Lechia Gdańsk wychodziła w przeszłości z opresji, ale nie aż z takich. Teraz biało-zieloni liczą punkty i czekają na cud

Paweł Stankiewicz
Przemysław Świderski
Tomasz Kafarski, Paweł Janas i Piotr Stokowiec – co łączy tych trzech trenerów? Musieli ratować Lechię Gdańsk przed spadkiem z ekstraklasy w trudnych momentach i potrafili ten cel zrealizować. Czy dołączy do nich David Badia? Dziś wydaje się jednak, że pomyślne zakończenie sezonu przez Lechię graniczy z cudem.

Długie lata Lechii nie było w krajowej elicie. Powrót nastąpił w 2008 roku i już w pierwszym sezonie drużyna musiała mocno walczyć, aby szybko ekstraklasy nie opuścić. Sezon jako trener zaczął Jacek Zieliński, ale w trakcie rozgrywek zastąpił go Tomasz Kafarski. Sytuacja biało-zielonych była trudna, ale drużyna nie wylądowała w strefie spadkowej.

Do zmiany trenera musiało jednak dojść, żeby nowy szkoleniowiec mógł wstrząsnąć drużyną. Kafarski nie miał doświadczenia, ale był człowiekiem z regionu, emocjonalnie związanym z Lechią i mającym pomysł na drużynę. Wszystko rodziło się w bólach, bo jeszcze na cztery kolejki przed końcem sezonu Lechia miała tylko punkt przewagi nad strefą spadkową, a przed ostatnią serią spotkań ta zaliczka wynosiła dwa punkty. Biało-zieloni kończyli rozgrywki w Gliwicach z Piastem i musieli wygrać, aby nie oglądać się na wyniki innych spotkań. Drużyna z Gdańska wygrała 2:0 po golach Piotra Wiśniewskiego oraz Jakuba Zabłockiego i mogła świętować utrzymanie w krajowej elicie.

Kolejny trudny sezon przytrafił się drużynie w latach 2011-12. W roli trenera zaczął go Kafarski, ale jeszcze w trakcie rundy jesiennej zastąpił go Rafał Ulatowski. Wyniki były jednak dalekie od oczekiwań. Na koniec 2011 roku biało-zieloni byli tylko trzy punkty nad strefą spadkową i misję ratowania zespołu wziął na siebie były selekcjoner, Paweł Janas.

Wiosną biało-zieloni długo nie mogli wygrać meczu i wylądowali na ostatniej bezpiecznej pozycji w tabeli z przewagą wciąż trzech punktów nad strefą spadkową. Przełamanie nastąpiło w Bełchatowie, gdzie Lechia wygrała 3:1, ale to nadal nie gwarantowało drużynie spokoju. Tym rzem jednak zespół nie musiał drżeć o utrzymanie do samego finiszu rozgrywek. Biało-zieloni wygrali w Łodzi z Widzewem 1:0 po golu Abdou Razacka Traore, a następnie u siebie z Legią Warszawa po trafieniu Jakuba Wilka. Tym drugim spotkaniem Lechia zapewniła sobie utrzymanie w ekstraklasie, na jedną kolejkę przed zakończeniem sezonu, a jednocześnie pozbawiła drużynę Legii mistrzostwa Polski.

W latach 2017-18 nastąpił kolejny kryzys w klubie z Gdańska. Lechia nie miała złego składu, podobnie jak teraz, a jednak wyniki były zdecydowanie poniżej oczekiwań. Zły start zaliczył Piotr Nowak i po dziesięciu kolejkach zastąpił go Adam Owen. Lechia zajmowała dwunaste miejsce i miała tylko jeden punkt przewagi nad strefą spadkową. Wtedy obowiązywał podział na grupy, a biało-zieloni po części zasadniczej wylądowali w spadkowej, na ostatnim bezpiecznym miejscu i zaledwie z punktem zaliczki. Wtedy drużynę prowadził już Piotr Stokowiec, który przejął zespół po 26 kolejce ligowej i miał trudne zadanie dźwignięcia zespołu z sytuacji kryzysowej, z problemu mentalnego, a do tego drużynę źle przygotowaną pod względem fizycznym. Na trzy kolejki przewaga wynosiła tylko dwa punkty, ale zwycięstwo w Gliwicach nad Piastem 2:0 po golach Michała Nalepy i Joao Oliveiry oraz remis w Szczecinie z Pogonią 1:1 po trafieniu Patryka Lipskiego zapewniły biało-zielonym utrzymanie w krajowej elicie na jedną kolejkę przed końcem sezonu. Stokowiec sprostał zadaniu, a potem z Lechią święcił największe sukcesy w historii klubu.

Magazyn Gol24: Kadra pod lupą, przed meczem z Mołdawią

Dalszy ciąg artykułu pod wideo ↓
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

CZYTAJ TAKŻE: Dusan Kuciak: Przegraliśmy w takim stylu, że ciężko mi się z tym pogodzić ROZMOWA

Jak widać Lechia miała trudne momenty od powrotu do ekstraklasy w 2008 roku, ale nigdy nie było aż tak źle, jak teraz. Przeważnie musiała uciekać przed rywalami, a nie ich gonić. Dziś zostało siedem kolejek do zakończenia sezonu, a strata biało-zielonych do miejsca dającego utrzymanie to już pięć punktów. Wszystko wciąż do odrobienia, ale Lechia gra tak źle, że trudno o dobre rokowania. Misję ratowania zespołu przyjął hiszpański trener David Badia, ale w dwóch kluczowych meczach z bezpośrednimi rywalami w walce o utrzymanie zdobył zaledwie jeden punkt. Dziś można gdybać, czy Marcin Kaczmarek nie byłby w stanie osiągnąć z tym zespołem lepszego wyniku punktowego w tych dwóch meczach i odnieść chociaż jednego zwycięstwa, ale tego już się nie dowiemy. Czysto matematycznie Lechia wciąż może pozostać w elicie, ale patrząc realnie, do tego potrzebny byłby prawdziwy cud. Na czym trener opiera swój optymizm?

- Na matematyce – odpowiada szczerze Badia. - Dopóki będziemy mieli szanse będziemy walczyć o utrzymanie. Będzie bardzo trudno, ale mamy jeszcze 21 punktów do zdobycia. Jak przychodziłem do Lechii mieliśmy przed sobą dziewięć finałów, a teraz zostało ich siedem.

Polecjaka Google News - Dziennik Bałtycki
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera

Wybrane dla Ciebie

Papież zaapelował do pojednania tam, gdzie toczą się wojny. Pozdrowił też uczniów

Papież zaapelował do pojednania tam, gdzie toczą się wojny. Pozdrowił też uczniów

W.Kosiniak-Kamysz: Zawsze młodzi ludzie głosują przeciwko obecnej władzy

ROZMOWA
W.Kosiniak-Kamysz: Zawsze młodzi ludzie głosują przeciwko obecnej władzy

Wróć na i.pl Portal i.pl