O transakcyjnym podejściu do polityki prezydenta USA i jego taktyce negocjacyjnej, polegającej na startowaniu z szokująco wysokich pozycji, powinien słyszeć już każdy. Zabawa polega więc na próbie ogarnięcia, kiedy Trump blefuje i po co? Bo czekają nas 4 lata politycznego pokera. W niemal każdej rozgrywce można dość dokładnie oszacować, jakie prezydent ma karty w ręce. Tylko że to niczego nie gwarantuje, bo Trump z kolei wie, kto i jak umie liczyć.
Możemy zrobić sobie takie ćwiczenie. Tylko jeszcze dwa słowa o ruchu MAGA – grupującego zwolenników trumpowskiej wizji świata pod akronimem z hasła jego kampanii: Make America Great Again. Zdecydowanie wypada się z tą wizją Ameryki i świata w wolnej chwili zaznajomić. Zwłaszcza gdy jest już jasne, że MAGA zainwestuje w jeszcze nieistniejący ale już możliwy ruch MEGA, gdzie pod „A” podkłada się nieszczęsną „E”uropę.
Dlatego bawiący się w wicebożka Elon Musk zagrzewa do boju europejskie, prawicowo-faszyzujące frakcje i frakcyjki, bo im większe u nas będzie zamieszanie, tym łatwiejsze z nami będą negocjacje handlowe, o samej obronie interesów big-techów przed regulacyjnymi zakusami Unii już nawet nie wspominając.
Na dziś wystarczy nam pamiętać, że MAGA to plan umocnienia Ameryki przez wzięcie za twarz z pozycji jej – jeszcze istniejącej – siły wszystkich innych, na czele z sojusznikami, a MEGA to amerykańska 5 kolumna w Europie. A i tak zawsze chodzi o to, że USA tracą status supermocarstwa, bo ich przewaga nad Chinami dramatycznie topnieje.
Został nam jeszcze jeden klocek do ustawienia, bo wszystko dzieje się w genialnie rozpoznanej i wygranej przez Trumpa epoce social mediowej postpolityczności. Brzmi groźnie, ale sprowadza się do tego, że staromodne pojęcie politycznej sprawczości, budowanej z kompromisów między sprzecznymi interesami, zostało sprowadzone do sprawnych wrzutek w Social Mediach, tak radykalnie uproszczonych, że białe (Trump) zawsze walczy/wygrywa z czarnym (wszyscy inni akurat na drodze Trumpa) za pomocą jednego zdania, które da się zapamiętać nawet z IQ grubo poniżej setki.
Prosty przykład z poranka (6.02). Czytam tytuł: „Koniec transpłciowych sportowców w kobiecych imprezach”. W rzeczywistości: prezydent Trump obciął federalne fundusze dla „amerykańskich instytucji edukacyjnych, dopuszczających udział biologicznych mężczyzn w kobiecych zawodach sportowych”. Czyli pohasał sobie akurat tyle, ile u nas minister Nitras naskoczył prezesowi PKOl Piesiewiczowi.
To nie znaczy, że zadekretowany przez MAGA powrót do rzeczywistości dwóch płci nie będzie się dokonywał. Znaczy tyle, że będzie z tym szło mniej więcej tak, jak u nas z rozliczaniem PiS. Przykład: po pierwszej kadencji Trump wie, że nie zrobi rewolucji bez rozbicia deep state, czyli dwumilionowej armii federalnych urzędników i stojących na jej czele elit. Więc MAGA opracowała plan wymiany tych elit na nowe, które nie będą hamowały pomysłów na rządzenie krajem.
Brzmi znajomo? Różnica jest taka, że PiS-owska „nowa elita” zmieniłaby kraj, ale najpierw na kraju musiała się dorobić. A Trump obiecuje sporą kasę urzędnikom, jeśli szybko zwolnią miejsce (pieniądze z góry za 8 miesięcy albo ryzyko zwolnienia bez odpraw). No i okazało się, że niewielu to ruszyło. Pojawiło się więc też drugie rozporządzenie, ułatwiające zwalnianie federalnych. Dokładnie ok. 50 tysięcy z nich. Na – przypomnę – 2 mln. A i tak sprawa najpierw utknie w sądzie. Ale oczywiście tytuły już brzmią: „Trump miażdży deep state”…
W sumie to zapowiadałem ćwiczenie z rzeczywistości na twardych danych. Tylko czy ja aby was nie znudzę, dowodząc, że 25 proc. cła dla Kanady i Meksyku (decyzja Trumpa z piątku, 31.01) to negocjacyjna ściema (cła zawieszone na miesiąc już w poniedziałek) za to kluczowa rozgrywka z Chinami (10 proc. cła) nabiera rumieńców, bo Chiny się postawiły.
I to dlatego newsem tygodnia jest, że Trump jeszcze nie przełknął Grenlandii, a już chce połknąć Strefę Gazy.
