Nieprawidłowości podczas zatrzymania Maksymiliana F.
Zatrzymany przez policjantów Maksymilian F. był w stanie w radiowozie otworzyć ogień, postrzelić dwóch funkcjonariuszy i uciec z pojazdu bez większych trudności. Sprawa powoduje wiele pytań, stąd prokuratura będzie starała się dojść do tego, w jaki sposób nie dopełniono obowiązków przez mundurowych.
"To będzie osobne śledztwo w kierunku możliwości popełnienia przestępstwa z art. 231 kodeksu karnego, czyli niedopełnienia obowiązków przez policjantów zaangażowanych w tę sprawę" - przekazał informator z prokuratury "Onetowi".
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Portal i.pl codziennie. Obserwuj i.pl!
"Onet" wskazuje na kilka czynników, które nie zostały dokładnie dopilnowane przez policjantów. Jako pierwszą niespójność wskazano, iż nie wiadomo, jak doszło do tego, że zatrzymany kilka godzin wcześniej mężczyzna miał przy sobie broń. To może wskazywać, że nie został przeszukany podczas zatrzymania, ale też później w komisariacie.
"Gdyby mieli na monitoringu jego przeszukanie, to przecież już dawno by to pokazali" - przekazał w rozmowie z "Onetem" policjant z Wrocławia.
Gdy doszło do ponownego zatrzymania mężczyzny już po postrzeleniu funkcjonariuszy, znaleziono przy nim tę broń, której użył wcześniej. Była zapięta w kaburze na pasku na jego... piersi, lecz nie wiadomo, czy w taki sposób była też ukryta wcześniej.
Częstym miejscem ukrycia broni jest kabura noszona pod pachą. Z takich kabur korzystali także polscy policjanci noszący broń po cywilnemu - doświadczeni funkcjonariusze wiedzą, że jest to miejsce, które powinno zostać dokładnie przeszukane. Ale są strefy na ciele człowieka, które funkcjonariusz kierujący się rutyną może omijać. Na przykład klatka piersiowa - mało kto będzie szukał broni na mostku człowieka.
Niejasna sprawa kajdanek
Do ponownego zatrzymania doszło w okolicach wrocławskiego zoo. Nagrania z monitoringu z tego miejsca, a także z innych, wskazują, że mężczyzna nie ma na rękach kajdanek. Rzecznik tamtejszej policji od początku przekonuje jednak, że w momencie transportowania Maksymiliana F., poszukiwany listem gończym był skuty.
Informatorzy "Onetu" są jednak zdania, że słowa rzecznika są kłamstwem, co potwierdzić miał biegły, który badał go po kolejnym zatrzymaniu.
"Nie stwierdził charakterystycznych śladów na jego nadgarstkach. Jeśli zatrzymany nie rzuca się i nie jest agresywny, to często odstępuje się od ich założenia. A to był przecież jakiś drobny oszust, który nie dostarczył komuś towaru za kilkaset złotych, który ktoś u niego zamówił" - mówi źródło portalu.
Zmieniono zarzuty Maksymilianowi F.
W międzyczasie prokuratura zmieniła w czwartek zarzuty Maksymilianowi F. z usiłowania zabójstwa na zabójstwo dwóch policjantów.
Jak przekazał w czwartek PAP rzecznik Prokuratury Krajowej prok. Łukasz Łapczyński, Maksymilian F. został doprowadzony do Dolnośląskiego Wydziału Zamiejscowego Prokuratury Krajowej we Wrocławiu, gdzie prokurator ogłosił mu zmienione zarzuty zabójstwa dwóch policjantów na służbie poprzez oddanie do nich strzałów i spowodowanie obrażeń głowy skutkujących śmiercią pokrzywdzonych.
"Podejrzany nie przyznał się do zarzucanych mu czynów i odmówił złożenia wyjaśnień" – przekazał prokurator.
źródło: Onet/PAP
lena