Mieszkaniec Oregonu wraz z czterema psami nie wyrobił się na zakręcie, runął z nasypu i utknął w leśnej pułapce. Zakleszczony, mimo ran wydostał się na zewnątrz, przeczołgał się sto metrów i padł na ziemi koło potoku.
Pies zaalarmował brata
Następnego ranka policja dostała telefon od brata Brandona Garretta, który powiedział, że ten nie dotarł do domu. I dodał coś jeszcze. Mówił, że przybiegł do niego ukochany psiak brata, który sprawiał wrażanie, jakby chciał go gdzieś zaprowadzić.
Policjanci postanowili podążyć za czworonogiem, który po siedmiu kilometrach doprowadził ich do stromego, zarośniętego wąwozu.
Sporo czasu upłynęło nim zlokalizowano wrak samochodu. Szeryf Travis Ash, wraz ze swoimi ludźmi nie mogli się jednak zbliżyć do miejsca wypadku, które wskazał psiak, a z którego dobiegało wołanie o pomoc.
Zabrano go helikopterem
Trzeba było wezwać ekipę ratowników, którzy z pomocą pił łańcuchowych zaczęli torować drogę do uwięzionego. Zajęło to sporo czas, ale udało się. Na miejscu udzielono rannemu pomocy, ale to nie był jeszcze koniec akcji. Garretta trzeba było umieścić w koszu ratunkowym i podłączyć do systemu lin, aby wyciągnąć go i przewieźć helikopterem do szpitala.
Policja ustaliła, że Garret jechał z psami drogą nr 39 należącą do służb leśnych. Na zakręcie wypadł z trasy, w wyniku czego pojazd spadł z nasypu. Jak mówili policjanci, psiak przebiegł siedem kilometrów, by ściągnąć pomoc. Mówili: „Wszystkie psy to bohaterowie, szczególnie ten z doskonałą pamięcią, który pobiegł z zaalarmował rodzinę”.
„To psi bohater, który wykazał się doskonałą pamięcią , szybkością i odwaga. Brak słów” – stwierdził jeden z mundurowych.
Ranny dochodzi do siebie w szpitalu.
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Portal i.pl codziennie. Obserwuj i.pl!
