Taka teza zawarta jest w dokumentach sądowych złożonych w imieniu 36 – letniego dziś Jamesa Safechucka, który zdecydował się pozwać Jacksona. Zmarły artysta, którego majątek szacowany jest na 1,5 biliona dolarów miał swego czasu molestować chłopca.
W trakcie sprawy cywilnej, jeśli tylko ta będzie miała szansę posunąć się do przodu, może dojść do ujawnienia dowodów, które nie zostały nigdy wcześniej dopuszczone. W 2005 roku w procesie karnym w Kalifornii, Jackson został całkowicie oczyszczony z zarzutu wykorzystywania dzieci.
Oczekuje się, że nowe dane obejmują wszelkie formy finansowej rekompensaty, dokonanej przez piosenkarza. Przypuszcza się, że Jackson, który zmarł w 2009 roku z powodu przedawkowania narkotyków, zapłacił rodzinom małych chłopców 200 milionów dolarów. Piosenkarz miał nadzieję, że dzięki temu historie te nie ujrzą nigdy światła dziennego.
Pozew złożył również 32-letni Wade Robson. Tancerz i choreograf pochodzący z Australii miał pięć lat, kiedy po raz pierwszy spotkał piosenkarza. Przed rokiem 2013, kiedy ostatecznie zdecydował się na złożenie pozwu, Robson popierał Jacksona. W 2005 roku mężczyzna zeznał, że nigdy nie był przez niego molestowany. Teraz twierdzi jednak, że "żył w ciszy i zaprzeczeniu przez 22 lata".
Safechuck utrzymuje zaś, że w czasach kiedy był jeszcze małym chłopcem, Jackson podarował mu świadectwo ślubu i obrączkę. Miał być to symbol jego wiecznej miłości.
W dokumentach sądowych, adwokat Safechucka napisał: "Jackson nie ustawał w swoich wysiłkach do tego stopnia, że mój klient przeszedł prawdziwe pranie mózgu. Żył w przekonaniu, że wszystko, co artysta robił, było aktem miłości. Prowokatorem miał tu być sam chłopiec".
W sądzie w Los Angeles rozważano w poniedziałek, czy dwie sprawy cywilne będą w ogóle dalej rozpatrywane.