Podczas gdy w pobliskiej United Center przemawiała zdalnie do delegatów Kamala Harris, na ulicach Chicago płonęła amerykańska flaga. Część demonstrantów nosi czarne ubrania i zakrywa twarze. W tłumie dominują palestyńskie flagi.
Elan Carr, dyrektor generalny Rady Izraelsko-Amerykańskiej, potępił propalestyńskich demonstrantów, którzy przybyli w tym tygodniu do Chicago, nazywając ich „skrajnymi szaleńcami” i żądając, aby przywódcy USA „jednoznacznie stanęli po stronie państwa Izrael”.
Wzmocnione siły policji na ulicach Chicago
Nadinspektor policji w Chicago Larry Snelling powiedział we wtorek, że tłum liczył około 3500 osób, a zdecydowana większość protestujących była pokojowo nastawiona. Jednak niektórzy starli się z policją, użyli gazu pieprzowego i rzucali butelkami z wodą w funkcjonariuszy podczas starć w parku. Snelling powiedział, że w związku z planowanymi kolejnymi protestami jego ludzie są przygotowani do działania.
Najgoręcej było w parku, który leży przecznicę od hali United Center, w której odbywa się konwencja Demokratów. We wtorek rano w parku zainstalowano dodatkową linię ogrodzenia, a wysokie metalowe bariery zostały wzmocnione, aby uniemożliwić protestującym podnoszenie i usuwanie paneli.
Radykałowie wśród Demokratów
Demonstranci przede wszystkim żądają zawieszenia broni w Strefie Gazy i wznoszą antyizraelskie hasła. Choć podczas protestów dominują palestyńskie flagi, ich uczestnicy nie widzą sprzeczności w popieraniu ruchu w dużej mierze islamistycznego (Hamas) i jednocześnie żądaniach liberalizacji aborcji i większych praw dla mniejszości seksualnych.
Kwestia stosunku do Izraela, Palestyny i wojny w Strefie Gazy dzieli elektorat Partii Demokratycznej. Radykałowie lewicowi i środowiska muzułmańskie zarzucają obecnej administracji zbyt przychylne Izraelowi stanowisko. Miało to wpływ na spadek notowań Joe Bidena. Kamala Harris stoi przed trudnym zadaniem załagodzenia tych sporów i odzyskania poparcia części wyborców Demokratów.
źr. VOA News