Bardzo cenie Nawałkę od lat. Był wielkim piłkarzem i jako młodzian podbijał serca Polaków na mistrzostwach świata w 1978 roku w Argentynie, także moje. Ze względu na zdrowie szybko skończył grę, skakał potem po rusztowaniach za oceanem, by wrócić do kraju i handlować trabantami. Drogę trenerską przeszedł od Świtu Krzeszowice do reprezentacji Polski i zawsze jest perfekcjonistą do bólu. Dba o ludzi i o to co robi. Nawet o trawę na obiekcie Sputnik Sport w Soczi.
- Złoty człowiek. Piłkarze trenowali pięć minut w jednym miejscu, pięć w drugim, a wszystko po to, żeby murawę równomiernie eksploatować. Nie swoją przecież. Wie pan, nie każdy tak potrafi. Życzę Adamowi jak najlepiej – nie mógł nachwalić się selekcjonera człowiek odpowiedzialny za trawę na tym obiekcie. Gdy mówił te słowa, nie wiedział, że za dwie godziny czas Nawałki się skończy.
Czy tak musiało się stać? Czy nie można było pójść niemiecką drogą, gdzie Joachim Loew po raz pierwszy w historii odpadł z Die Mannschaft po fazie grupowej, a mimo to zatrzymał posadę, którą dzierży 12 lat?
Tak chyba będzie lepiej i dla trenera i dla kadry, którą trzeba przewietrzyć. Nawałka zapłacił głową nie za odpadnięcie z mundialu w Rosji, ale za styl w jakim zrobiła to polska drużyna. Popełnił największy błąd, bo za bardzo zaufał niektórym z piłkarzy, którzy to bezwzględnie wykorzystali. I najzwyczajniej w świecie go wystawili.