Mrożąca krew w żyłach historia „Rzeźnika z Niebuszewa”

Marcin Dobrosz
123rf
Niepozorny mieszkaniec Szczecina mógł zamordować tuż po wojnie nawet kilkadziesiąt osób, które zwabiał, zabijał, potem ćwiartował. Na koniec ciała ofiar sprzedawał... handlarzom mięsem.

Całej prawdy o Józefie Cyppku niestety nigdy nie poznamy. Czasy były takie, że władza ludowa w obawie przed wybuchem niepokojów o podłożu narodowościowym sprawę załatwiła szybko - błyskawiczny proces, równie szybki wyrok i egzekucja. Józef Cyppek zabrał swoje tajemnice do grobu, do dziś lokatorzy domu, w którym mieszkał, opowiadają, że to przeklęte miejsce. Mówiono o Cyppku: „Rzeźnik z Niebuszewa”, tak nazywała się szczecińska dzielnica, w której zamieszkał po wojnie.

Komunista z medalami

Przychodzi na świat w 1895 r. w Opolu, jego matka jest Polką, ojciec zaś Niemcem. Cyppek do końca uważa siebie za Niemca. Niewiele o nim wiadomo poza tym, że walczy na frontach I wojny światowej w niemieckiej armii, jest nawet ciężko ranny, dostaje za męstwo odznaczenia. Przez jakiś czas, gdy lizał wojenne rany, jest nawet członkiem komunistycznej partii Niemiec, za to przez kilka miesięcy siedzi za kratami w Berlinie.

Kiedy w 1919 r. zaczyna pracę na kolei, wydaje się, że zaczyna normalne życie. Wkrótce żeni się z Polką, która rodzi mu dwójkę dzieci. Kobieta ginie w 1941 r. w czasie nalotu alianckich samolotów. W 1943 r. Cyppek żeni się ponownie, a tym razem jego wybranką jest Niemka. Kobieta ma na imię Margarita i pochodzi z nizin społecznych - jest byłą prostytutką.

Postanawiają po wojnie przenieść się do Szczecina. Odpowiada im to miasto, w którym - choć jest teraz polskie - przez kilka kolejnych lat mieszkać będzie kilkadziesiąt tysięcy Niemców. To wśród nich Cyppek ma sporo znajomych.

Szczecińskie piekło

Miasto jest w tym czasie bardzo niebezpieczne, spotkać tam można niedobitki niemieckich oddziałów, których żołnierze zrzucili mundury i zajęli się ciemnymi interesami. Nie brakuje też Rosjan, którzy tworzą bandy łupiące, co się da i kogo się da.

Przybywający tam z centralnej części kraju Polacy z trudem przyzwyczajali się do warunków w mieście. Niejeden z nich wspomina ten czas jako okres horroru, bojaźni o życie swoje i najbliższych. Milicja i polskie wojsko nie są w stanie zaprowadzić porządku, władza ludowa jeszcze nie okrzepła. Tak jest w latach 40., nie lepiej będzie na początku lat 50.

I to wtedy właśnie w mieście wybucha wieść, że grasuje seryjny morderca, który fachowo kawałkuje swoje ofiary, a ich szczątki porzuca w mieście. Milicjanci zajęci walką z reakcją - jak nazywano tych, którzy nie kochali władzy - nie są w stanie wpaść na trop seryjnego zabójcy czy zabójców.

Miarka się przebiera, kiedy miejscowa prasa podaje, że w jednym z pociągów relacji Szczecin-Poznań znaleziono w przedziale walizkę, a w niej szczątki zamordowanej osoby. To kawałek klatki piersiowej i odrąbane ręce, głowy ofiary nie było. Jakby tego było mało, w Niebuszewie bawiące się w ruinach dzieci znajdują kobiecy korpus.

Miejscowy komitet partii szaleje, ściąga posiłki milicyjne z innych miast, przeczesuje miasto, bo już nikt nie ma wątpliwości, że w mieście grasuje morderczy psychopata. Po kilku tygodniach sprawa przycicha, milicjanci nie mają się czym pochwalić.

Balangi z rzeźnikiem

A tymczasem nasz bohater Józef Cyppek pracuje w jednej ze szczecińskich zajezdni tramwajowych. Kiedy on wykonuje prace fizyczne, jego żona Margarita posyła w miasto prostytutki, które dla niej pracują. Nie wiadomo dokładnie, ile czasu panie lekkich obyczajów oddawały kasę Margaricie, sprawa jednak staje się na tyle głośna - prawdopodobnie sąsiedzi donoszą na nią milicji - że kobieta trafia za kraty, potem do więzienia.

Kiedy ona odbywała karę, Cyppek sprasza do swojego mieszkania w Niebuszewie prostytutki i balangi odbywają się tam do białego rana. Tak wspominają to jego sąsiedzi. W wolnych chwilach Cyppek uwielbia wpadać do pobliskiego kina „Młoda Gwardia”. Poza piciem wódki i zabawianiem się z prostytutkami jest to jego kolejna pasja. W tych balangach biorą też udział niemieccy znajomi Cyppka, pewna handlarka z bazaru oraz rzeźnik Günter i niejaki Hans. Ten ostatni prowadzi budkę z mięsem i alkoholem na bazarze.

To ważne postaci dla tej opowieści, bo - jak się potem okazało - to im Cyppek odstawia swój towar, czyli rozkawałkowane ciała ofiar, które morduje. Być może wśród nich jest też jego żona Margarita, nikt z sąsiadów bowiem nie widzi jej po wyjściu zza krat, a sam Cyppek mówi, że wyjechała do rodziny do Berlina. Podobnie jak Margarita przepada też młodzian o blond włosach, który przez jakiś czas mieszka u Cyppka, a potem nagle znika bez śladu.

Wątroba i serce

W kamienicy przy ul. Wilsona 7, gdzie mieszka Cyppek, było tak, że ludzie starają się nie zaglądać innym w ich życie prywatne. Nie tylko cenią sobie spokój, w przypadku Cyppka działa też zwyczajny strach, nieraz bowiem potrafi on zrugać za byle co ciężarne kobiety, a nawet dzieci.

Ten w miarę spokojny świat kończy się 11 września 1952 r. Zaczyna się od tego, że jeden z mieszkańców budynku Józef Jarosz po przyjściu z pracy nie zastaje żony w mieszkaniu, co się nigdy wcześniej nie zdarzało. Na dodatek w mieszkaniu płacze ich maleńkie dziecko, przy którym czuwa znajoma jego żony. Jarosz nie może wyciągnąć od kobiety informacji, co się dzieje z jego ślubną. Zaczyna chodzić wokół domu, woła, krzyczy, po żonie jednak ani śladu. Kiedy wchodzi na daszek komórki, która stoi na podwórku, i zagląda do mieszkania na pierwszym piętrze, zwala go z nóg. Widzi tam swoją pierzynę, która leży na podłodze. Jarosz powiadamia o tym odkryciu milicję. Ta przyjeżdża, jak tylko to było możliwe najszybciej, i przed domem Cyppka czeka na jego powrót. Kiedy mężczyzna pojawia się wreszcie, milicjanci wchodzą z nim do mieszkania.

W notatniku milicyjnym znalazła się później taka m.in. informacja: „(...) na kanapie w pokoju leżały zwłoki kobiety z odciętą głową, jej wnętrzności były wyjęte. Na talerzach rozstawionych na stole były wątroba i ludzkie serce”. Jeden z milicjantów pisze też: „(...) ręce i udo porzucone przy szafie, wnętrzności w wiadrze pod oknem. W kuchni na zlewie i na krzesłach czerwone plamy, do tego maszynka do mielenia mięsa, a na patelni niedojedzona jajecznica”.

Władza się boi

Można sobie darować kolejne opisy tego, co widzą w mieszkaniu mundurowi, faktem jest, że to od tamtej chwili w całym Szczecinie rozpowiada się już tylko o jednym - o „Rzeźniku z Niebuszewa”. Cyppek od razu przyznaje się do tego morderstwa, a na pytanie, dlaczego to zrobił, tłumaczy: „Zawsze chciałem się kochać z Ireną Jarosz, ale ona była mi nieprzychylna, kiedy zapukała do moich drzwi i chciała pożyczyć mąkę, wpuściłem ją do środka, a potem straciłem głowę”. Do tego stopnia, że wali swoją ofiarę młotkiem po głowie, potem nożem odcina jej głowę i chce kobietę dalej ćwiartować, ale opada z sił.

Zamiast więc szczątki, tak jak planował, wyrzucić na cmentarzu, zanosi tylko głowę nad staw Rusałka i tam ją topi. Milicjanci ściągają strażaków do pomocy - ci pompują wodę ze stawu. I wtedy, jak opisują niektórzy mieszkańcy Szczecina, którzy podchodzą blisko Rusałki, pojawia się kilkadziesiąt ludzkich czaszek, które walają się na dnie.

Od razu wiadomo, że to robota Cyppka. Rodzi się kolejna legenda Szczecina, do „Rzeźnika z Niebuszewa” dochodzi „Seryjny morderca”. Naciskany przez śledczych Cyppek początkowo przyznaje się tylko do zabicia Ireny Jarosz. Bardziej przyciśnięty wyznaje, że zamordował wcześniej także kilkudziesięciu chłopców. Miał ich mordować w podziemiach szczecińskiej Akademii Rolniczej. Tam też miał swoje ofiary przerabiać na przetwory jadalne, które później odstawiał swoim znajomym handlującym na bazarach.

13 września 1952 r., a więc zaledwie dwa dni po aresztowaniu Cyppka, do sądu w Szczecinie trafia akt oskarżenia. Prokurator oskarża Cyppka o zamordowanie Ireny Jarosz na tle seksualnym. Unika jednak badania tej sprawy, nie zajmuje się choćby ćwiartowaniem ofiar przez Cyppka i odstawianiem ciał na bazar. Władza boi się, że rozgrzebywanie tych dramatów może wywołać pogromy na Niemcach w mieście, a co za tym idzie - międzynarodowy, zimnowojenny skandal.

Dlatego sprawa szybko i sprawnie zostaje zamknięta. Proces „Rzeźnika z Niebuszewa” zaczyna się 17 września 1952 r. i kończy się tego samego dnia. Wyrok brzmi: kara śmierci. A kiedy Cyppek pisze prośbę do prezydenta Bolesława Bieruta o łaskę, odpowiedź jest równie szybka i stanowcza: „nie”. 3 listopada, niecałe dwa miesiące po zamordowaniu Ireny Jarosz, Cyppek zawisa na szubienicy. Pochowany jest na Cmentarzu Centralnym w Szczecinie, w bezimiennej mogile.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl