Krzysztof Globisz na gigancie. Uciekł, ale wróci

Maria Mazurek
Maria Mazurek
Żona Krzysztofa Globisza: W ostatnim wywiadzie jakby coś przeczuwał.
Żona Krzysztofa Globisza: W ostatnim wywiadzie jakby coś przeczuwał. Fot. Katarzyna Prokuska
Krzysztof Globisz doznał udaru latem zeszłego roku. Anna Dymna: Ale wróci do nas. Nie oddamy go żadnym niebieskim aniołom.

Pamiętam tę rozmowę, którą przeprowadziła pani z moim mężem dwa tygodnie przed udarem. Zapadła mi w pamięć nie tylko dlatego, że to był ostatni wywiad, którego Krzysiek udzielił przed chorobą. Także dlatego, że był taki gorzki - słyszę od Agnieszki Globisz, żony aktora, który w lipcu 2014 roku doznał udaru mózgu.

- Gorzki?

- Taki mi się wydał. Jakby mąż coś już przeczuwał.

Krzysztof taki jest: zawsze myśli o innych
Spotkaliśmy się wtedy, w upalną sobotę, na placu Szczepańskim w Krakowie. Globisz - między jednym spotkaniem a drugim, w biegu, pośpiechu. Tego dnia wyjeżdżał na wakacje do swojego domu, na podkrakowską wieś. Miał zamiar wreszcie trochę odpocząć, posiedzieć z żoną, z synami.

- Mógł mi pan powiedzieć, to wsiadłabym w samochód i przyjechała do was. Byłoby dla pana łatwiej - rzuciłam.
- E, nie chciałem robić pani kłopotu - odparł Globisz.

Anna Dymna potakuje głową: Krzysiek zawsze myśli o innych.

- Pracuje bardzo dużo, jak szatan i anioł, a nigdy nie odmawia pomocy. Jak się go o cokolwiek prosi, to zawsze jest - mówi aktorka.

Po tych krótkich wakacjach na wsi Globisz wyjechał do Warszawy nagrywać do Polskiego Radia "Martwe dusze" Gogola.
Z tej Warszawy nie wrócił przez kilka kolejnych miesięcy. Podczas pracy nad słuchowiskiem doznał udaru mózgu i trafił do stołecznego szpitala.

Artystyczny eksperyment
Żona Globisza wymyśliła określenie, że aktor jest teraz na gigancie.

- Czyli na ucieczce - precyzuje Anna Dymna. - Na chwilę. W ramach "artystycznego eksperymentu" wybrał się w jakąś niezwykłą podróż, ale... już powoli do nas wraca. Droga może być jeszcze daleka, lecz wiadomo, że się uda. My w to wierzymy - stanowczo stwierdza aktorka.

Globisz od niedawna jest w domu, ale to nie znaczy, że czuje się już dobrze. Ma problemy z mówieniem, tak zwaną afazję. Mówi tylko pojedyncze słowa: tak, nie. Czasem przypomną mu się inne określenia, wypowiadane jakby przypadkowo, niepasujące do kontekstu.

Po udarze sparaliżowało mu też prawą stronę ciała. Żona codziennie pomaga mu wsiąść do samochodu i wozi na rehabilitację do Krakowa. Do nich na wieś przyjeżdża też neurolog, logopeda.

Rehabilitacja trwa codziennie przez kilka godzin. Ale Globisz, jak mówią jego przyjaciele z teatru, jest typem wojownika. Pracował ciężko jako aktor, teraz pracuje ciężko by wrócić do zdrowia. Kiedy tylko ma przerwę w rehabilitacji, już zaczyna mu się nudzić. Widać, jak bardzo chce wrócić do normalnego życia.

Mózg jak szybko rozwijające się miasto
W Polsce co roku na udar mózgu (czyli albo wylew krwi do mózgu, albo wręcz przeciwnie - sytuację, w której ten dopływ krwi jest zatrzymany) choruje 60 tysięcy ludzi. Połowa z nich umiera. To trzecia najczęstsza przyczyna śmierci.

Neurobiolog, profesor Jerzy Vetulani, tłumaczy udary obrazowo: - Nasz mózg w toku ewolucji "rozbudował się" bardzo szybko. Jak dynamicznie rozwijające się miasto, gdzie nowe budynki powstają w ekspresowym tempie, ale urbaniści nie mogą nadążyć z budowaniem sieci wodociągów i kanalizacji. System naczyń krwionośnych to takie wodociągi dla naszego mózgu. Pracują na granicy swojej wydolności. Wystarczy więc, że gdzieś robi się mały skrzep, któraś "rura się zatyka" i cały mózg przestaje prawidłowo działać - tłumaczy.

Docent Anna Krygowska-Wajs, lekarz neurolog ze Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, takich przypadków w swojej pracy widziała tysiące.

- Na ogół zaczyna się bardzo podobnie: od problemów z mówieniem, silnego bólu głowy, osłabienia sił, najczęściej jednostronnego porażenia ciała, niedowładu rąk czy nóg - wylicza pani docent.

Udary częściej dotyczą mężczyzn, niż kobiet. Na ogół tych po 55. roku życia. Czynnikami ryzyka są nałogi (papierosy, alkohol), otyłość, brak wysiłku fizycznego, nadciśnienie.

O ironio, Krzysztof Globisz tuż przed swoim udarem wystąpił w spocie ostrzegającym przed zawałami mózgu i udarami. Filmik miał swój debiut już w momencie kiedy aktor był w szpitalu...

Roman Graczyk poruszył niebo, by syn przeżył
Jeśli doc. Krygowska-Wajs miałaby wskazać dwie rzeczy, które są kluczowe, by odzyskać po udarze zdrowie, powiedziałaby: wsparcie rodziny i wczesna diagnostyka.

Natychmiastowe podjęcie leczenia, do kilku godzin po udarze, wielokrotnie zwiększa szansę na przeżycie pacjenta, ale również na to, by ten odzyskał pełną sprawność: mógł się normalnie poruszać, komunikować.

Bo jeśli jej nie odzyska, może czuć się jakby uwięziony w swoim ciele. Myśli mogą być już jasne, logiczne. Ale niemożliwe do wyrażenia. Chory nie może przypomnieć sobie najprostszych słów.

- To może przerażać, irytować, wściekać. Może wręcz doprowadzać pacjentów do szaleństwa - opowiada doc. Krygowska-Wajs.
Tej szybkiej diagnostyki i leczenia zabrakło w przypadku syna dziennikarza Romana Graczyka. Dziesięć lat temu, tuż po dobiegnięciu do mety Biegu Sylwestrowego, 15-letni wówczas Krzyś zaczął dziwnie się zachowywać.

- Nie mógł wstać z ławki, nie potrafił ze mną normalnie rozmawiać - wspomina Roman Graczyk.

Młody, wysportowany chłopak bez nałogów - jakby odwrotność "typowego" udarowca. Krzysia zabrała karetka do szpitala w Prokocimiu, ale tam lekarzom zajęło dwie doby, by stwierdzić, że to udar.

- Najpierw sugerowali, że syn przyjmuje narkotyki, a po kilku dniach, gdy jego stan bardzo się już pogorszył, powiedzieli tylko: Umiera, proszę się z nim żegnać - wspomina Graczyk.

Graczykowie poruszyli niebo, by chłopiec żył. Wciąż poruszają. Minęło 10 lat, a chłopak - dziś już młody mężczyzna - wciąż nie odzyskał pełnej sprawności. Ale z roku na rok jest lepiej. Coraz lepiej mówi, czyta, jest coraz bardziej samodzielny, sprawny fizycznie. Mało tego - zaczął pomagać innym, co roku organizując z rodzicami charytatywne zawody narciarskie i aukcję.
Halina Piekarz: Mąż przeżył, bo miał dla kogo

Krzysiek żyje, bo miał o niego kto walczyć. Ale kogokolwiek by o to zapytać, mówi: Najważniejsze jest wsparcie najbliższych. To ono dodaje choremu sił.

- Kiedy wszystko się nagle zmienia, najważniejsze jest, żeby ktoś był obok - nie ma wątpliwości Dymna. - Taką osobą dla Krzysia jest jego żona. Jak ona o niego walczy, jak cieszy się z każdych postępów, jak ona jest dla niego całą sobą! Jesteśmy też my; koledzy artyści, studenci, widzowie. Sama wiele lat temu przekonałam się, że w tych najtrudniejszych chwilach liczą się przyjaciele. Dlatego trzeba tak żyć, żeby sobie na nich zasłużyć. Krzysiu zasłużył sobie całym życiem - opowiada aktorka.

Anna Dymna godzinami rozmawia przez telefon z Globiszem. A w zasadzie: opowiada mu, a aktor słucha. Robi też na iPadzie zdjęcia, filmiki z teatru i wysyła Globiszowi, żeby zobaczył, że wszyscy go pozdrawiają, tęsknią, czekają.

Profesor Halina Piekarz, wdowa po byłym wojewodzie Małopolski, Tadeuszu, nazwała coś takiego "rehabilitacją poprzez relację".

- Mój mąż żył jeszcze 10 lat po udarze, bo miał po co i dla kogo. Mimo że nigdy nie odzyskał pełnej sprawności i nie wrócił już na stanowisko wojewody, to prowadził aktywne życie: angażował się w działalność Domu Pomocy Społecznej w Harbutowicach, szkoły integracyjnej w Czerwiennej. Mozolną rehabilitacją podarował sobie i nam dodatkowe lata życia, które były dla niego na swój sposób szczęśliwe - opowiada prof. Piekarz.

Monika Nawara: Czeka się na kamienie milowe
Podobne przeżycia ma wdowa po Marku Nawarze, byłym marszałku województwa. Nawara sześć lat temu doznał udaru, jeżdżąc na nartach w austriackich Alpach.

Po tym wypadku żył dwa lata, ale dla Moniki Karlińskiej-Nawary ten wyrwany śmierci czas był jedną z piękniejszych rzeczy, jaka ją w życiu spotkała.

- Pamiętam, jak w Austrii wybudzali go ze śpiączki. Odłączali mu środki nasenne, ale on nie reagował. Nie ruszał ręką, nogą, nie otwierał oczu. Lekarze patrzyli na przemian na mnie i na męża wzrokiem pozbawionym nadziei. Ale ja wierzyłam. Zaczęłam go całować, tak jak zawsze całowałam. I wie pani, on odpowiedział mi na ten pocałunek - wspomina.

Na takie chwile, kamienie milowe, w tej chorobie się czeka i cieszy nimi bezgranicznie. Wybudzenie ze śpiączki, pierwsze słowo, poruszenie ręką, nogą, kolejne efekty rehabilitacji. To, według Karlińskiej-Nawary, daje bliskim siłę, by przy tej chorej osobie być. Być niemal cały czas, na dobre i na złe, poświęcać się całkowicie.

- Dlatego jestem całym sercem z żoną Krzysztofa Globisza, tak bardzo trzymam za nią kciuki i przeżywam to razem z nią - stwierdza wdowa po byłym marszałku. - Wiem, że więź wytworzona w takiej sytuacji - niemal organiczna, przypominająca więź matki z małym, zupełnie uzależnionym od niej dzieckiem - jest niezwykle silna i piękna.

Nie oddamy Krzysia niebieskim aniołom
Krzysiek to ma szczęście, że ma ciebie! - powtarza Dymna Agnieszce. Z Globiszem jest jednak nie tylko żona, nie tylko przyjaciele z teatru, ale na swój sposób - tysiące ludzi z całej Polski.

Anna Dymna w swojej fundacji "Mimo wszystko" otworzyła subkonto na bardzo kosztowną rehabilitację Globisza. Ludzie wpłacają, ale też dzwonią, pytają, jak pomóc. W fundacji odbierają setki takich telefonów.

- Pieniądze są bardzo potrzebne, ale ważniejsza jest ta dobra energia i troska płynące z każdej części kraju. Krzysiu czuje, jakie ma wsparcie z całej Polski. I to daje mu siłę - opowiada aktorka.

Anna Dymna 15 lutego organizuje w Filharmonii Krakowskiej koncert dla Globisza. Wystąpią Grzegorz Turnau, Zbigniew Wodecki, Jacek Wójcicki, Anna Szałapak, Anna Radwan, Joanna Kulig, Jerzy Trela, Adam Nowak, Ewa Kaim, kwartet smyczkowy Archi. Po koncercie odbędzie się aukcja piór i zegarków podarowanych między innymi przez Bronisława Komorowskiego, Mariana Opanię, Krystynę Jandę, Jana Englerta, Jerzego Stuhra, Kayah, ks. Adama Bonieckiego, Daniela Olbrychskiego, Jerzego Trelę.

- Koncert nazwaliśmy "Nasz anioł w Krakowie". Nie tylko dlatego, że Krzysiu zagrał świetną rolę w filmie o tym tytule, ale również dlatego, że jest takim naszym prawdziwym aniołem "urwisem". Niezwykłym człowiekiem - opowiada Dymna. I dodaje, że Krzysia kocha jak brata. I jeśli trzeba by było, nie wahałaby się oddać mu nerki. Więc organizacja tego koncertu w ogóle jest błahostką.

Bilety-cegiełki w cenie 50 i 100 złotych można już kupić w kasie Filharmonii, salonach Empik, przez ebilet.pl. - Krzysiu będzie przez cały czas z nami na ekranie - zapowiada Dymna.

Fizycznie w Filharmonii Krzysztof Globisz jednak prawdopodobnie się nie zjawi. - Ale to dla niego ważne. Proszę pozdrowić wszystkich od nas, podziękować - mówi Agnieszka Globisz.

Anna Dymna na chwilę się zamyśla: Konwicki, Krauze... Anioły ostatnio odbierają nam tylu wspaniałych ludzi. Jakby same próżnowały trochę w tym Niebie i potrzebowały wsparcia. Ale Krzysiu jest przecież bardziej potrzebny tutaj. Nie oddamy go żadnym niebieskim aniołom.

***Jak pomóc Globiszowi?
Fundacja Mimo Wszystko otworzyła subkonto (numer: 65 1090 1665 0000 0001 0373 7343). Z dopiskiem: Krzysztof Globisz. Lub przez aukcję na www.charytatywni.allegro.pl

Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Youtubie, Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić!
Sprawdź i przeczytaj

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Krzysztof Globisz na gigancie. Uciekł, ale wróci - Gazeta Krakowska

Wróć na i.pl Portal i.pl