Jak Ukraińcy obchodzą święta, gdy ich kraj objęty jest wojną

Wojciech Jankowski
To nie były zwykłe święta...
To nie były zwykłe święta... Fot. Twitter
Święta Bożego Narodzenia były wyjątkowe tym razem. Po raz pierwszy Ukraińcy świętowali Narodzenie Pańskie od początku rosyjskiej inwazji. Po raz pierwszy te święta zaczęły się tak rozjeżdżać z dotychczasowym terminem według starego stylu. Jak Ukraińcy obchodzili Boże Narodzenie? Nie ma jednej odpowiedzi…

We Lwowie zabrakło pierogów

Tu mieszkają Polacy, rzymscy katolicy i Ukraińcy należący do Kościoła greckokatolickiego i prawosławnego. Święta obchodzono jeszcze nie według ustalonego schematu. Czasem decyzja była spontaniczna: „albo nie tak jak Moskale, albo po staremu, a Moskale nie mają nic do rzeczy, zobaczymy za rok”.

Katarzyna jest Polską, Wasyl Ukraińcem. W domu święta spędzają 24 grudnia, a 7 stycznia idą do rodziców Wasyla. Rokrocznie pierogi na wigilijny stół Wasyl kupuje 24 grudnia. Nie było nigdy kłopotów z zakupem nieodzownego dania. W tym roku pierogi miały o wiele więcej amatorów. Zdumiony Wasyl dowiedział się, że brakuje towaru, a pani w sklepi zrobiła losowanie. Jak się okazało wielu Ukraińców przeszło na nowy termin Kupno pierogów nie będzie takie proste, jak przed laty. Zapraszani co roku przyjaciele tym razem wcześniej wstawali od stoły. Gdzieś jeszcze ktoś obchodził święta w grudniu i byli tam zaproszeni.

- Wojna nie miała wpływu na Wasze święta?

- Nie. To co można robić, jak przed wojną, to robimy. To nie dotyczy tylko świąt, to dotyczy wszystkiego – z przekonaniem powiedziała Katarzyna.

Jednak nie jest to pełna prawda. Wojna odciska swoje piętno w każdym aspekcie życia. W terminie styczniowym, przy świątecznym stole u teściów zasiadł brat Wasyla. Został ranny na froncie i szczęśliwie wyszedł ze szpitala na przepustkę. Przy wielu stołach świątecznych wojna zostawiła swój znak, albo ktoś nie dotarł, bo był froncie, albo wyszedł ze szpitala na przepustkę , albo…

Nie poznaliśmy Kijowa. Nie było tu świątecznej atmosfery

Wito, prawnik ze Lwowa wybrał się z żoną na pasterkę do katedry łacińśkiej. W mieście nie było światła, ale pod świątynią terkotał agregat prądotwórczy

- Energii starczało tylko na ołtarz, a cała katedra była oświetlona przez świece, chyba jak było kiedyś, w XIX wieku – wspomina z pewną nostalgią.

Żona Wita jest kijowianką, dlatego postanowili , że po grudniowym Bożym Narodzeniu udadzą się na wigilię świąt według kalendarza juliańskiego do Kijowa. Przyjazd do stolicy Ukrainy okazała się zaskoczeniem.

- Spostrzegliśmy wielką różnicę. Całe miasto było ciemne. O ile we Lwowie ludzie mają prąd 8 godzin, potem 4 godziny czekają, a potem znów mają prąd, to w Kijowie jest na odwrót. Ludzie mają prąd 2-3 godziny, a potem 6-7 siedzą w ciemności. Moim zdaniem atmosfery świątecznej w Kijowie nie było.

Nie poznali tego miasta. Nie było takich ozdób świątecznych, jak co roku. Stała mała choinka przed Soborem Sofijskim, ale nie tak duża i rozświetlona jak przed laty. Podobnie jak we Lwowie, zabrakło tradycyjnego jarmarku. Poza tym nie postawiono choinki na Majdanie. Nie uwierzyli też w zapewnienia Putina o zawieszeniu broni na Boże Narodzenie. Odczuwali w związku z tym obawę przed możliwymi ostrzałami Kijowa.

25 grudnia, bo nie chcemy mieć nic wspólnego z Rosjanami

Maria pracuje w Lublinie, jako prawniczka pomaga mieszkającym tu uchodźcom z Ukrainy. Poświęca się też pracy wolontariackiej, organizuje pomoc dla Ukrainy. W rodzinnym Kijowie była już 24 grudnia. Maria czekała na męża, który był na froncie. Istotne było miejsce – dom, ale i data.

- Zdecydowałem, że będziemy obchodzić Boże Narodzenie 24 grudnia, bo nie chcemy mieć niczego wspólnego z Rosją, nawet datę świąt, dlatego wyjechałem z Lublina tak, by na dwudziestego czwartego być w domu.

Maria liczyła na to, że dowódca da mężowi przepustkę. Mąż służy daleko, w Donbasie, w miejscu najkrwawszych bojów. Bardzo czekała na ten moment, kiedy pobędą ze sobą i zasiądą razem przy stole. Nie przyjechał. Dostał przepustkę kilka dni później, dzięki czemu mogli razem spędzić Sylwestra.

- To takie święta – nie święta. Rok temu to było coś bardzo ważnego. Przygotowywałam się do świat, sprzątałam mieszkanie, przygotowywałam jedzenie, ale teraz już wiem, że to wszystko nie jest ważne. Chwała Bogu, jeżeli twoja rodzina jest cała i zdrowa i to jest wszystko, czego potrzebujesz od życia! Jakie święta mogą być w czasie wojny? Wszystkie żony kolegów mojego męża zostały same w domu. Tylko udajemy, że wszystko jest w porządku, bo musimy być silni, bo jak nie, to tylko usiąść i płakać. Na początku się płakało, a teraz musisz żyć, musisz „przyklejać sobie te uśmiechy”, bo inaczej się nie da.

Wojna wdziera się w każdy aspekt życia. Marzenia, plany, czy nawet zwykłe zachcianki sprzed 24 lutego stają się czymś innym, czasem nieważnym. Z trudem zadaję pytanie Marii, bo mogę dotknąć bolesnej struny, jaki był ten upragniony wspólny czas. Czy było, jak zawsze?

-Pan myśli, że po Donbasie, po wojnie człowiek jest ten sam, co kiedyś? Jeżeli widziałeś zgwałcone dzieci, zniszczone miasta, już nie jesteś tym samym człowiekiem. Konsekwencji tej wojny jeszcze nie znamy. To wielka trauma dla wszystkich – poczynając od małych, od dzieci, żołnierzy, ich rodziny. Wszystkich! Dużo pracy nas czeka! Nie tylko Ukrainę trzeba będzie odbudować ale i ludzi! Leczyć poranioną ludzką psychikę.

Maria uczciła jednak święta w starym terminie. Przygotowała wspólnie z polską fundacją paczki dla żołnierzy na froncie. Ukraińskie dzieci uchodźców z Polski przygotowały prezenty dla woskowych. Każde dziecko znało imię „swojego żołnierza”. Do paczki było dołączone to, co najbardziej potrzebne na froncie zimą – karimaty, śpiwory, bielizna termiczna. Ta zima jest wyjątkowo łagodna, ale na wschodzie Ukrainy, gdzie panuje klimat kontynentalny łagodna zima też potrafi przysporzyć odmrożeń.

Czy zombie obchodzą święta?

Natalia też mieszka w Kijowie. W przeciwieństwie do Marii, która w końcu się zgodziła na rozmowę, nie chce rozmawiać o świętach. W jej braku odpowiedzi jednak jest zawarte wszystko. Jej „nie” nie wybrzmiewa, a słychać w nim cały ból wojny, ostrzałów, braku poczucia bezpieczeństwa. Sama chyba wątpliwości, czy jest jeszcze sobą, czy już kimś innym po prawie roku spędzonym w ostrzeliwanym Kijowie. Jej słowa brzmią jak mantra, albo jak litania:

- Ja nie wiem, jak to opisać. Jak opisać stan w którym jestem od 24 lutego. Żyję w stanie jakiegoś roztrzęsienia wewnętrznego i zewnętrznego. Ciągle żyjemy jak na szpilkach. Jak opisać, że codziennie „zeskrobuję” siebie z łóżka. Jak opisać, że byłam kilkaset metrów od miejsca ostrzału, bo poszłam na zakupy 31 grudnia. Właściwie nie chciałam wychodzić z domu, ale zmusiłam siebie, żeby dzieci miały fajnego Sylwestra. Jak opisać, że siedzisz w samochodzie, rozmawiasz z dziećmi przez telefon i czujesz falę uderzeniową po wybuchu, która uderza o blachę karoserii i twój samochód drży?

Ile dzieliło ją od śmierci? Kilkaset metrów. Może sto więcej, może sto mniej? Nie wiem, gdzie była ta granicy, za którą nic jej się nie stało, ale była bardzo blisko.

Natalia też chce powiedzieć, jak Maria, że w czasie tej wojny święta, to nie święta. Litania trwa w najlepsze, choć ja już o nią nie proszę:

- Jak opisać, że siedzisz przy stole z „przyklejonym uśmiechem” i uśmiechasz się do rodziny i mówisz, że wszystko jest ok. Jak opisać, że walczysz ze sobą, by nie wpuścić ciemności do siebie, że gotując obiad, szukasz w sobie czegoś, by się o to coś zaczepić i nie znienawidzić całego świata. Jak opisać że robisz te codzienne rzeczy, a w środku jesteś zombie? Jak opisać, ze całe mieszkanie w świeczkach, latarkach, Power bankach, akumulatorach i w każdej chwili jesteś gotowa je ładować, choćby była 5 nad ranem?

Mąż Natalii jest na froncie. Brat jest na pierwszej linii. Ma dwójkę bliźniaków, piętnastolatków. W czasie wojny dzieci dojrzewają bardzo szybko, a nastolatkowie w jeden ułamek sekundy. Litania ciągle trwa:

- Jak opisać uczucia, gdy twoje dziecko, widząc informacje o ostrzale Dnipra, zadaje pytanie „po co chować się w korytarzu w czasie alarmu? przestrzegać zasad dwóch ścian, skoro i tak o wszystkim decyduje fatum?”?

Litania ustała. Wygasiła się. To „nie” w końcu się dopowiedziało, wybrzmiało do końca i dało wiele odpowiedzi… Ciężkie westchnienie:

- My wszyscy czekamy zwycięstwa, żeby ta dżuma w końce zdechła! ale ich jest tak dużo! Kiedy słyszysz od ludzi stamtąd, że Ruskich jest morze, zaczynasz się bać. Że nie cichną nasze karabiny maszynowe, a ostatni ork pada 5 metrów przed linią obrony. Gdy mój brat mówi, że u Ruskich przyszła nowa fala wyszkolonych żołnierzy, że jak ich wytłuką w dzień, rano pojawiają się następni – wtedy się boję.

***

Ukraińska sekwencja świąt w starym stylu kończy się aż 19 stycznia na święto Jordana. Żartobliwie ten ciąg świąt jest nazywany ukraińskim ramadanem. Po Bożym Narodzeniu jest obchodzony, już nie bardzo hucznie „stary nowy rok”, który przypada na noc z 13 na 14 stycznia. Tego dnia, w „nowy rok” rosyjski pocisk przeciwskrętowy uderzył szesnastopiętrowy blok mieszkalny. Zginęło 40 osób. Jak pisać o ukraińskich świętach?

rs

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na i.pl Portal i.pl