- Jeszcze nie zrobiłem Bartkowi żadnego dowcipu, ale wyczekam taki moment, kiedy tylko on straci czujność i to zrobię – mówił nam z uśmiechem Marcin Wójcik z kabaretu Ani Mru-Mru. Jest lublinianinem, kibicem żużlowego Motoru Lublin, w którym od tego sezonu jeździ Bartosz Zmarzlik. Przy okazji sobotniego Grand Prix Polski na Stadionie Narodowym rozmawialiśmy z nim o tym, czy wychowanek Stali Gorzów byłby wdzięcznym tematem do żartów.
- Wiadomo, że człowiek chciałby jakiś skecz przygotować – mówił nam kabareciarz. – Były już próby parodiowania Bartka przy okazji Gali PGE Ekstraligi. One jednak dotyczyły głosu i były najprostsze. Poznam Bartka lepiej i zobaczymy, co się da zrobić. Na razie nie mówię „tak” i nie mówię „nie” – mówił nam M. Wójcik. Przy okazji wychwalał poczucie humoru trzykrotnego mistrza świata.
- Bartek ma super dystans do siebie. To człowiek, któremu wystarczy dwa-trzy słowa podrzucić i już odbija piłeczki. Fantastyczny człowiek do rozmowy. Żużlowcy są ludźmi z olbrzymim poczuciem humoru. Z Bartkiem można pożartować na każdy temat – mówił nam kabareciarz.
Na warszawskim Grand Prix Marcin Wójcik nie był oczywiście przez przypadek.
- Na żużlu na Narodowym jestem już trzeci raz. Tu co roku w maju powinno odbywać się żużlowe święto – mówił Wójcik.
Nie jest wykluczone, że Zmarzlikowi będzie kibicował 24 czerwca podczas Grand Prix w Gorzowie: - Byłem tyle razy zapraszany do Gorzowa, że nie będę mógł nie przyjechać, jeśli tylko będę miał dzień wolny – mówił, dodając, że na Narodowym pojawił się prosto z występu na Torwarze. I choć zawodowo zajmuje się dowcipem, to w przypadku czarnego sportu jest inaczej: - Gdyby ktoś obserwował mnie w trakcie zawodów na trybunach, zobaczyłby, że ja do zawodów podchodzę śmiertelnie poważnie – mówił nam kabareciarz z nieodłącznym uśmiechem na ustach.
Czytaj również:
Znów się nie udało! Znów na PGE Narodowym nie zagrano Mazurka Dąbrowskiego dla zwycięzcy
