Czego boimy się najbardziej? Na to pytanie odpowiedział Tim Lihoreau w książce pt. "Spokojnie, to tylko fobia: Summa wszystkich strachów", której fragmenty publikujemy dziś w Forum Autorów. Lihoreau kataloguje lęki, które mogą gnębić człowieka współczesnego.
To lektura tylko dla czytelników o mocnych nerwach. Dlaczego? Fobia fobii nierówna, a Lihoreau skupia się na lękach najgłębiej skrywanych.
W czasie lektury odkrywamy, że najgorszą fobią nie jest bynajmniej lęk przed pająkami czy zamkniętą przestrzenią. Ktoś, kto cierpi na klaustrofobię, zawsze może znaleźć grupę wsparcia, spotkać innych klaustrofobów i wymienić się doświadczeniami. Ba, taka powszechnie uznana fobia może się nawet okazać przydatna w sytuacjach towarzyskich. Wystarczy na przyjęciu rzucić mimochodem nazwę swojej fobii, bo a nuż trafi się ktoś, kto cierpi na to samo. Zacznie się rozmowa i lody zostaną przełamane.
Natomiast dużo gorzej mają nieszczęśnicy, których lęki są bardziej precyzyjne. Wyobraźmy sobie, że na wspomniane przyjęcie oprócz klaustrofoba przyjdzie też melalidofob. "Boję się zamkniętych przestrzeni", powie z dumą klaustrofob i spotka się z pewnością z życzliwą reakcją. "A ja boję się, że śmierdzę, tylko nikt mi nie powiedział", przelicytuje melalidofob i do końca imprezy może cieszyć się tytułem niekwestionowanego Króla Żenady.
Książka Lihoreau (która ukaże się w lipcu nakładem wydawnictwa Znak) śmieszy, otumania, straszy. Straszy głównie dlatego, że w połowie lektury każdy zaczyna odkrywać w sobie Króla Żenady, który boi się przegapić właściwy przystanek (abemo-rafobia), wyłysieć (calvofobia) albo skorzystać z toalety w cudzym domu (expellofobia). Otumania - bo autor nie jest psychiatrą, ale dziennikarzem wyposażonym w zmysł ironii, cięty język i gruby słownik łaciny. A w końcu i śmieszy. Bo mimo wszystko dobrze się dowiedzieć, że inni cierpią na te same fobie co my - nawet Margaret Thatcher albo Lech Wałęsa.
Każda epoka ma swoje lęki. Kiedy Aleksander Macedoński podbijał Azję, powiedział: "Nie boję się armii lwów, prowadzonej przez owce, ale armii owiec prowadzonej przez lwa". Jego słowa podsumowały obawy żołnierzy, którzy żyli w czasach heroicznych zmagań. W myśl tej samej zasady Lihoreau oddaje stan ducha człowieka nowoczesnego słowami: "Boję się rozwiązywać krzyżówki w miejscu publicznym".