Liga Mistrzów. Manchester City musi liczyć na cud, Jürgen Klopp jedną nogą w finale i... Realu Madryt

Hubert Zdankiewicz
Mohamed Salah zdobył pierwszą bramkę w pierwszym meczu Liverpoolu z Manchesterem City
Mohamed Salah zdobył pierwszą bramkę w pierwszym meczu Liverpoolu z Manchesterem City AFP/EAST NEWS
- Za nami dopiero pierwsza połowa - ostrzega trener (menadżer) Liverpoolu Jürgen Klopp przed wtorkowym meczem rewanżowym w ćwierćfinale Ligi Mistrzów z Manchesterem City. Teoretycznie słusznie, z drugiej jednak strony po zwycięstwie 3:0 na Anfield Road tylko jakiś kataklizm mógłby pozbawić jego zespół awansu.

Kataklizmy/cuda (zależy z której strony patrzeć) się oczywiście zdarzają. Rok temu Barcelona dokonała niemożliwej na pozór misji i awansowała do ćwierćfinału po porażce w pierwszym meczu 0:4 (z Paris Saint-Germain, w rewanżu było 6:1). Skoro więc mogli Katalończycy, teoretycznie mogą również The Citizens. Zwłaszcza, że zarządza nimi były trener Barcelony, Pep Guardiola.

W praktyce taki scenariusz wydaje się jednak mało prawdopodobny. Liverpool jest na fali. W sobotę The Reds zremisowali co prawda bezbramkowo w derbach miasta z Evertonem, jednak głównie dlatego, że Klopp dał odpocząć swoim największym gwiazdom. Nie zagrał narzekający na drobny uraz pachwiny Mohamed Salah, a Roberto Firmino pojawił się na boisku dopiero w końcówce.

Utrata punktów sprawiła, że Liverpool dał się dogonić w tabeli Tottenhamowi (nadal jest trzeci, ale obie drużyny mają obecnie tyle samo punktów), ale spadek z miejsca gwarantującego występ w przyszłorocznej Lidze Mistrzów raczej The Reds nie grozi. Nad piątą w tabeli Chelsea mają aż dziesięć punktów przewagi.

- Nikomu nie gra się tam łatwo, ale jedziemy na Etihad zagrać najlepiej, jak potrafimy i awansować. Dla klubu i dla fanów – zapowiada Sadio Mane.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Liga Mistrzów. Gigantyczny krok Barcelony, Roma wściekła na sędziego, marzenia Guardioli podarte na strzępy

Dominujący na krajowym podwórku Manchester City ma z kolei za sobą chyba najsłabszy tydzień, odkąd prowadzi go Guardiola. W środę Obywatele przegrali w Lidze Mistrzów z Liverpoolem. Kolejnej bolesnej porażki doznali w sobotę, w derbach Manchesteru. Zwycięstwem nad United ekipa Guardioli miała sobie zapewnić mistrzostwo Anglii, ale nieoczekiwanie przegrała 2:3, pomimo prowadzenia do przerwy 2:0. Koronacja nie została oczywiście odwołana, a jedynie przełożona, jednak nie tak to sobie z pewnością piłkarze i ich kataloński trener wyobrażali.

Obniżka formy nie zachwiała póki co zaufaniem, jakim obdarzają Guardiolę właściciele klubu. Jak donosi brytyjski dziennik "Mirror", Katalończyk niebawem przedłuży swój kontrakt kolejne 12 miesięcy, a jego zarobki wzrosną do 20 mln funtów rocznie. Tym samym Guardiola stanie się najlepiej opłacanym szkoleniowcem na świecie.

O takich zarobkach póki co może tylko pomarzyć Klopp, który za rok pracy w Liverpoolu inkasuje "jedynie" 7 mln funtów. Być może jednak niebawem się to zmieni, bo niemieckiego trenera bardzo chce mieć ponoć u siebie Real Madryt. Na Santiago Bernabeu Klopp miałby zastąpić Zinedine'a Zidane'a, o którego zabiega z kolei Paris Saint-Germain.

Na tym nie koniec, bo Królewscy rozważają ponoć również kupno Salaha. Według hiszpańskich mediów są skłonni zaoferować za Egipcjanina 50 mln euro i dorzucić w rozliczeniu Isco. Najlepszy strzelec Liverpoolu (29 goli w Premier League i siedem w Lidze Mistrzów) miałby zarabiać w Madrycie 25 mln euro.

Autokar z piłkarzami Manchesteru City zaatakowany przez kibiców Liverpoolu

Wybrane dla Ciebie

Rosjanie minują ciała nieżywych zwierząt. Po co to robią?

Rosjanie minują ciała nieżywych zwierząt. Po co to robią?

Szaleńczy atak nożowniczki w Monachium. Są ranni

Szaleńczy atak nożowniczki w Monachium. Są ranni

Wróć na i.pl Portal i.pl