- To, co aktualnie dzieje się w naszym państwie, jest niedopuszczalne i ogranicza nasze możliwości i przyszłość. Sprzeciwiamy się temu, jaką postawę nasi politycy zachowują wobec UE. Jest zgoda na marsze nazistowskie, nie godzimy się na to - mówiła Sophie Matfijów.
Inspiracją dla organizacji tej manifestacji był Marsz Młodych, który przeszedł ulicami Gdańska po śmierci prezydenta Pawła Adamowicza.
- Takie sprawy są ważne. Trzeba się jednoczyć w sytuacji, kiedy w środowisku roztaczana jest nienawiść - zaznaczała Natasza Ibardzka, uczestniczka marszu.
- Tragedia w Gdańsku była dla nas punktem zapalnym. Stwierdziliśmy, że trzeba głośno powiedzieć o tym, co nam się nie podoba. Możemy się ze sobą nie zgadzać, możemy mieć różne poglądy, ale musimy się szanować tłumaczyła Julia Bożyszkowska, jedna z organizatorek.
We Wrocławiu inicjatorami przedsięwzięcia byli przedstawiciele środowisk samorządów uczniowskich wrocławskich liceów. Ale w marszu uczestniczyli nie tylko uczniowie, lecz także studenci.
- To są jakże szlachetne hasła, a były szkoły, które wręcz zabraniały uczestnictwa w marszu - mówi Klaudiusz Salamon, przewodniczący LO 10 we Wrocławiu i jeden z organizatorów marszu. - Chcemy dać przekaz mediom, samorządom uczniowskim, uczniom, że mamy realny wpływ na nasze państwo. Nie chcemy tworzyć podziałów, widzę, że nawet wśród uczniów tworzą się podziały. Choćby nawet w kwestii tego marszu, który jest przecież apartyjny. A ludzie mają w podświadomości, że wszystko związane z polityką jest złe i dzieli się na prawo i lewo. Nie widzą tego, że mogą coś zmienić jako młodzi obywatele. Być może potrzebne byłyby w szkołach lekcje z obywatelstwa, by uświadomić młodym, że mają realny wpływ na to, co się dzieje w kraju i że to oni są przyszłością, a nie obecni rządzący.
Manifestanci przeszli z Wysypy Słodowej przez Most Piaskowy, koło Hali Targowej, dalej ulicą Kotlarską i Kuźniczą na Rynek pod Pręgierz.