Fortuna Puchar Polski. GKS Tychy - Legia Warszawa 0:3
Niektórzy kibice Legii obawiali się tego meczu. Niepotrzebnie. Krzywdy ich drużynie nie zrobili ani byli legioniści w składzie GKS Tychy, ani zmysły taktyczny trenera Dariusza Banasika. W czwartkowy wieczór stadion w Tychach był wypełniony, ale powody do radości mieli jedynie kibice z Warszawy, których wspierali zaprzyjaźnieni fani pobliskiego Zagłębia Sosnowiec.
Legia wreszcie zagrała bardzo dobry, równy mecz. Prędko objęła prowadzenie. Zaraz po decyzji o nieprzyznaniu jedenastki to właśnie poszkodowany w akcji Blaz Kramer trafił do siatki. Telebim wyświetlił wówczas 10 minutę.
Trzy minuty później było już 2:0 dla Legii, kiedy sytuację w polu karnym wykorzystał Marc Gual. Potem swojego drugiego gola dołożył Kramer. Najładniejszy w tej akcji okazał się jej początek, gdy Josue w niesamowitym stylu uruchomił asystującego Pawła Wszołka.
W drugiej połowie Legii już tylko anulowano bramki - w obu przypadkach z powodu spalonego. Najpierw linii nie wyczuł Ernest Muci, później Tomas Pekhart. Mimo tych niepowodzeń sektor gości nagrodził zawodników gromkimi oklaskami.
Co przed Legią? Przede wszystkim walka o przerwanie fatalnej passy w lidze. Po czterech porażkach z rzędu podopieczni Kosty Runjaica spróbują odkuć się w meczu przyjaźni. W niedzielę (5 listopada) o 17:30 mecz w Radomiu z Radomiakiem.
Tego samego dnia pierwszoligowy GKS Tychy (wicelider tabeli) zagra z Lechią Gdańsk. Początek w porze obiadowej - o godz. 12:40. Jeśli tyszanie się mocno postarają, to w kolejnym sezonie rozegrają przynajmniej dwa spotkania z Legią - już w ramach PKO Ekstraklasy.
PUCHAR POLSKI w GOL24
Gdzie Robert Lewandowski zakończy karierę? Możliwe i życzeni...
