Aneta i Adam Jagłowie zniknęli bez śladu w nocy z 22 na 23 maja. Zostawili w domu dwóch nastoletnich synów. Policja w całej stolicy zaczęła szukać małżeństwa. Okazało się, że 44-latkę oraz jej 49-letniego męża widziano w Tatrach. Zameldowali się w schronisku Murowaniec na Hali Gąsienicowej. Policja została o tym poinformowana, ale jak się okazało, poszukiwani zdążyli już opuścić to miejsce.
Małżeństwo z Warszawy nie opłaciło rachunku za nocleg na Słowacji. Pomachali do kamery i poszli
Po kilku godzinach okazało się, że Jagłowie byli widziani na Słowacji, a konkretnie w pensjonacie w Tatrach Wysokich. Właściciel tego miejsca powiedział policji i mediom, że Jagłowie nie wyglądali na takich, którym przydarzyło się coś złego. Aneta i Adam mieli zatrzymać się na Słowacji w pensjonacie „Vasko”. Daniel, czyli właściciel tego budynku powiedział:
Przyszli wieczorem, pieszo, prosto z gór. Nie było mnie wtedy w pensjonacie, zastali tam moich gości z Niemiec. Poprosili ich, by zadzwonili do mnie i zapytali, czy mogą zostać na jedną noc. Mówili, że są bardzo zmęczeni, bo przyszli z Zakopanego. Akurat miałem wolny pokój, więc pozwoliłem im zostać – powiedział.
Do tego zdarzenia doszło już pierwszej nocy po zniknięciu małżeństwa. O godzinie ósmej następnego dnia przyszli uregulować rachunek. Właściciel poprosił Adama Jagła o okazanie dokumentu tożsamości. Małżonkowie powiedzieli, że okażą, ale muszą iść do sklepu i zaraz wrócą. Nie wrócili.
Pokazałem im drogę do sklepu i poszli. W międzyczasie ja musiałem już wyjechać. Potem na nagraniach z kamer monitoringu zobaczyłem tylko, że zrobili sobie kanapki, kawę, herbatę, po 12 pomachali do kamery i poszli. Żadnego dokumentu nie zobaczyłem – powiedział rozgoryczony właściciel.
Gdy Pan Daniel dowiedział się o tym, że to małżeństwo jest poszukiwane, od razu zadzwonił na policję i poinformował ją o całym zdarzeniu i wręczył najnowsze nagrania z tego poranka.
Źródło: