kontaktów seksualnych. Jeśli kobieta chce wyleczyć swojego partnera, musi zacząć rozmawiać z nim o tym, co on lubi w seksie, co go najbardziej podnieca. Warto koncentrować się na tym, co jest fajne i pożądane, bo dzięki temu on uczy się kojarzyć seks z przyjemnością, a nie tylko z problemem. Na początek, przez kilka dni kobieta musi pogodzić się z tym, że nie będzie miała przyjemności seksualnej. Cóż, moim pacjentkom przychodzi to bez trudu, bo rezygnowały z niej od dawna. Kobieta powinna pozwalać facetowi na ejakulację wtedy, gdy on to robi, bez westchnień: "znowu tak szybko", "a kiedy ja będę miała orgazm". Dzięki temu po kilku dniach on potrafi mieć erekcję przez kilkanaście minut, pół godziny, i dłużej. Wtedy kobieta powinna zacząć mówić o tym, co ona lubi i czego potrzebuje.

Ale bywa i tak, ze choć seks w domu był niczego sobie, to na wakacjach albo ona nie ma ochoty, albo jego boli głowa. Co zrobić z poczuciem, że urlop był fatalny, a związek się sypie?

Przeanalizować, gdzie w zaplanowaniu wakacji zrobiliśmy błąd. Czasami jest to drobna rzecz, przez którą wszystko zamieniło się w pasmo udręki. Ludzie często uważają, że jak wybrali miejsce i hotel, to wystarczy, żeby świetnie razem się bawić. A potem okazuje się, że ona chce leżeć na plaży, a on wymarzył sobie wycieczki. No i awantura gotowa. A jeśli nie awantura, to pretensje: "znów jej musiałem ustąpić", "znów nie obchodzi go, czego ja chcę".
Jeśli chcecie tego uniknąć, wyjeżdżając urlop, zaplanujmy go. Nie chodzi o rozpisanie godzina po godzinie, co będziemy robić , ale o rozmawianie o tym, co chcemy robić, na czym nam zależy. Trzeba słuchać tego, co mówi partner i jasno komunikować, czego oczekujemy. Wtedy jest szansa, że wakacyjny koszmar się nie powtórzy.

A gdy mamy plan, by wreszcie nauczyć męża wstawania rano, żonę przyrządzania ryb z grilla, a dzieci dobrych manier?

To też możemy mieć pewność, że rodzinne wakacje zamienią się w horror. Wyjeżdżając, musimy podjąć postanowienie: nie wychowuję partnera ani dzieci.

Jeśli jednak ojciec pracuje od rana do nocy, to trudno się dziwić, że dopiero na wakacjach dostrzega, że np. córka pyskuje matce. No i chce wprowadzić trochę porządku w rodzinne życie.
Ostatnio przyszedł do mnie prezes dużej firmy i mówi: Muszę ogarnąć moją 17-letnią córkę, bo pali, pije, ma nieodpowiednie towarzystwo i była żona nie daje sobie z nią rady. Niech mi pan poradzi, jak to zrobić? Zapytałem: A gdzie pan był przez te 17 lat?
Nie da się w kilka tygodni nadrobić kilkunastu lat. Więc niech pan jedzie z nią na to safari do Kenii, ale nie liczy, że dzięki temu ona rzuci palenie i zapomni o nieodpowiednim chłopaku. Jeśli on zacząłby ciosać córce kołki na głowie, to nastolatka zaczęłaby wierzgać i brykać. To normalna reakcja dziewczyny, gdy ojciec, którego niemal nie widuje , zabiera ją na wakacje i zaczyna ustawiać: "nie rób tego", "rob to". Po takim wyjeździe dziewczyna z ulgą wróci do chłopaka, a ojca nie będzie chciała znać.

Chcieliśmy dobrze, a wyszło jak zawsze - to powiedzenie szczególnie sprawdza się na wakacjach. Czasami wychodzi jeszcze gorzej, jak w przypadku mojej koleżanki, która wyjechała na Mazury z narzeczonym. Miała łzy w oczach, gdy opowiadała, jak on wyrwał rowerem, nie przejmując się tym, że ona nawet nie zna drogi. Gdy dowlokła się do hotelu, on był już po obiedzie.

Dzięki temu, że przeżyła z nim wakacyjny koszmar, wie, z kim ma do czynienia. Z egoistą, który nie umie zadbać o kobietę. Ma szansę zadać sobie pytanie: czy to jest facet, z którym warto być? Na co mogę liczyć, gdy np. pojawi się dziecko? Czy w codziennym życiu ten egoista zamieni się w troskliwego partnera? Wakacyjne koszmary mają jedną zaletę: gdy je przeżyjemy, możemy zastanowić się, czego dzięki nim się nauczyliśmy, i co w naszym życiu zmienić na lepsze, by się nie powtórzyły. Mamy wreszcie okazję przekonać się, co nie gra w naszym życiu. Nie możemy znaleźć wspólnego języka z partnerem? Po powrocie do domu tak zorganizujmy życie, byśmy więcej czasu spędzali we dwoje. Wprowadźmy wspólne rytuały np. celebrowanie kolacji, raz w miesiącu wyjście do egzotycznej restauracji i próbowanie nowych smaków. Dzieci są rozwydrzone i się nie słuchają? Zamiast wrzeszczeć na nie, kupmy książki o wychowaniu lub porozmawiajmy z kimś, kto doradzi, jak rozwiązać problem ze zbuntowanym nastolatkiem lub nieśmiałym przedszkolakiem.
Jeśli tak podejdziemy do problemów na wakacjach, wyjdą nam tylko na dobre.

Wróć na i.pl Portal i.pl