Wśród tych chłopaków, którzy odsiadują wyroki w zakładzie poprawczym w Białymstoku, był właśnie 17-letni Kasper. Pochodzi z Warszawy, ale trafił do nas, by tylko w Białymstoku jest zakład, gdzie pracują specjaliści, którzy pomagają młodym wyjść z nałogów. Są specjaliści zatrudnieni przez zakład poprawczy, ale jest też Artur Kolasa, szef fundacji Rehab, który współpracuje z zakładem. Przychodzi do nich, rozmawia, zaprasza do kina, na rower, na basen, spacer... Pokazuje, że można żyć normalnie, zwyczajnie, że alkohol, narkotyki, przemoc wcale nie są potrzebne.
- Oni tego nie wiedzą, bo takie mają doświadczenia - tłumaczy. I podkreśla, że do zakładów poprawczych trafiają zwykle dzieciaki, które nie miały szczęśliwego dzieciństwa. Opowiada o alkoholu, o przemocy, o braku zainteresowania ze strony rodziców. O tym, że podopieczni zakładu poprawczego nierzadko wychowywali się w domach dziecka, że nie szło im w rodzinach zastępczych. Byli tłamszeni przez najbliższych, więc to wydaje im się zupełnie naturalne.
- Spokoju, miłości, szczęścia, bliskości muszą się nauczyć - mówi.
Przeczytaj też: Żył w piekle. Teraz pomaga wyrwać się z niego innym
Wszystko wskazywało na to, że Kasper powoli tego zwyczajnego życia się uczył. Coraz częściej wychodził na przepustki, coraz więcej rozmawiał, doceniał i lubił spotkania z Arturem Kolasą.
- Załatwiłem mu pracę. Bardzo dobrze się tam sprawdzał - mówi Artur Kolasa.
Bardzo dobrze - do czasu. Bo nagle zaczął ją zaniedbywać, czasem zdarzało mu się nawet nie przychodzić na umówioną godzinę. Dlaczego? Prawdopodobnie odezwali się starzy znajomi, Kasper związał się z dziewczyną. To nagle stało się znów najważniejsze...
Zabacz też: Interwencja policji w domu poprawczym w Białymstoku. Nastolatkowie rzucali meblami w policjantów
17-latek i 16-latka zatrzymani w dwie godziny po napaści na taksówkarza w Pruszkowie. Chłopak odpowie przed sądek jako dorosły
Któregoś dnia - nie wrócił z przepustki do zakładu. Za kilka dni internet obiegł wstrząsający filmik. Dwoje młodych ludzi w taksówce. Koniec trasy, czas, żeby zapłacić za podróż. Chłopak pyta taksówkarza: Czy ma pan wydać ze stu złotych? A potem spokojnie, bez emocji, podnosi się nieco, przykłada mężczyźnie nóż do szyi i każe towarzyszce opróżnić kasę. Na koniec jeszcze upewnia się, że taksówkarz nie wezwie policji.
- Szok - komentuje wydarzenia Artur Kolasa. I choć przyznaje, że jego zdaniem to dowód na to, że chłopak nie jest jeszcze gotów, że powinien być odizolowany od społeczeństwa, to prosi, by nie wydawać na niego społecznego wyroku. Na Kaspra i jemu podobnych młodych ludzi.
Trzeba im pomagać. Jeśli zdarzy się gdzieś wypadek, jedzie karetka, lekarze, pielęgniarki. Do tego kilku policjantów, czasem strażacy. Pomaga wielu ludzie, idzie na to dużo pieniędzy. Tu też potrzebna jest pomoc ludzi. I tu też do pomagania potrzebne są pieniądze
Tych pieniędzy niestety nie ma. Na konto jego fundacji pieniądze wpłacają zwykli ludzie. Ci, którzy widzą taką potrzebę, którzy chcą pomóc. Nierzadko ich brakuje, więc Artur dokłada z własnej kieszeni. Bo każde wyjście na przepustkę z chłopakami kosztuje. Trzeba im kupić kawę - żeby wiedzieli, że na spotkaniu można pić nie tylko alkohol. Trzeba zapłacić za pobyt na basenie czy wypożyczenie roweru - żeby nauczyli się, jak spędzać wolny czas. Trzeba kupić coś do jedzenia - bo razem spędzają kilka dobrych godzin.
Zresztą nie tylko na to są potrzebne fundusze. Artur Kolasa chciałby zorganizować na przykład warsztaty z radzenia sobie z agresją, zorganizować mieszkania treningowe dla tych, którzy opuszczają zakład. Pomysłów jest mnóstwo... Pieniędzy, niestety, nie ma.
Zobacz też: Napad na taksówkarza w Białymstoku: Piotr L. groził pistoletem i nożem. Okradł taksówkarza i spalił mu auto
- A to byłoby dużo tańsze niż utrzymywanie ich potem w więzieniu. Gdyby system działał inaczej, było większe wsparcie dla ludzi z ciężkim życiorysem, to wielu sytuacji, takich jak ta z Kasprem, można by uniknąć. Bez fachowej pomocy długoterminowej będą siali zniszczenie. Oczywiście - resocjalizacja nie zawsze się uda. Że czasem się zwyczajnie nie da komuś pomóc. Mimo to chcę próbować - mówi.
Więcej przeczytasz w papierowym Magazynie Kuriera Porannego z 23.08.2019
