Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow na antenie telewizji Rossija 1 odnosząc się do sytuacji w Donbasie stwierdził, że napięcie jest tam na tak maksymalnym poziomie, że "każda iskra lub mała zaplanowana prowokacja może doprowadzić do nieodwracalnych konsekwencji".
Pieskow zarzucił ponadto państwom Zachodu, że nie apelują do władz Ukrainy, aby w swoich działaniach były powściągliwe. – Nie słyszymy ani jednej wypowiedzi, która wzywałaby Kijów do powściągliwości. Ani jednego. Ani NATO, ani stolice europejskie, ani Waszyngton nie wzywają Kijowa do ostrożności, do rozwagi. To tak, jakby tego nie było. Oczywiście, trudno nazwać takie stanowisko, no, chyba nawet przyzwoitym. Nie mówiąc już o obiektywności – oświadczył.
Rzecznik rosyjskiego prezydenta powtórzył ponadto oficjalne stanowisko prezentowane od początku przez Moskwę, że ta wcale nie dąży do rozpoczęcia konfliktu zbrojnego. – Rosja jest ostatnim krajem w Europie, który w ogóle chce wypowiadać słowo "wojna" – podkreślił.
O zupełnie innej wersji świadczą jednak ustalenia amerykańskiego wywiadu, który twierdzi że do rosyjskiej inwazji na Ukrainę może dojść niemal w każdej chwili. Według nieoficjalnych doniesień, w pobliżu granicy z Ukrainą może znajdować się nawet 50 proc. rosyjskich sił zbrojnych na pozycjach do ataku.
Sputnik Polska
