Kraków. Seks, afera Amber Gold i oskarżony były policjant

Artur Drożdżak
Przed Sądem Rejonowym dla Krakowa Krowodrzy rozpoczął się proces byłego policjanta za oszustwo i powoływanie się na wpływy w komendzie. Są dwie sprzeczne wersje, jak pokrzywdzone małżeństwo poznało Bogusława K. Oni mówią, że zaczęło się od kontaktu w piekarni w Krakowie, w której pracowała kobieta, a Bogusław K. był tam klientem. On przekonuje, że poznali się w innych okolicznościach - za pośrednictwem portalu erotycznego.

Swingersi i praca dla córki

Kontakt zainicjowała partnerka Bogusława K., dyrektorka przedszkola. Szukała tzw. swingersów, czyli par, które dobrowolnie uprawiają ze sobą seks. Takie zakrapiane alkoholem spotkanie odbyło się w hotelu w Żywcu. Jak opisuje Bogusław K., doszło do „miłosnych igraszek we czworo”.

Przy okazji małżonkowie podjęli temat pracy dla swojej córki, która wymarzyła sobie robotę w krakowskiej policji. Bała się testów, ale Bogusław K. przekonał jej rodziców, że jeśli tylko dostanie pracę w korpusie cywilnym jako asystentka naczelnika, to stamtąd już łatwa droga w szeregi formacji mundurowej. Wystarczy, że naczelnik zawnioskuje, a nie będzie problemu z przejściem na etat w policji.

Wziął od dziewczyny życiorys i list motywacyjny. Nie krył, że załatwienie sprawy to koszt 3 tys. zł i kilka butelek markowego alkoholu. Rodzice dziewczyny przekazali mu gotówkę i trunki warte 500 zł, które za pośrednictwem Bogusława K. miały trafić do odpowiednich ludzi.

Chyba tak się rzeczywiście stało, bo nieznany mężczyzna zadzwonił do dziewczyny i powiedział, że zakwalifikowała się do dalszego etapu rekrutacji. Potem odezwał się do niej kolejny rozmówca i uświadomił ją, że dostanie propozycję trzech stanowisk. Ostatecznie nie znalazła zatrudnienia w komendzie.

Wątek Amber Gold

Z ustaleń prokuratury wynika, że 62-letni Bogusław K. pochwalił się małżeństwu, że jego znajomy jest syndykiem masy upadłościowej spółki Amber Gold i ma do sprzedaży mieszkania po 50 tys. zł. Bogusław K. kusił małżeństwo, by skorzystali z okazji. Zdecydowali się na kupno jednego mieszkania w Krakowie, ale chcieli też nabyć busa do przewozu osób. Wręczyli oskarżonemu 80 tys. zł zaliczki, bo transakcja opiewała na 100 tys., po 50 tys. na lokum w Krakowie i busa. Pojazd nigdy nie trafił do małżeństwa, nie dostali też mieszkania.

Trzy zarzuty i proces

Bogusław K. oddał im część gotówki, ale do zwrotu jest jeszcze 25 tys. zł. Zdaniem prokuratury oszukał małżonków. Tego przestępstwa dotyczy jeden z zarzutów aktu oskarżenia, drugi zarzut to powoływanie się na wpływy przy załatwianiu pracy dla córki małżonków, a trzeci jest związany z przyjęciem 1200 zł od znajomej kobiety, której obiecywał wpis na wykwalifikowanego ochroniarza.

- Nie przyznaję się do winy - mówił na procesie Bogusław K. Był kiedyś policjantem, potem ochroniarzem, teraz utrzymuje się z zasiłku dla bezrobotnych i opiekuje chorą teściową. Z aresztu tymczasowego wyszedł po wpłaceniu 35 tysięcy. Grozi mu do 8 lat więzienia.

Komentarze 2

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gość
Jaki finał sprawy ?
N
Nemo
kumpel syndyka ,może to prawda? syndyk AG za czasów komuny był przecież milicjantem.

Wybrane dla Ciebie

Piękny wolej Casha ucieszył Stadion Śląski. Polska ukąsiła Mołdawię

Piękny wolej Casha ucieszył Stadion Śląski. Polska ukąsiła Mołdawię

Lewandowski tłumaczy się z "niespodzianki": Zaplanowałem ją tydzień temu

Lewandowski tłumaczy się z "niespodzianki": Zaplanowałem ją tydzień temu

Wróć na i.pl Portal i.pl