Swingersi i praca dla córki
Kontakt zainicjowała partnerka Bogusława K., dyrektorka przedszkola. Szukała tzw. swingersów, czyli par, które dobrowolnie uprawiają ze sobą seks. Takie zakrapiane alkoholem spotkanie odbyło się w hotelu w Żywcu. Jak opisuje Bogusław K., doszło do „miłosnych igraszek we czworo”.
Przy okazji małżonkowie podjęli temat pracy dla swojej córki, która wymarzyła sobie robotę w krakowskiej policji. Bała się testów, ale Bogusław K. przekonał jej rodziców, że jeśli tylko dostanie pracę w korpusie cywilnym jako asystentka naczelnika, to stamtąd już łatwa droga w szeregi formacji mundurowej. Wystarczy, że naczelnik zawnioskuje, a nie będzie problemu z przejściem na etat w policji.
Wziął od dziewczyny życiorys i list motywacyjny. Nie krył, że załatwienie sprawy to koszt 3 tys. zł i kilka butelek markowego alkoholu. Rodzice dziewczyny przekazali mu gotówkę i trunki warte 500 zł, które za pośrednictwem Bogusława K. miały trafić do odpowiednich ludzi.
Chyba tak się rzeczywiście stało, bo nieznany mężczyzna zadzwonił do dziewczyny i powiedział, że zakwalifikowała się do dalszego etapu rekrutacji. Potem odezwał się do niej kolejny rozmówca i uświadomił ją, że dostanie propozycję trzech stanowisk. Ostatecznie nie znalazła zatrudnienia w komendzie.
Wątek Amber Gold
Z ustaleń prokuratury wynika, że 62-letni Bogusław K. pochwalił się małżeństwu, że jego znajomy jest syndykiem masy upadłościowej spółki Amber Gold i ma do sprzedaży mieszkania po 50 tys. zł. Bogusław K. kusił małżeństwo, by skorzystali z okazji. Zdecydowali się na kupno jednego mieszkania w Krakowie, ale chcieli też nabyć busa do przewozu osób. Wręczyli oskarżonemu 80 tys. zł zaliczki, bo transakcja opiewała na 100 tys., po 50 tys. na lokum w Krakowie i busa. Pojazd nigdy nie trafił do małżeństwa, nie dostali też mieszkania.
Trzy zarzuty i proces
Bogusław K. oddał im część gotówki, ale do zwrotu jest jeszcze 25 tys. zł. Zdaniem prokuratury oszukał małżonków. Tego przestępstwa dotyczy jeden z zarzutów aktu oskarżenia, drugi zarzut to powoływanie się na wpływy przy załatwianiu pracy dla córki małżonków, a trzeci jest związany z przyjęciem 1200 zł od znajomej kobiety, której obiecywał wpis na wykwalifikowanego ochroniarza.
- Nie przyznaję się do winy - mówił na procesie Bogusław K. Był kiedyś policjantem, potem ochroniarzem, teraz utrzymuje się z zasiłku dla bezrobotnych i opiekuje chorą teściową. Z aresztu tymczasowego wyszedł po wpłaceniu 35 tysięcy. Grozi mu do 8 lat więzienia.