Rządowy projekt ustawy prezentowanej w czasie prac parlamentarnych przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych od początku budził sporo kontrowersji. Przegłosowane wcześniej w Sejmie zmiany krytykują m.in. byli polscy dyplomaci zrzeszeni w Konferencji Ambasadorów RP.
- Chodzi o zmiany kadrowe i traktowanie MSZ jako instrumentu do karania bądź nagradzania posłusznych i lojalnych współpracowników. To widać gołym okiem. Zapowiadanie, że polska dyplomacja będzie się mogła mierzyć z obecnymi wyzwaniami dzięki planowanym zmianom jest bałamutne. - mówił w wywiadzie dla Polskatimes.pl były ambasador Polski w Stanach Zjednoczonych Ryszard Schnepf.
Jak deklarują autorzy projektu, celem ustawy jest m.in utworzenie nowego stanowiska Szefa Służby Zagranicznej, który miałby nadawać stopnie dyplomatyczne, kierować Akademią Dyplomatyczną i nadzorować wykorzystanie środków finansowych na wynagrodzenie członków służby zagranicznej.
- W momencie, gdy służba dyplomatyczna profesjonalizuje się na całym świecie konieczne jest wprowadzenie podziału między dwoma jej aspektami, dyplomatyczną oraz stricte polityczną. - uzasadniał w środę w Senacie podsekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Paweł Jabłoński. - Klarowne rozdzielenie czynnika demokratycznego od urzędniczego to esencja tej ustawy
Jak wskazywali politycy opozycji, ustawa niesie ze sobą jednak także praktyczne zagrożenia dla członków służby dyplomatycznej związane m.in. z możliwością odwołania dyplomaty ze względu na łdlugotrwałe zwolnienie zdrowotne, co ma obejmować także urlopy macierzyńskie.
- Ta ustawa jest tragicznie zła i niechlujna, co pokazuje brak rozdziału trzeciego, rozpatrując ją w trybie ekstraordynaryjnym w tempie kilku dni zawarto w niej tylko rozdział drugi i rozdział czwarty . - podkreślił senator Koalicji Obywatelskiej, były ambasador RP w Kanadzie Marcin Bosacki.
Senacka Komisja Spraw Zagranicznych i Unii Europejskiej wniosła wcześniej o odrzucenie projektu ustawy.
