W świąteczny czas z dala od bliskich. Tysiące Ukraińców spędziło Boże Narodzenie na emigracji

Paweł Bobołowicz
Dla tysięcy Ukraińców przebywanie z dala od frontu wcale nie oznacza, że żyją z dala od wojny. Nawet gdy emigrują do bezpiecznych krajów Europy Zachodniej. Chociaż często są tysiące kilometrów od strefy walk godzinami wertują informacje o sytuacji na froncie i stale obserwują ostrzeżenia w obawie przed możliwym atakiem. Święta Bożego Narodzenia, Nowy Rok to czas, gdy te obawy szczególnie narastają, a tęsknota za bliskimi jest wyjątkowo bolesna. Tak jak w tych historiach zebranych na linii frontu i tysiące kilometrów od niej.

Kijów – Dolna Saksonia

Nastia jest w ósmym miesiącu ciąży. 1800 kilometrów od swojego rodzinnego domu, od swojego ukochanego Kijowa. Od rodziny i bliskich. Uciekając przed wojną trafiła do odległej niemieckiej wsi: „Do sklepu w miasteczku na piechotę od domu mam półtorej godziny. A właściwie tylko tak mogę się teraz sama przemieszczać. Myślałam, że w ciąży będę mieć zachcianki, że będę dowodzić mężem mówić: kup mi truskawki, miodu, ogórka kiszonego, ale nie mam kim dowodzić, mój mąż jest na froncie. Wszyscy moi są na Ukrainie”. Goczi - mąż Nastii jest żołnierzem. Na ochotnika zgłosił się do ukraińskiej armii chociaż nie musiał iść na wojnę – jest Gruzinem. Nie może jednak Rosji wybaczyć agresji w 2008 roku i światu, że o Gruzji i rosyjskich zbrodniach zapomniał.

W świąteczny czas z dala od bliskich. Tysiące Ukraińców spędziło Boże Narodzenie na emigracji

Poznali się w Polsce już po początku rosyjskiej inwazji. On czekał na decyzję umożliwiającą wstąpienie do ukraińskiej armii, ona w Polsce znalazła schronienie przed wojną. Gdy w końcu razem znaleźli się na Ukrainie Nastia zrozumiała, że nie da rady będąc w ciąży żyć w ciągłym strachu przed kolejnym ostrzałem. Zwiększająca się liczba ataków na Kijów, zbliżająca się zima, odłączenia prądu i wizja, że dziecko ma się rodzić pod bombami ostatecznie skłoniły ją do decyzji o kolejnej migracji, tym razem do Niemiec. Ostatniego dnia przed wyjazdem z rodzinnego Kijowa wzięła ślub z Goczim, który od kilku tygodni już służył w ukraińskiej armii. Przez jakiś czas miała jeszcze nadzieję, że może jednak uda jej się powrócić by urodzić dziecko w Ukrainie, dziś już wie, że to jest niemożliwe: „Mam termin na 24 lutego. W ogóle to nie chcę tego dnia urodzić dziecka. Codziennie z nim rozmawiam, żeby to był inny dzień niż ten, który będzie się nam na zawsze kojarzyć z rosyjskim atakiem, ale tak czy inaczej wiem, że moje dziecko urodzi się w spokojnym i bezpiecznym miejscu”.

Święta Bożego Narodzenia, Nowy Rok to momenty, gdy tęsknota za bliskimi jest wyjątkowo bolesna: „Kilka razy w ciągu dnia rozmawiałam z Goczim, wiedziałam, że w nocy ma służbę i że nie będzie z nim kontaktu. Uspakajał mnie, że ma dobrze rozwinięty instynkt samozachowawczy, a warunki są lepsze niż wtedy gdy w 2008 roku walczył w swojej Gruzji przeciwko rosyjskiej agresji, bo wtedy nawet nie miał hełmu i kamizelki kuloodpornej. Z mamą i rodzeństwem mieliśmy przygotowywać razem potrawy, ciasta, razem to znaczy przez internet. Gdy tylko się połączyliśmy najpierw w aplikacji zobaczyłam, że jest alarm przeciwlotniczy, a potem usłyszałam już w telefonie kijowskie syreny alarmowe. Rodzina uciekła do schronu”.

31 grudnia rosyjska armia kilkoma falami uderzeń rakietowych zaatakowała m.in. Kijów, Zaporoże, Mikołajów, Chmielnicki. W wyniku tych ataków na Ukrainie zginęło 46 osób. W Kijowie 22 osoby zostały ranne, jeden mężczyzna zginął. W noworocznym orędziu prezydent Wołodymyr Zełenski powiedział, że ten atak „to nie podsumowanie roku jakby tego chcieli terroryści, lecz podsumowanie losu samej Rosji” i uprzedził, że nie będzie przebaczenia dla tych, którzy wydają rozkazy takich działań.
Rodzina Nastii nie ucierpiała, a nawet po alarmach, jeszcze przed północą zdążyli przygotować świąteczną kolację. Było mięso, ziemniaki („no bo jak bez nich!”), ciasta, uzwar (kompot z suszu): „Wszyscy byli nawet świątecznie ubrani, mama miała zrobioną fryzurę, byli goście. Co sobie życzyliśmy? Po pierwsze zwycięstwa, a po drugie, żebyśmy wszyscy, w pełnym gronie się spotkali, może na następny Nowy Rok, ale jeszcze lepiej w urodziny rodziców, bo one przypadają już latem!”.

W świąteczny czas z dala od bliskich. Tysiące Ukraińców spędziło Boże Narodzenie na emigracji

Nastia miała nadzieję, że również o północy według czasu środkowoeuropejskiego będzie mogła przez internet świętować z rodziną: „Niestety po kilkudziesięciu minutach znów zawyły alarmy i znów cała rodzina i goście poszli do schronu. Poszli z jedzeniem, koniakiem i szampanem. Nie było już stałej łączności, ale mój brat wychodził od czasu do czasu na ulicę, żeby wysłać mi wiadomości, zdjęcia. Śledziłam informacje o kolejnych dronach, płakałam i denerwowałam się. Oni wyszli ze schronu o 5 rano. Mama powiedziała, że dzięki Putinowi pierwszy raz od młodości tak długo świętowała Nowy Rok, bo ostatnie lata szła spać już po pierwszej w nocy. A tu z sąsiadami, z ludźmi z innych bloków, z dziećmi świętowali do rana w schronie. Ja zasnęłam dopiero gdy wiedziałam, że z moimi rodzicami jest wszystko dobrze, a rano chwilę rozmawiałam z Goczim po jego służbie. Nie opowiada co u niego się dzieje, ale ja wiem, że u niego zawsze coś >przylatuje<... Mieliśmy właściwie tylko jedno życzenie: żebyśmy się zobaczyli jak najszybciej, razem z naszym dzieckiem. I bardzo chcę żeby Goczi był żywy i zdrowy. I w ogóle nie ma co narzekać. W miarę możliwości trzeba być spokojną i wierzyć, że będzie czas kiedy będziemy razem, ze dobry czas jeszcze nadejdzie w pokoju, w dobrobycie, w miłości.”

Święta łączą nasze narody

Żona Andrija nie wyjechała z Ukrainy, nawet w najcięższe dni ataków. Może dlatego, że mieszka w bezpieczniejszym regionie kraju przy granicy z Polską, a może dlatego, że jej mąż, córka, zięć i szwagier walczą w szeregach ukraińskiej armii. Ona sama zresztą deklaruje, że swojego domu w razie potrzeby jest gotowa bronić z bronią w ręku, domu i najmłodszej córki. Jej mąż walczy jako ochotnik od początku wojny, która jak wielokrotnie podkreśla nie zaczęła się 24 lutego 2022 roku, lecz w lutym 2014 roku. Andrij wprost z Majdanu pojechał wtedy na linię frontu. Teraz służy w elitarnej jednostce pod Bachmutem, gdzie toczą się największe walki. Przed świętami został przydzielony do pomocy medykom w transportowaniu rannych z linii frontu. Dziennie wywożą do 10 rannych ukraińskich obrońców. Żołnierz z dumą opowiada, że obecnie mają lepsze możliwości pomocy, bo ich karetka została wyposażona w sprzęt dostarczony z Polski, m.in. defibrylator, urządzenia monitorujące stan pacjenta. Również część medyków to polscy wolontariusze. Andrij opowiada o ich zaangażowaniu i profesjonalizmie: „Nasi lekarze nie mogą się ich nachwalić i bardzo im wszyscy dziękujemy!” Z polskimi medykami Andrij też spędzał Boże Narodzenie. Jak wielu Ukraińców w tym roku obchodził je 25 grudnia: „Cały nasz oddział przeszedł na świętowanie 25 grudnia. 24 zrobiliśmy uroczystą wieczerzę i nawet było 12 potraw. Była i kutia i śledzik. Zaprosiliśmy wszystkich bez względu czy wierzą i jak wierzą. Zmówiliśmy „Ojcze nasz”, zapaliliśmy świeczki. Wspomnieliśmy naszych poległych i modliliśmy się za rannych, ale też musieliśmy kilka razy po rannych wyjeżdżać. Polacy dziękowali za organizacje Wigilii, za świąteczny nastrój. Jeden z chłopaków powiedział, że chce przepis na kutię, żeby dziewczyna taką przygotowała w Polsce”. Andrij z przejęciem odpowiada o sytuacji gdy do stołu zaprosił dopiero co przywiezionego z linii frontu rannego żołnierza. Chłopak miał przestrzelony hełm, ale kula wyhamowała na jego skórze nie uszkadzając czaszki: „Pytam się go czy siądzie z nami, czy się pomodli i jakoś tak mi się wyrwało i zapytałem się czy w ogóle jest wierzący, a on zdecydowanie odpowiada, że do dzisiaj nie był, ale teraz jest już wierzący. I modlił się z nami i siedział przy wigilijnym stole. Zrozumiał kto go ochronił”. Andrij mówi jak często ranni żołnierze nie chcą być ewakuowani i twierdzą, że ich poranienia to ledwie zadraśnięcia: „ To młodzi ludzie, którzy niczego się nie boją. Tu w Bachmucie przebiega linia podziału dobra i zła. Dobro to obrona swojej ojczyzny, a zło i ciemność to okupanci. My zwyciężymy, ale to nie będzie tylko ukraińskie zwycięstwo, to będzie wspólne nasze i wasze zwycięstwo, bo mamy olbrzymie wsparcie zachodu i was Polaków.”

W święta rozmawiał też ze swoim bratem, który przebywa na leczeniu i rehabilitacji w USA. Latem tego roku odłamek z rosyjskiego pocisku prawie odciął mu nogę. Za oceanem przeszedł już kilka operacji i czeka go jeszcze długa rehabilitacja. Ma jednak szanse na pełny powrót do zdrowia. Przed samymi świętami do szpitala trafił też kolega z oddziału Andrija z przestrzeloną miednicą. Żołnierz ma nadzieję, że na leczenie trafi do Polski, a jego świątecznym życzeniem jest by w przyszłości móc znowu chodzić.

W świąteczny czas z dala od bliskich. Tysiące Ukraińców spędziło Boże Narodzenie na emigracji

Andrij nie wierzy, że wojnę można zakończyć za stołem rokowań, jest przekonany, że potrzebne jest pełne zwycięstwo i odzyskanie terytorium do stanu z 2013 roku i wraca refleksją do świąt: „W domu nie było świątecznej atmosfery, bo żona mówi ze nie ma podstaw do świętowania jak prawie cała rodzina i bliscy są na linii frontu. Ale wysyłaliśmy sobie zdjęcia, pokazywałem Polakom bliskich w wyszywankach - naszych narodowych strojach. Podobało im się i nasze tradycje się podobały. Święta też łączą nasze narody.

Nie przegapić najważniejszego

Maria jest ukraińską dziennikarką. Odkąd poznała się z mężem, czyli od 18 lat spędzała z nim każde święta i Nowy Rok, nawet wtedy, gdy jeszcze nie mieszkali razem. W tym roku to nie było możliwe. Maria ze swoimi córkami w wieku dwóch i dziesięciu lat po rosyjskiej inwazji tymczasowo zamieszkała w Polsce. Mąż służy w ukraińskiej armii i do niedawna stacjonował na południu Ukrainy. Po wyzwoleniu Chersonia przejściowo został przeniesiony na zachodnią Ukrainę. 31 grudnia miał jednodniową przepustkę, ale droga ze środka Polski do Ukrainy i z powrotem dla matki z dwójką dzieci byłaby zbyt wyczerpująca. Nigdy też nie wiadomo jak może wyglądać sytuacja na granicy, bo pomimo deklarowanych najbliższych relacji naszych państw nie przekłada się to na efektywność działania służb granicznych. Być może wkrótce mąż dostanie dłuższy urlop i wtedy będzie szansa na rodzinne spotkanie.

Na razie Maria korzystając z okresu świątecznego na krótko z dziewczynkami odwiedziła Kraków by zobaczyć świąteczne miasto i jarmark bożonarodzeniowy, a potem powróciła do swojego, jak to określa „tymczasowego” domu. Pytana o Sylwestra stwierdza: „Stół był uroczysty - z szampanem, ale nastrój był zwyczajny. To była cała uroczystość. Położyłam dzieci do łóżek, obejrzałem w internecie orędzie prezydenta i zaczęłam czytać wiadomości, bo ta noc była dla Ukrainy niespokojna”. Maria od kilku miesięcy pracuje w jednej z polskich redakcji. Codziennie na bieżąco monitoruje media ukraińskie i rosyjskie wyszukując najważniejszych informacji dotyczących bieżącej sytuacji i oczywiście wojny. Jej polscy koledzy w redakcji z zaskoczeniem stwierdzają, że Maria chyba nigdy nie odpoczywa. Gdy któryś z kolegów wyjeżdża na Ukrainę dodatkowo szczegółowo analizuje informacje i możliwe zagrożenia w rejonie pracy korespondenta. Zapewne też tak obserwuje miejsca, w których walczy jej mąż. I nie ma znaczenia czas, nie ma znaczenia czy to są Święta Bożego Narodzenia, czy też Nowy Rok. Maria, podobnie jak i wielka część, tych którzy wyjechali z Ukrainy nie może oderwać się od informacji co dzieje się w ich ojczyźnie. Dziennikarka stwierdza, że zawsze boi się, że „przegapi coś ważnego”. W tym stwierdzeniu czuć obawę, ale może też być w tym coś pozytywnego. Bo przecież przyjdzie taki moment, że najważniejszą informacją będzie koniec wojny, będzie ukraińskie zwycięstwo. Zwycięstwo, którego w tym roku życzyły sobie miliony nie tylko Ukraińców, ale też Polaków i tych wszystkich, którzy rozumieją, że bez zwycięstwa Ukrainy trwałego pokoju nie będzie.

Imiona bohaterów zostały zmienione.

To wciąż jest nasza wojna

Materiały powstają w ramach akcji „To wciąż jest nasza wojna”, której głównym organizatorem jest Stowarzyszenie Pokolenie. Jej celem jest szerokie informowanie o konieczności kontynuacji działań humanitarnych na rzecz ofiar wojny w Ukrainie.
Więcej informacji: www.sztukapomagania.pokolenie.org.pl.

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na i.pl Portal i.pl