Ruben Amorim, który osiągał fantastyczne wyniki ze Sportingiem Lizbona, po przejęciu Manchesteru United nie dokonał cudów, a obecne miejsce w Premier League – szesnaste jest odbierane jako kompromitacja. Oczko niżej plasuje się Tottenham, który miał się bić o mistrzostwo Anglii, a stracił w rozgrywkach ligowych 61 goli. „Koguty” chociaż strzeliły 63 bramki, a „Czerwone Diabły” tylko 42 – w tej kwestii gorsze są tylko 4 zespoły. Portugalski menedżer zdaje sobie sprawę z wagi finału w San Mames, gdzie jego podopieczni rozbili w półfinale Athletic 3:0.

Nawet zwycięstwo, to będzie za mało...
– Wygranie finału Ligi Europy nie wystarczy by podziękować za wsparcie naszym kibicom, którzy są fantastyczni. Zawsze będę sfrustrowany tym sezonem, ale zrobimy wszystko by wygrać finał. Mamy dać radość ludziom związanym z naszym klubem
– mówi Amorim, który wykupił bilety na mecz i opłacił wyjazd do Bilbao pracownikom United, i to tym najniżej opłacanym. Ten gest został odebrany bardzo dobrze, ale potrzebne jest zwycięstwo w batalii z Tottenhamem, stojącym w podobnym położeniu.
Wielkie nadzieje w londyńskim klubie wiązano z Ange Postecoglou, australijskim trenerem w ojczyźnie porównywanym do Pepa Guardioli, który z „Kangurami” wygrał Puchar Azji w 2015 roku. Po awansie do finałów mistrzostw świata w 2018 roku pokłócił się jednak z szefami federacji i opuścił drużynę narodową. Do Tottenhamu trafił dzięki kapitalnym rezultatom z Celtkiem Glasgow, ale w Anglii już szału nie robi, choć w niektórych spotkaniach jego drużyna zachwyca.

„Koguty były w stanie ograć na wyjeździe Manchester United 3:0, u siebie Aston Villę 4:1, w gościnie Manchester City 4:0. Z „Czerwonymi Diabłami” w rewanżu też team Postecoglou dał sobie radę – 16 lutego o triumfie zadecydowało trafienie Jamesa Maddisona. Niestety, Maddison w Bilbao nie wystąpi, bo doznał kontuzji w rewanżu w półfinale Ligi Europy z Bodo Glimt. Uraz kolana wyeliminował także Dejana Kulusevskiego, lidera ofensywy Spurs.
W przegranym spotkaniu z Aston Villą w Premier League Postecoglou oszczędził kilku piłkarzy.
– Przychodziłem do tego klubu po to, by zdobywać trofea
– Australijczyk ostatnio powtarzał to dość często, a na San Mames los da mu chyba ostatnią szansę z tą drużyną, bo w Tottenhamie nie ukrywa się, że czeka go zwolnienie. Nie pomoże mu raczej triumf w Lidze Europy, a na taki sukces na arenie międzynarodowej „Koguty” czekają od 1998 roku.
Manchester United już po raz trzeci wystąpi w finale tych rozgrywek, w 2017 roku w Szwecji (Solna) pokonał Ajax Amsterdam 2:0, w 2021 w Gdańsku po karnych uległ Villarreal. Teraz stawka jest największa.
Obaj finaliści pod ścianą, szanse pół na pół
– Szanse obu zespołów na zwycięstwo oceniam pół na pół. Tottenham i United mają indywidualności, są pod ścianą i muszą wygrać
– mówi Grzegorz Rasiak, były zawodnik Tottenhamu, który żałuje, że w Bilbao nie dojdzie do starcia argentyńskich stoperów. Cristian Romero z Tottenhamu będzie do dyspozycji Postecoglou, Amorim nie może skorzystać z Lisandro Martineza, który w lutym zerwał więzadła w kolanie. Nad jego losem ubolewa przyjaciel z kadry, kandydat do przenosin do Atletico Madryt.

Przed ewentualną zmianą barw Romero, który z „Albiceleste” sięgnął po mistrzostwo świata, wygrał dwa razy Copa America i raz Finalissima, nie ukrywa, że chce wznieść puchar na San Mames, Na zgrupowanie drużyny narodowej fajnie byłoby się wybrać w blasku klubowego triumfu...
Jedno jest już pewne - trofeum z Ligi Europy 2024/25 znajdzie się w gablocie przedstawiciela Premier League.
Finał Ligi Europy zostanie pokazany tylko w zamkniętym paśmie, na kanale Polsat Sport Premium 1.