Niemcy nie są pierwszym mistrzem świata, który skompromitował się przy próbie obrony tytułu. Mało tego, na ostatnich pięciu mundialach działo się tak aż cztery razy. W 1998 roku Francja została najlepszą drużyną globu, a cztery lata później zakończyła zmagania w Korei i Japonii na czwartym miejscu w swojej grupie. Silniejszi okazali się wówczas Dania, Senegali i Urugwaj.
Podobne potknięcie zaliczyli Włosi, którzy w 2006 roku po serii rzutów karnych wygrali z Francją na niemieckim mundialu. Azzurri do RPA w 2010 roku jechali po obronę tytułu, ale ich marzenia zakończyły się wielką klapą. Obrońców tytułu w grupie wyprzedził Paragwaj, Słowacja, a nawet Nowa Zelandia. Obrońcy tytułu w Afryce nie wygrali nawet jednego meczu.
RPA było szczęśliwsze dla Hiszpanów, mimo że zaczeli tamten turniej od falstartu i porażki ze Szwajcarią. Późniejsze wielkie zwycięstwo La Roja i wprowadzenie nowego stylu tzw. tiki-taki do futbolu, nie sprawdziło się jednak na mistrzostwach w Brazylii. W Ameryce Południowej Hiszpanie ulegli w grupie Holandii i Chile, a nawet łatwe zwycięstwo z Australią sprawiło, że przedwcześnie pożegnali się z turnijem.
Jak widać nie jest łatwo być obrońcą tytułu na największym piłkarskim turnieju świata. Ogromna presja, oczekiwania kibiców i ekspertów mogą doprowadzić do katastrofy. W tym roku przekonali się o tym Niemcy. Czy zwycięzca mundialu w Rosji nie będzie miał czego szukać za cztery lata w katarze?