List żelazny – zgodnie z prawem – może dostać wyłącznie osoba ukrywająca się za granicą. Poszukiwany musiał więc dostarczyć sądowi dowód, że nie ma go w Polsce. Inaczej list żelazny nie byłby możliwy do wydania z przyczyn czysto formalnych. Wniosek o list żelazny rozpoznaje sąd, chociaż Jaśkiewicz ścigany jest przez prokuraturę Stare Miasto. Śledczy byli przeciwni wnioskowi o list żelazny i sąd z ich stanowiskiem zgodził się.
Do tragedii doszło w nocy z 23 na 24 września ubiegłego roku pomiędzy 2.00 a 3.00 w nocy przy ul. Szewskiej we Wrocławiu. Istotnym dowodem w sprawie są nagrania z kamer m. in miejskiego monitoringu. Ofiara to 24 – letni Gracjan. Był bity i kopany w głowę. Zdaniem prokuratury główny sprawca to właśnie Paweł Jaśkiewicz ps. „Janek”. Drugi mężczyzna, który brał udział w zajściu stanął już przed sądem. Choć on odpowiada za udział w bójce ze skutkiem śmiertelnym.
Szarpanina zaczęła się pod klubem a potem jej uczestnicy przenosili się w inne miejsca. Na monitoringu widać jak Gracjan próbuje odejść. Wywraca się pod wpływem ciosów i wstaje, próbuje odejść. Wreszcie Jaśkiewicz przewraca go na ziemię i z całej siły kopie po głowie. Nieprzytomny Gracjan został na ulicy na torach tramwajowych przy Szewskiej. Przypadkowi świadkowie, zaczęli mu udzielać pomocy.
Kilka tygodni temu dotarł do nas list wysłany z Czech. Jego autorem ma być poszukiwany listem gończym Jaśkiewicz. Przyznaje się do udziału w tragedii, choć nie do zabójstwa. „Jestem gotów ponieść konsekwencje swoich czynów, ale nie chcę być oceniany jako osoba, która chciała pozbawić życia innego człowieka” - napisał. Wyraził skruchę, przeprosił rodzinę ofiary.
Wniosek o list żelazny mógłby być dowodem, że autorem listu rzeczywiście jest Paweł Jaśkiewicz i że naprawdę przebywa on za granica.
Zobacz też: Co sprawia, że człowiek staje się seryjnym zabójcą?