Kataklizmy/cuda (zależy z której strony patrzeć) się oczywiście zdarzają. Rok temu Barcelona dokonała niemożliwej na pozór misji i awansowała do ćwierćfinału po porażce w pierwszym meczu 0:4 (z Paris Saint-Germain, w rewanżu było 6:1). Skoro więc mogli Katalończycy, teoretycznie mogą również The Citizens. Zwłaszcza, że zarządza nimi były trener Barcelony, Pep Guardiola.
W praktyce taki scenariusz wydaje się jednak mało prawdopodobny. Liverpool jest na fali. W sobotę The Reds zremisowali co prawda bezbramkowo w derbach miasta z Evertonem, jednak głównie dlatego, że Klopp dał odpocząć swoim największym gwiazdom. Nie zagrał narzekający na drobny uraz pachwiny Mohamed Salah, a Roberto Firmino pojawił się na boisku dopiero w końcówce.
Utrata punktów sprawiła, że Liverpool dał się dogonić w tabeli Tottenhamowi (nadal jest trzeci, ale obie drużyny mają obecnie tyle samo punktów), ale spadek z miejsca gwarantującego występ w przyszłorocznej Lidze Mistrzów raczej The Reds nie grozi. Nad piątą w tabeli Chelsea mają aż dziesięć punktów przewagi.
- Nikomu nie gra się tam łatwo, ale jedziemy na Etihad zagrać najlepiej, jak potrafimy i awansować. Dla klubu i dla fanów – zapowiada Sadio Mane.
Dominujący na krajowym podwórku Manchester City ma z kolei za sobą chyba najsłabszy tydzień, odkąd prowadzi go Guardiola. W środę Obywatele przegrali w Lidze Mistrzów z Liverpoolem. Kolejnej bolesnej porażki doznali w sobotę, w derbach Manchesteru. Zwycięstwem nad United ekipa Guardioli miała sobie zapewnić mistrzostwo Anglii, ale nieoczekiwanie przegrała 2:3, pomimo prowadzenia do przerwy 2:0. Koronacja nie została oczywiście odwołana, a jedynie przełożona, jednak nie tak to sobie z pewnością piłkarze i ich kataloński trener wyobrażali.
Obniżka formy nie zachwiała póki co zaufaniem, jakim obdarzają Guardiolę właściciele klubu. Jak donosi brytyjski dziennik "Mirror", Katalończyk niebawem przedłuży swój kontrakt kolejne 12 miesięcy, a jego zarobki wzrosną do 20 mln funtów rocznie. Tym samym Guardiola stanie się najlepiej opłacanym szkoleniowcem na świecie.
O takich zarobkach póki co może tylko pomarzyć Klopp, który za rok pracy w Liverpoolu inkasuje "jedynie" 7 mln funtów. Być może jednak niebawem się to zmieni, bo niemieckiego trenera bardzo chce mieć ponoć u siebie Real Madryt. Na Santiago Bernabeu Klopp miałby zastąpić Zinedine'a Zidane'a, o którego zabiega z kolei Paris Saint-Germain.
Na tym nie koniec, bo Królewscy rozważają ponoć również kupno Salaha. Według hiszpańskich mediów są skłonni zaoferować za Egipcjanina 50 mln euro i dorzucić w rozliczeniu Isco. Najlepszy strzelec Liverpoolu (29 goli w Premier League i siedem w Lidze Mistrzów) miałby zarabiać w Madrycie 25 mln euro.
Autokar z piłkarzami Manchesteru City zaatakowany przez kibiców Liverpoolu