Majami, Tiger i specsłużby przed sądem. O co chodzi?

Tomasz Słomczyński
Jarosław P. był najsłynniejszym gdańskim "przykrywkowcem"
Jarosław P. był najsłynniejszym gdańskim "przykrywkowcem" T.Bołt
Czy miało dojść do porwania syna Michalczewskiego? Jakie znaczenie miałby ten fakt dla konfliktu w gdańskich specsłużbach? Czy grożono śmiercią policjantowi, który doniósł na kolegów? W Sądzie Rejonowym w Gdyni rozpoczął się proces, w którym mają zeznawać wysocy funkcjonariusze służb specjalnych. Proces dotyczy gróźb karalnych; tłem dla niego są doniesienia o zagadkowych praktykach w CBŚ.

15 stycznia 2013 roku, wcześnie rano, Jarosław P., ps. Majami, stanął przed bramą gmachu przy Rakowieckiej 2 w Warszawie. Tu nie wpuszczają ot tak sobie, każdego. Musiał czekać. Czekał więc. A potem zeznawał przez dziesięć godzin. Funkcjonariusze ABW wezwali biegłego psychologa. Bo to, co mówił, mogłoby być uznane za urojenie wariata.

W następnych dniach akta sprawy trafiają do Prokuratury Generalnej, stamtąd do Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie, choć zdarzenia, o których opowiadał Majami działy się w Gdańsku. Chodzi o to, żeby nikt tu nie był sędzią, a dokładniej: prokuratorem, we własnej sprawie.

Śledczy w Krakowie wszczynają śledztwo i zaczynają wzywać na przesłuchanie osoby, które "wprowadził do protokołu" w swoich zeznaniach Majami. Jest marzec 2013 roku.

Haracze i nie tylko
Miesiąc później, w kwietniu 2013 roku ze stanowiska szefa CBŚ odchodzi Przemysław Zych. Media nieoficjalnie donoszą, że dzieje się to w związku z tajemniczym śledztwem, które prowadzi krakowska prokuratura.
Według naszych informacji nie tylko Zych żegna się ze służbą - wkrótce po jego odejściu kilku policjantów z gdańskiego CBŚ odchodzi na długotrwałe zwolnienia, jeden ląduje w psychiatryku.
W tym czasie w prasie pojawiają się wycieki z krakowskiej prokuratury: gdańscy funkcjonariusze mieli ściągać haracze, obstawiać "bramki" w klubach i agencjach towarzyskich, "chronić biznesmenów", gwarantując im nietykalność ze strony organów ścigania.

Czy o tym zeznał Majami w ABW w styczniu 2013 roku? On sam odmawia odpowiedzi na to pytanie. Twierdzi, że nie może zdradzić tajemnicy śledztwa. Nieoficjalnie jednak dowiaduję się, że krakowskie śledztwo, o którym donosi prasa, to to samo postępowanie, które zostało wszczęte po doniesieniu Majamiego.
Udaje mi się też ustalić, że w ABW Majami mówił między innymi o sprawie porwania żony biznesmena z Gdańska (czerwiec 2011), a w zasadzie o tym, w jakich okolicznościach zaginęły 173 tys. euro z okupu, który - pod okiem policji, przekazywany był porywaczom. To tylko jedna z tzw. "możliwości popełnienia przestępstwa", o których doniósł Majami. Według moich informatorów jest tego znacznie więcej. Oficjalnie zaś śledztwo dotyczy "m.in. przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy publicznych".

Odwołaj zeznania
W kwietniu 2013 roku w gdańskich służbach panuje popłoch.
Człowiek, którego tożsamość muszę ukryć (będę go nazywał "A", imię i nazwisko do wiadomości redakcji), to były funkcjonariusz CBŚ, którego swoimi zeznaniami obciąża Majami. Obecnie jest oskarżony o stosowanie gróźb karalnych i próbę wywierania wpływu na świadka.
O tym, co działo się 9 kwietnia 2013 roku (wg ustaleń prokuratury), kilka tygodni temu opowiedziała mi osoba znająca szczegóły krakowskiego śledztwa:
- A. miał trzykrotnie zaczepiać Majamiego w miejscach publicznych, wyzywać od narkomanów, od kloszardów, że go "zajebie", że go wykończą, jeśli nie odwoła zeznań.
W Sądzie Okręgowym w Gdańsku udało mi się potwierdzić, że zdarzenia te miały się wydarzyć w kwietniu i maju 2013 roku, więc tuż po tym, jak odwołano Przemysława Zycha z funkcji szefa gdańskiego CBŚ.

Prokurator w Krakowie wyłączył wątek gróźb i zastraszania Majamiego z głównej sprawy, sporządził akt oskarżenia, a sprawa trafiła do Sądu Rejonowego w Gdyni. W ostatni wtorek, 24 czerwca, odbyła się pierwsza rozprawa.
Co A. ma na ten temat do powiedzenia? Nie wiadomo. Proces został utajniony, sam A. zaś nie chce ze mną rozmawiać.

Nerwica supergliny
Słyszę, że Majami jest świrem. Że mści się na kolegach z CBŚ, że chodzi "po mieście" i opowiada różne bzdury.
Majami był przykrywkow- cem, czyli policyjną wtyką wśród bandytów. Musiał prowadzić grę, w której przybierał różne tożsamości. Stres, jaki się z tym wiązał, trudno sobie wyobrazić. Dziś, jak sam przyznaje, odczuwa boleśnie tamte doświadczenia. Nie pozostało to bez znaczenia dla jego psychiki.
Prokurator, zanim oskarżył A. o stosowanie gróźb karalnych, wysłał Majamiego na badanie psychologiczne. Udało mi się nieoficjalnie ustalić (rozmowa sprzed kilku tygodni z osobą znającą szczegóły krakowskiego śledztwa), że z opinii psychologa wynika jasno: zeznania Majamiego należy uznać za wiarygodne, choć nie wyklucza się, że były przykrywkowiec może cierpieć na nerwicę.

Pojawia się Tiger
W ostatni wtorek, kiedy rozpoczynał się proces w sprawie gróźb karalnych, które miał A. kierować do Majamiego, adwokat oskarżonego, mec. Paweł Brożek wnioskował o wyłączenie jawności procesu. Wśród kilku argumentów, pojawił się również i taki, że podczas procesu będzie mowa o planowaniu porwania dziecka Dariusza Michalczewskiego. Ujawnienie tych szczegółów, zdaniem adwokata, mogłoby zaszkodzić rodzinie słynnego sportowca.
Skąd w tej sprawie wziął się Dariusz Michalczewski?

Ktoś tu kłamie
Najwyraźniej sam Michalczewski jest innego zdania niż adwokat Brożek. Zapytany przeze mnie o sprawę, chętnie o niej opowiada.
- Majami potrzebował pieniędzy. Najpierw chłopaki (towarzystwo z siłowni, m.in. byli funkcjonariusze CBŚ, wśród nich - A.) złożyli się, Majami pożyczył od nas kasę, a potem oddał. Ale potem przyszedł do mnie i powiedział: "Pożycz mi jeszcze 50 tys. zł., ale nie mów nikomu, bo chłopaki będą gadali". No to mu pożyczyłem. Nie mówiłem nikomu. A potem była impreza u mnie w domu. No to siedzimy, gadamy, Majami mi mówi, że jakieś bandziory, że jakieś niebezpieczeństwo dla moich dzieci, coś... Nie pamiętam dokładnie, ale wiem, że to zignorowałem wtedy. A potem była jeszcze jedna rozmowa. Majami mówi, że jak coś, to oni mogą to załatwić. W sensie, że moje dzieci będą bezpieczne. Ja mówię: "Jakie bandziory?", "Kto?". On mówi, że jest "sztywny" i nie może powiedzieć, kto. To ja mówię: "Wypierdalać!". Wtedy, kiedy była ta rozmowa, Majami był mi winien 50 tys. zł. Potem wszystkim chłopakom na fitnesie powiedziałem o tym, co mi Majami mówił. A oni mówią mi, że to "wyścig" jest, że Majami chce "wyścig" na mnie zrobić [czyli - mówiąc w uproszczeniu - że chce uniknąć konieczności spłacania długu w zamian za "załatwienie" sprawy odstąpienia od porwania - red.]. Wtedy A. pokłócił się z Majamim. A. powiedział Majamiemu: "Wara mi od Darka". I to wszystko. Nie miałem nigdy potem żadnych sygnałów czy podejrzeń, że ktoś mi chce dziecko porwać. A Majami nigdy mi tych 50 tys. zł nie oddał.

Teraz głos oddajmy Majamiemu:
- Pożyczyłem od Michalcze-wskiego w sumie 100 tysięcy, to było w styczniu 2008 roku, potrzebowałem na samochód i na remont mieszkania. Pożyczałem w dwóch ratach: 70 i 30 tys. zł. W lipcu 2009 roku wziąłem kredyt i wszystko oddałem. Pieniądze przekazywał mi za każdym razem jego bliski współpracownik i przyjaciel, Tomasz W., jemu też oddawałem te pieniądze. Było wtedy mówione, że to pożyczka od Michalczewskiego, a kiedy oddawałem, też miały te pieniądze trafić przez Tomasza W. do Michalczewskiego. Potem pożyczyłem jeszcze 5 tys. zł i też je oddałem. Nie mam żadnych długów u Michalczewskiego. Nigdy nie przychodziłem do niego po dodatkowe 50 tys. zł. Historia o tym, że miałbym robić jakiś "wyścig", opowiadać o tym, że jego syn jest w niebezpieczeństwie, jest zmyślona. Nigdy nie było takich rozmów, nigdy nie było takich sytuacji.
Pytam się Majamiego, dlaczego w ogóle ta sprawa - z Michalczewskim - znalazła się w procesie o groźby karalne. Majami odmawia komentarza. Zwraca uwagę na wyłączenie jawności procesu.

Dwa fakty
Słowo przeciwko słowu. I dwa fakty: Po pierwsze - (rzekome lub prawdziwe) plany porwania syna Michalczewskiego nie mogą mieć żadnego związku przyczynowego ze sprawą (stosowanych lub nie) gróźb karalnych. Więc dlaczego nazwisko Michalczewskiego pojawia się w tej sprawie? Zapytałem o to mec. Pawła Brożka. Odmówił odpowiedzi i jakiegokolwiek komentarza na temat tej sprawy.
Po drugie - Michalczewski formalnie nie powiadomił policji o fakcie, że jego rodzina może być w niebezpieczeństwie.

Kto jest z kim
Co łączyło Majamiego z Michalczewskim?
Majami: - Kiedyś się kumplowaliśmy, potem nasze drogi się rozeszły. Szkoda mi Michalczewskiego.
Michalczewski o Majamim:
- Kręcił się koło nas.
Słowa, których założyciel fundacji Równe Szanse używa dla określenia Majamiego, nie nadają się do publikacji. Gwiazda sportu i celebryta sugeruje w nich, że Majami jest chory psychicznie, a "łajza" i "parówa" należą do najmniej obraźliwych określeń.
Pójdźmy więc dalej: Co łączyło Majamiego z A.? Razem pracowali w CBŚ. I na koniec: Co łączy Michalczewskiego z A.?
Michalczewski o A.: - To mój serdeczny kolega. Bardzo porządny człowiek, niepijący, niepalący, sportowiec, jest prawy, sympatyczny i grzeczny, do rany przyłóż...
Michalczewski zapytany, czy jego zdaniem A. mógł stosować groźby karalne, odpowiada: - Ja wiem, że ich nie stosował!

Słowo przeciwko słowu
Komu wierzyć? Upraszczając, można przyjąć, że są dwie opcje.
Pierwsza jest taka, że kłamie Majami, zaś Michalczewski mówi prawdę. A. nie stosował gróźb, natomiast Majami próbował wyłudzić pieniądze i groził, że syn Michalczewskiego zostanie porwany. Dlatego dziś były bokser jest tak wściekły na Majamiego. Druga opcja jest taka, że Majami mówi prawdę, a Michalczewski kłamie. W tej hipotezie A. stosował groźby, bo czuł się zagrożony "krakowskimi" zeznaniami Majamiego, co wzmacniałoby tezę, że zeznania te są wiarygodne. W tej opcji Michalczewski wymyślił sprawę porwania, żeby pogrążyć Majamiego, a zarazem bronić swojego "serdecznego kolegi".
Gdyby tak było, nasuwałoby się pytanie: dlaczego mistrz świata w boksie, filantrop i biznesmen miałby tak angażować się w wojnę między byłymi funkcjonariuszami służb specjalnych?

Treści, za które warto zapłacić! REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI

Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Majami, Tiger i specsłużby przed sądem. O co chodzi? - Dziennik Bałtycki

Wróć na i.pl Portal i.pl