Kierowca autobusu stanął w poniedziałek przed sądem
Przed Sądem Okręgowym w Katowicach rozpoczął się proces Łukasza T., kierowcy autobusu, który w ubiegłym roku, przejechał w Katowicach 19-letnią dziewczynę. Do tragicznego zdarzenia doszło w lipcu ubiegłego roku.
Według prokuratury, zebrane dowody wskazują, że kierowca widział pokrzywdzonych i celowo najechał najpierw na jedną z kobiet, usiłując pozbawić ją życia, a następnie z zamiarem pozbawienia życia najechał na kolejną pokrzywdzoną, która zmarła w wyniku poniesionych obrażeń. Próbował też najechać dwóch kolejnych mężczyzn.
- Nikogo nie widziałem. Jak jechałem na zajezdnię uciekałem przed atakiem tych ludzi, ze świadomością, że nic się nie stało. Jak jechaliśmy na zajezdnię to nikt nie przyszedł poinformować, że chciał wysiąść. Nikt też nie zwrócił uwagi, że ktoś wpadł pod autobus - opowiada oskarżony.
Jak doszło do tragedii w Katowicach?
To był dzień jak co dzień. 31 lipca 2021 roku. Łukasz T. zaczyna poranną zmianę. Wstaje ok. 2.30, żeby już ok. 3 być w zajezdni.
Tragiczny wypadek w Katowicach. Młoda dziewczyna zginęła pot...
- Wyglądało tak jak zwykle. Pojechałem do pracy samochodem. Poszedłem do dyspozytora - opowiada Łukasz T, kierowca autobusu oskarżony o zabójstwo 19-letniej Barbary. - Dyspozytor przydzielił mi autobus o numerze bocznym 1330. Wziąłem wszystkie potrzebne dokumenty i poszedłem przygotować pojazd do wyjazdu - dodaje.
Rozpoczął kurs. Około godziny 5.50. Grupa osób, wracając z całonocnej imprezy, spotkała się na przystanku autobusowym przy ul. Mickiewicza. Wywiązała się między nimi awantura, w której udział brało kilka, kilkanaście osób. Szarpanina na jezdni trwała przez dłuższą chwilę, tuż przed stojącym na przystanku autobusem.
Łukasz T.: Miałem w środku pasażerów. Byłem odpowiedzialny za ich bezpieczeństwo
- Zobaczyłem na środku ulicy dużą grupę osób. Bili się. Nie wiem czemu, ale podjechałem bliżej tej grupy. Jak już się zbliżyłem do nich, usłyszałem huk z przodu autobusu, jakby ktoś uderzył o przód autobusu. Od tego momentu zrobiło się duże zamieszanie. Autobus był atakowany z lewej strony. Z prawej w tym samym czasie zebrała się grupka osób. Zaczęła majstrować przy przednich drzwiach. Nagle jeden z nich kopnął je na tyle mocno, że się otworzyły. Chciał wejść do środka. - zeznaje Łukasz T. przed Sądem Okręgowym w Katowicach. - Pamiętam ten moment, że ten co kopał w drzwi chciał wejść do autobusu, ale drzwi po prostu zamknęły się potem automatycznie. Miałem pięciu lub sześciu pasażerów. Byłem odpowiedzialny za ich bezpieczeństwo - mówił oskarżony.
W ułamku sekundy zza prawego boku autobusu wybiegł bardzo agresywny mężczyzna, krzycząc wprost do kierowcy „wyp****dalaj ku***”, po czym momentalnie, jak gdyby nic się nie stało, wrócił do rozmowy z kimś z tłumu. Za nim, krok w krok podążała 19-letnia Basia, która również, nie zważając na autobus, zachowywała się tak, jakby chciała negocjować z awanturującymi się mężczyznami. Stojąc tyłem do autobusu, dalej zwracała się do jednego z nich. Po 2-3 sekundach, autobus ruszył ponownie, spychając jednego mężczyznę na prawy bok. Świętochłowiczanka w tym momencie nie miała już szans na reakcję.
O tym, że ktoś wpadł mi pod autobus dowiedziałem się od policjantów...
- Jak zerknąłem w prawe lusterko, widziałem, że tłum dalej napiera na autobus. Nie otwierałem drzwi, bo bałem się, że zrobią mi krzywdę i pasażerom. Działo się to wszystko tak dynamicznie. W ciągu paru sekund postanowiłem pojechać na zajezdnię. Pasażerowie jechali ze mną. Stwierdziłem, że lepiej ich zabrać na zajezdnię. Mamy tam ochroniarzy, jest tam bezpieczniej, żeby zareagować. Tłum gonił mnie i autobus, dlatego chciałem szukać pomocy w zajezdni. Postanowiłem, że zadzwonimy na policję i poinformujemy o bójce - opowiada.
Nagle drogę autobusowi zajeżdża policja. - Cieszyłem się na widok policji, bo pomyślałem, że któryś z pasażerów mógł zadzwonić i poinformować o zaistniałej sytuacji. O tym, że ktoś wpadł mi pod autobus dowiedziałem się od policjantów...
Gdy pasażerowie wysiedli z autobusu, od razu pojawiła się policja. Kierowca nie miał okazji porozmawiać z osobami, które wiózł.
- Słyszałem tylko głośny płacz. Ze słuchu wyglądało jakby jedna osoba płakała. Nie słyszałem słów. Pamiętam tylko płacz.
Gdybym mógł cofnąć czas i przywrócić jej życie...
W filmie udostępnionym przez jednego ze świadków zdarzenia widać, jak autobus i uderza w 19-latkę i ciągnie ją pod kołami, aż do wysokości skrzyżowania ul. Mickiewicza z ul. Stawową. Na kolejnych nagraniach jeden z mężczyzn, za którym chwilę wcześniej podążała potrącona kobieta, ześlizguje się w szerz po przedniej szybie rozpędzającego się autobusu i cudem ratując swoje życie rusza w pościg za kierowcą. Pozostali uczestniczy zdarzenia również biegną i próbują zatrzymać autobus. Udaje się to dopiero policjantom, kilkaset metrów dalej, już w zajezdni autobusowej.
- Gdybym wiedział, że pani Barbara wpadła mi pod ten autobus, to bym się zatrzymał. Jest mi przykro, że to się tak potoczyło, że te sprawy przyjęły taki tor. Gdybym mógł cofnąć czas i przywrócić jej życie, zrobiłbym to bez wahania - twierdzi Łukasz T. - Wiem, że to nie zwróci to życia pana córki, ale tylko tyle mogę teraz zrobić...- zwrócił się do ojca Basi. - Chciałbym finansowo wesprzeć rodzinę pani Barbary i jej dzieci. Nie mam pojęcia, jak wycenić ludzkie życie. Jak się uda w ratach, jestem chętny płacić rodzinie pokrzywdzonej i jej dzieciom. Najmocniej pana przepraszam - mówił w sądzie.
Po zatrzymaniu kierowca autobusu został przebadany na zawartość alkoholu w organizmie. Mężczyzna był trzeźwy. Pobrano mu również krew do badań, by sprawdzić, czy nie był pod wpływem innych środków odurzających. Jak podała później prokuratura, badania toksykologiczne wykazały w jego organizmie trzy rodzaje leków. Były to antydepresanty i środki przeciwbólowe.
Nie przeocz
Zobacz także
Musisz to wiedzieć
- Opuszczona willa Chruszczowa na katowickim Zadolu budzi grozę. Znacie to miejsce?
- Tyle zapłacisz za Abonament RTV 2023. Oto nowe stawki i lista zwolnionych
- Wielka woda na Śląsku. Takich zdjęć w serialu Netflixa nie zobaczycie. Porażające
- Umiera Huta Uthemann w Katowicach-Szopienicach, rozpada się na naszych oczach. Zobacz
