Maria Rotkiel: Ludzie traktują nas tak, jak my traktujemy siebie

Dorota Kowalska
123RF
- Jeżeli daję przekaz: „Jestem wartościowa, zasługuję na szacunek, dbam o siebie i zasługuję na to, żeby o mnie dbano”, to tym kluczem otwieram inne drzwi. Uruchamiam w ludziach ten sam stosunek do mnie. Jeżeli siebie zaniedbuję, siebie nadużywam, to stawiam się w pewnej pozycji, w której jestem tak odbierana przez innych - mówi psycholog Maria Rotkiel

Jak polubić siebie?
Zacząć się o siebie troszczyć i robić dla siebie, na początku malutkie, a potem coraz większe dobre rzeczy. Bo z lubieniem siebie, to jest ciężka i psychologicznie głęboka praca na poziomie poznawczym, mentalnym. I czasem jest tak, że im jesteśmy starsi, tym ta praca będzie dla nas trudniejsza, bo musimy przeorganizować cały system myślenia o sobie, włożony nam do głowy parędziesiąt lat temu. Więc można zacząć paradoksalnie od wierzchołka góry lodowej.

Czyli?
Zacząć zachowywać się tak, jakbyśmy bardzo siebie lubili i byli dla siebie kimś niezwykle ważnym, zasługującym na wszystko, co najlepsze: na opiekę, na przyjemności i na szczęście. Jeśli zaczniemy tak siebie traktować i tak w stosunku do siebie postępować, to zacznie się zmiana na poziomie reprezentacji myślowych, czyli schematów myślenia. Musimy zacząć dbać o rzeczy podstawowe, jak dobre, zdrowe jedzenie, jak zdrowy tryb życia, regularny odpoczynek, jak regularne przyjemności. Mówimy sobie: „Zrobię każdego dnia coś przyjemnego dla siebie, każdego dnia zadbam o swoje zdrowie, każdego dnia chwilę odpocznę, każdego dnia poświęcę sobie trochę troski, czasu i uwagi, każdego dnia postawię granicę w relacji, która jest dla mnie relacją trudną czy przekraczającą moje granice”. I to jest podejście behawioralne w psychologii. Czyli jeżeli trudno ci pracować na poziomie emocji, zmienić te emocje, jeżeli trudno ci pracować na poziomie poznawczym i zmienić schematy myślenia, to zacznij na poziomie zachowania - zmień zachowanie w stosunku do siebie, a zobaczysz, jak się zmieni myślenie o sobie i jak się zmienią twoje emocje w stosunku do samego siebie.

Nawet osoby dobre często myślą o sobie źle, są bardzo krytyczne, wymagające w stosunku do siebie. To kwestia wychowania? Z czego to się bierze?
To kwestia punktu widzenia i środka ciężkości, bo z reguły osoby dobre są bardzo ukierunkowane na zewnątrz. Są dobre - i oczywiście fajnie, gdyby to się nigdy nie zmieniło, bo troszczą się o innych, bo dobro i potrzeby innych są dla nich bardzo ważne, bo zaopiekowują innych - ale w tej kolejności w hierarchii wartości oni sami i ich potrzeby są na szarym końcu. Więc bardzo często podejmują decyzję przez pryzmat tego, żeby komuś było dobrze. Bardzo często kierują się głównie taką motywacją, nie dbając o siebie. Zaniedbują siebie i często, czy to pakują się w różne kłopoty, czy dają zbyt duży kredyt zaufania, czy liczą na to, że świat działa tak samo, bo skoro oni opiekują się innymi i dbają o innych, to świat mi to odwzajemni. Bardzo mi przykro, ale to nie jest taka prosta przekładnia.

Jest nawet takie powiedzenie, dość brzydkie zresztą: „Jeśli masz miękkie serce, to musisz mieć twardą pupę”.
Odwołałabym się do czegoś ładnego, co pokazuje ten sam psychologiczny mechanizm: „Kochaj bliźniego swego jak siebie samego”, bo to jest tak, że my troszcząc się o innych, zapominamy o sobie i wtedy robi się kłopot, dlatego że zaniedbując siebie, w końcu znajdujemy się w trudnych sytuacjach, w których odzywają się w nas różne, trudne emocje. Zaczynamy być zgorzkniali, zaczynamy być przelęknieni, zaczynamy być sfrustrowani i w pewnym momencie zaczynamy też, niestety, ale takimi uczuciami emanować w stosunku do świata. Więc to bycie dobrym powinno zakładać traktowanie innych tak samo jak siebie i siebie tak samo jak innych. Dlatego bycie dobrym dla siebie powinno być naszym wyznacznikiem funkcjonowania.

Tylko tak naprawdę o tym się mówi od niedawna, o tym, że trzeba dbać o siebie, siebie lubić. Dlaczego?
Mówi się od niedawna, bo od niedawna psychologia jest propagowana też w nie naukowych źródłach przekazów, programach life stylowych, w mediach. Ta tak zwana pop psychologia zrobiła dużo dobrego de facto, bo dzięki psychologom, artykułom, książkom psychologicznym, w których te tematy są lekko i przystępnie przekazywane, czytamy o tym, że to jest ważne. Wcześniej tego na taką skalę nie było. Były też uwarunkowania kulturowe, w których tak naprawdę liczyło się to, ile dasz innym, liczyło się to, jak ciężko pracujesz. To są niedawne osiągnięcia, stwierdzenie, że nie chodzi o to, aby ciężko pracować, chodzi o to, żeby pracować w sposób, który daje ci finansową gratyfikację, jest wartościowy, ale też wartościowy i satysfakcjonujące dla ciebie, że w życiu nie chodzi o poświęcanie się, tylko o pewną równowagę, w której twoje potrzeby też są ważne. Jest inny przekaz kulturowy i to dobrze. Ten przekaz kulturowy, który jeszcze towarzyszył początkom XXI wieku, XX wiekowi i wcześniejszym okresom, brzmiał zupełnie odwrotnie. Był etos poświęcania się, ciężkiej pracy, życia dla innych. Nie mówię, że to jest złe, mówię tylko, że brak proporcji sprawił, że bardzo wielu dobrych ludzi rozumiało to dosłownie, a ta dosłowność prowadziła do zatracania się, czyli życia kosztem siebie.

To rzeczywiście jest tak, że jeżeli my siebie nie lubimy, to inni nas też nie lubią?
Ludzie traktują nas tak, jak my traktujemy siebie, więc jeżeli my siebie nie lubimy, to siebie zaniedbujemy, często wręcz siebie nie szanujemy, bo przekraczamy własne granice, a ludzie bardzo odzwierciedlają to, jaki wizerunek budujemy, jaki dajemy przekaz. Jeżeli daję przekaz: „Jestem wartościowa, zasługuję na szacunek, dbam o siebie i zasługuję na to, żeby o mnie dbano”, to tym kluczem otwieram inne drzwi. Uruchamiam w ludziach ten sam stosunek do mnie. Jeżeli siebie zaniedbuję, siebie nadużywam, to stawiam się w pewnej pozycji, w której jestem tak odbierana przez innych. Czyli jeżeli ktoś kogoś chce nadużyć, wykorzystać, to pójdzie w moim kierunku, ponieważ daję przekaz, że tak można ze mną postępować.

Wydaje mi się, że takiego stawiania granic, asertywności bardzo trudno się nauczyć.
Można się tego nauczyć - to pierwsza rzecz. Łatwe to nie jest, a im dłużej żyjemy w anty wzorcu, czyli we wzorcu: „Ja nie jestem ważna, najważniejsze, czego ktoś ode mnie chce” - tym jest to trudniejsze, bo nasze wzorce zachowań są stałymi wzorcami zachowań. To nasza osobowość i zmiana na tym poziomie jest bardzo trudna. Dlatego nie zaczynałabym od wzorców myślenia, tylko, jak już mówiłam, zaczynałabym od drobnych rzeczy, które powolutku zmieniają zachowanie. Uczą nas dbania o siebie. Powolutku wysyłają ten komunikat w kierunku innych, on jest odbierany. Zmienia się nasza rzeczywistość, a to pokazuje, że można i warto. Zaczynam bardziej temu ufać i bardziej w to wierzyć. Dlatego tutaj zaczęłabym, paradoksalnie, od sposobu bycia, który wpłynie na nasz emocjonalny stosunek do siebie i nasze myślenie o sobie, co dalej będzie wzmacniało zachowania, którymi to zachowaniami będziemy innych uczyć tego, jak oczekujemy, aby nas traktowano.

Tylko jakoś tak podświadomie czujemy, że jeśli powiemy „nie”, to kogoś tym „nie” urazimy, komuś sprawimy przykrość, ktoś się na nas obraził.
Jeżeli ktoś mówi: „Pożycz mi pieniądze, ale nie wiem, kiedy ci oddam”, a ja powiem: „Wiesz, nie, ponieważ mam inne plany w stosunku do moich finansów”, to oczywiście, że jemu się zrobi przykro. Tylko pytanie, kto ma problem? Musimy się tego nauczyć, po prostu. Tak, to wymaga nauki. Najważniejsze, że można.

Bardzo często też zbyt dużo na siebie bierzemy, prawda? Na przykład przed świętami, czy w okresie świąt. Chcemy wszystko przygotować, chcemy być idealni nie patrząc tak naprawdę na siebie.
To jest ten mechanizm właśnie.

Czyli trzeba trochę zluzować, odpuścić?
Przede wszystkim trzeba zadać sobie pytanie: Co dla mnie jest ważne? Co dla mnie jest wartością? Co cenię? Co chcę zrobić, przygotować? Na czym skupić swoją uwagę i swoją energię? Traktując to jako zasoby wyczerpywane - mam ograniczoną ilość uwagi, ograniczoną ilość energii i muszę wiedzieć, w co chcę ją zainwestować. Jeżeli chcę ją zainwestować w to, co dla mnie jest ważne, to zadbam o siebie i to jest ten pierwszy krok. Święta są znakomitą okazją, żeby zacząć proces dbania o siebie.

Tylko niektórzy mogą powiedzieć: „O, straszna egoistka!”
Tak, na pewno! Jeżeli ktoś był przyzwyczajony, że do nas przyjeżdża na święta, my wszystko przygotujemy i jeszcze wyjedzie z wałówką, a sam przywiezie butelkę wina, albo nawet nie, to oczywiście, że będzie rozczarowany. Ale my możemy wtedy powiedzieć: „Słuchaj, mogę zrobić wigilię jak co roku, natomiast umawiamy się, że ty robisz śledzie i pierożki”.

Może za bardzo się przejmujemy, zbyt dużą wagę przywiązujemy do rzeczy jednak nie tak ważnych, zapominając o tym, co w święta jest tak naprawdę najważniejsze.
Dlatego musimy zacząć ze sobą rozmawiać. To się zaczyna od rozmowy ze sobą, jak już mówiłam, na odpowiedzi na pytania: Co jest dla mnie ważne? Na co ja chcę położyć nacisk? Skoncentrować się, skupić, o co chcę zadbać? Jeżeli z tego poziomu to zrobimy, to jest ogromna szansa, że te święta przeżyjemy w zgodzie ze sobą i w klimacie zadbania o siebie.

Niektórzy twierdzą, że filozofia takiej akceptacji siebie idzie też w złym kierunku. Dam przykład. Jest trend: „Zaakceptuj swoje ciało, jakiekolwiek by nie było”, tylko, jak podkreślają lekarze, nadwaga nie służy naszemu zdrowiu.
Dlatego że w żadnym trendzie nie można popadać ze skrajności w skrajność. Nie chodzi o to, że nie akceptujemy siebie i wszystko chcemy zmieniać, uzależniamy nasze samopoczucie od oceny wyglądu, ale też nie chodzi o to, żeby zupełnie przestać o siebie dbać. Nadwaga może być kwestią choroby czy chorób i brak diagnozy, brak leczenia, zaniedbania swojego zdrowia będzie po prostu szkodziło temu zdrowiu. Więc we wszystkim musimy zachować równowagę. Tutaj słowem kluczem jest - równowaga w dbaniu o siebie, w dbaniu o innych, w byciu dobrym człowiekiem. Chodzi o równowagę, w której potrafimy z takiego holistycznego poziomu traktować kogoś ważnego. Więc jeżeli ja jestem dla siebie ważna, to pewne rzeczy akceptuję, lubię w sobie, szanuję, a pewne rzeczy leczę, jeżeli wymagają leczenia.

Może więc warto zrobić sobie także samemu prezent pod choinę? W ogóle od czasu do czasu robić sobie prezenty?
To jest bardzo fajny pomysł: przyjemności, prezenty, drobne gesty zadbania o siebie.

Zadbanie o siebie może mieć różne formy, prawda? Nie chodzi tylko o fizyczność, o spokój, ale na przykład o powrót do swoich zainteresowań, z których z jakichś powodów zrezygnowaliśmy.
To może być spotykanie się z osobami, które są dla nas życzliwe, fajne i mają dobrą energię i te spotkania coś fajnego wnoszą, to może być powrót do pasji, to może być zadbanie o smaczniejsze, lepsze jedzenie, to może być codzienny spacer, to może być codzienne sprawienie sobie przyjemności, to może być zrobienie czegoś, co od długiego czasu odkładamy, a mamy na to ochotę. Wachlarz możliwości jest ogromny, a wspólny mianownik jest taki - robię wszystko, co mogę, żeby o siebie zadbać i żeby sobie ułatwić, uprzyjemnić codzienność. To pewna postawa, którą w ten sposób kształtuję. Zachowaniem, tym, co robię, kształtuję postawę, z której wynika sposób myślenia o sobie i też decyzje na głębszym poziomie, bardziej fundamentalne, dotyczące zarządzania większymi rzeczami w naszym życiu.

Rzeczą najcenniejszą, jaką mamy, jest czas i bardzo często rezygnujemy z własnych pasji, bo chcemy się poświęcić chociażby rodzinie. To też chyba nie jest dobre?
Zależy, co sprawia nam radość i co jest dla nas priorytetem. Jeżeli dla mnie spędzenie czasu z rodziną jest ważne, to spędzam z nią czas. Kiedy mamy małe dziecko, część osób wybierając pomiędzy zrobieniem czegoś, co do tej pory było dla nich fajne, wybierze spędzenie czasu ze swoim dzieckiem, bo i tak dużo pracuje, ma ochotę i tęskni za maluchem - więc niech to robi. Ważne, z jakiego poziomu coś robię. Jeżeli dlatego, że mam poczucie, że się poświęcam, że wybieram coś, co jest dla mnie mniej ważne i to przekroczenie własnych granic, to nie robię tego w zgodzie ze sobą. Jeżeli jednak mam poczucie, że moja hierarchia wartości się zmieniła, czy w tej hierarchii ważności to jest akurat dla mnie ważniejsze - to robię to w zgodzie ze sobą. Chodzi o bycie w zgodzie ze sobą, umiejętność postawienia siebie czasami na pierwszym miejscu, albo przynajmniej w pewnej równowadze. Czasami trzeba zrobić coś, co jest obowiązkiem albo, nie wiem, dotrzymaniem słowa, ale jednocześnie trzeba pamiętać o sobie, starać się wygospodarować chwilę, żeby sobie zrekompensować ten wydatek energetyczny. Rozmawiamy o dbaniu o siebie w rozumieniu pewnej postawy, tak - lubię siebie, kocham siebie, jestem dla siebie ważna, ale to nie znaczy, że nie robię czasami czegoś dla innych. Wręcz odwrotnie, tylko robię to z innego poziomu - świadomej decyzji, że tak, w tym momencie chcę zrobić coś dla kogoś, bo dla mnie też jest to ważne.

W którym momencie możemy się jednak zacząć zastanawiać, czy to nie jest egoizm, czy za dużo o sobie nie myślimy. Jest jakaś granica, która to wyznacza?
Myślę, że tą granicą jest układanie sobie relacji ze światem. Egoizm bardziej należy rozumieć jako życie kosztem innych. To, o czym mówię nie jest robieniem czegoś kosztem innych, to jest robienie czegoś, uwzględniając też dbałość o siebie. Więc to nie jest postawa egoistyczna. To jest bardziej postawa zdrowa, postawa życia w równowadze. Możemy usłyszeć czasami, że to jest egoizm, bo ludzie przyzwyczajają się do tego, że ich potrzeby stawiamy na pierwszym miejscu. Czasami dorosłe dziecko może nam powiedzieć, że jesteśmy egoistkami, bo nie zrobimy w tym roku świąt. Mama mówi: „Nie, nie zrobię, bo chcę odpocząć, ale chętnie przyjadę do was” albo: „Ok, zrobię, ale robimy wigilię składkową”. Może być tak, że ktoś nam to powie, ale jeżeli my mamy poczucie, że to jest po prostu zadbanie o siebie, a nikomu tym nie wyrządzamy krzywdy, czy wręcz mobilizujemy kogoś, do na przykład większej samodzielności albo też pomyślenia o nas, to jest bardzo zdrowa postawa. Egoizm to bycie tylko i wyłącznie w centrum własnych potrzeb, w ogóle nieliczenie się z innymi, a tutaj mówimy bardziej o postawie równoważności między potrzebami innych a własnymi.

Wydaje się, że ludzie nie zdają sobie sprawy, że jeśli my się z sobą dobrze czujemy, jeżeli się lubimy, to, tak jak pani mówiła, jesteśmy fajniejsi dla innych, nie chodzimy naburmuszeni, źli, prawda?
To jest kwestia energii. Jeżeli pielęgnujemy w sobie taki dobrostan wewnętrzny, wynikający z postawy dbałości o siebie, to mamy po prostu dobrą energię, energię spokoju i życzliwości. Dzięki temu taką energią jesteśmy w stanie się dzielić, co w praktyce wygląda tak, że mamy więcej cierpliwości, więcej wyrozumiałości, więcej siły i stąd życie z nami jest też milsze i łatwiejsze. Dlatego bardzo często mówi się o tym, że, żeby zadbać o innych, trzeba umieć zadbać o siebie. Muszę mieć zasoby do dbania o innych, więc wewnętrzne muszę mieć siłę, muszę mieć energię, muszę mieć zdrowie. Dbam o innych z poziomu życzliwości, cieszę się, że komuś jest miło, bo mu coś daję, a nie w poczuciu, że cierpię, bo muszę to robić. To pewna filozofia - dbanie o siebie jest jednocześnie dbaniem o innych, bo, jeśli dbamy o siebie, innym jesteśmy w stanie dać więcej.

Więc zakończymy tę rozmowę stwierdzeniem, że w te święta warto pomyśleć o sobie.
Oczywiście, że tak, bo one wtedy są dla całego naszego otoczenia fajniejsze.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Świat żegna Franciszka. Tłumy wiernych na Placu św. Piotra

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl