PKO Ekstraklasa. Korona Kielce - Warta Poznań 1:1
Niewątpliwie jedną z ciekawszych sytuacji z pierwszej części spotkania jest fakt, że rozpoczęła się ona z prawie godzinnym poślizgiem. Na Suzuki Arena nastąpił niespodziewany brak prądu przez który trzeba było opóźnić rozgrywki.
Początkowo spotkanie miało odbyć się piętnaście minut później względem pierwotnej godziny, później wydłużono czas oczekiwania do trzydziestu, aż w końcu o 18:45 oświetlenie na stadionie magicznie wróciło. Awaria naprawiona, mogliśmy delektować się "niesamowitym" widowiskiem.
W pierwszej tak naprawdę połowy nie wiele mogliśmy wyłapać z dobrych zagrań zarówno jednych, jak i drugich. Na początku meczu lepiej prezentowali się przyjezdni z Poznania, którzy potrafili utrzymywać się na połowie rywala. Ostatecznie od przerwania meczu z powodu odpalenia rac przez kibiców obecnych na stadionie przy ulicy Księdza Piotra Ściegiennego "Warciarze" stopniowo dali się dominować drużynie Kamila Kuzery.
Długo nam nie kazali piłkarze czekać na pierwsze trafienie po zmianie stron. Fatalny błąd w 50. minucie zaliczył Nono, który stracił piłkę na własnej połowie, centralnie przed bramką strzeżoną przez Xaviera Dziekońskiego. Do futbolówki przytomnie doszedł Mateusz Kupczak i wbił ją z zimną krwią do siatki, młody golkiper Korony bez szans. Dla 31-letniego trzelca bramki był to 200-setny mecz na poziomie najwyższej klasy rozgrywkowej.
W samej końcówce Korona Kielce jednak doprowadziła do wyrównania za sprawą Martina Remackle, który najprzytomniej zachował się w polu karnym i dopadł do odbitej piłki przez bramkarza po stałym fragmencie gry i wbił piłkę do bramki.
PKO EKSTRAKLASA w GOL24
Wyjątkowa oprawa na Suzuki Arenie przygotowana przez kibiców...
